poniedziałek, 13 lipca 2015

Nasz dzień, czyli: Ja i Jaśko (Szogun).

Mała dawka naszej codzienność z humorem i przymrużeniem oka.
Godzina 5:20 rano CZAS START i wtedy Jaśko budzi się pełen werwy i energii do zabawy, szaleństw i zdobywania świata. Mama zwleka się z łóżka i próbuje przetrwać do 7 rano (w międzyczasie wstawiam pranie, bo jesteśmy rodziną brudasów).
Wiadomo podstawą jest śniadanie i zabawa, poranne nieporządki, wprowadzanie chaosu w zabawkach które tak starannie co wieczór układam. Przebieranie porannego, zwisającego do kolan pampersa wymaga ode mnie zdolności surwiwalowych, ponieważ Jasiowi ogólnie nie przeszkadza ten stan i ucieka z pełnymi gaciami a potem z gołym tyłkiem (poranny jogging można już spokojnie odznaczyć). Jedną z ulubionych czynności porannych jest zdecydowanie mycie zębów, to jest dosłownie "czyści ząbek", trudno odebrać mu szczoteczkę.
Ogarnięci zbieramy się i wyruszamy do piekarni, potem na warzywniak żeby można było coś do garnka włożyć na obiad. Jak już przytacham zakupy do domu (chyba, że Bóg da i kupie tylko to po co przyszłam, to przywiozę pod wózkiem - niestety to rzadkość), wciągamy drugie śniadanie i jedna z moich ulubionych pór dnia: drzemka "Szoguna" (czyt.Jasia). W tej magicznej chwili ciszy i spokoju nastawiam na obiad w tempie supermana (albo superwoman), robię ulubioną kawę i delektuje się chwilą.

Niestety ten błogostan nie trwa wiecznie i Jaś wstaje z naładowanymi bateriami na full. Jemy coś lub nie i idziemy na dwór by trochę się zmęczyć, zrobić miejsce dla obiadu. Na dworze roznosimy co się da, słyszy nas całe osiedle i generalnie wracamy brudni i spoceni (Ja i Jaśko tak samo), jeśli zahaczamy o piaskownicę dodatkowo jako bonus zabieramy ze sobą w butach i na ubraniu 2 kg piasku, tak aby mnie nie ominęło broń Boże odkurzanie. Przechodzimy do jedzenia, gdzie zawsze ucierpi podłoga, meble i ubranie. Z napchanymi brzuchami przebrani, zaczynamy zabawy: czytanie książeczek, układanie klocków itp. Kolejny punkt to próba nocnikowania i tu rożnie bywa, choć bardzo bym chciała już pozbyć się pieluch i zaoszczędzić fortunę którą mogłabym spożytkować w inny sposób, np. kupić nową kieckę. Po nocnikowaniu staram się trochę ogarnąć mieszkanie, w tym czasie puszczam Jasiowi bajkę, która zajmuje go na całe 15 minut, więc czasu nie za dużo, potem sprzątam a on demoluje więc stwierdzam, że nie ma już sensu i przestaję. Zbieramy się i wyruszamy znów na podwórko, liczę na zmęczenie materiału, tak jak poprzednio brudni wracamy do domu.

Przygotowuje kolację a Jaś wyciąga w tym samym czasie wszystko co tylko zdoła otworzyć i nie zabezpieczone.....jemy i szykujemy się do kąpieli. Wypucowany, pachnący bobas około godziny 20:00 zostaje zapakowany do swojego łóżeczka dostaje butle a Ja z nadzieją i drżącym sercem liczę, że od razu uśnie (niekiedy okazuje Matce taką dobroć), jeśli nie to co najmniej 20 minut mordęgi i padnie. Następuję błoga cisza i radość, po czym albo odgruzowuje mieszkanie, albo mam serdecznie wszystkiego dość rozkładam się na kanapie, włączam TV i rozkoszuje się chwilą.
I tak niektórzy powiedzą, serio po czym Ty jesteś zmęczona? Przecież siedzisz cały dzień z dzieckiem. Taaaa jasne - jeśli jesteś mamą to wiesz o czym ja mówię.
Poniżej filmik przedstawiający kawałek naszego dnia.

5 komentarzy:

  1. Niestety syf po jedzeniu nie mija wraz z wiekiem. Ja po moich muszę odkurzać po każdym posiłku bo zawsze podłoga wygląda jakby jedli pod stołem,a nie przy stole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :) Niekiedy myślę, że przydał by się pies do zlizywania resztek z podłogi i kury do zbierania miliarda okruchów :)

      Usuń
    2. mogę wypożyczyć psa :)

      Usuń
  2. I dlatego kocham, gdy jest ciepło i można wyeksportować dzieci na dwór na cały dzień. Ba, nawet jeść na świeżym powietrzu i problem z bałaganem dużo mniejszy :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...