wtorek, 29 grudnia 2015

"20 bajek do czytania przed snem" Uwaga! Czas do krainy pierzyny.

Po całym dniu harców, zabawy i zdobywania świata nadchodzi wieczór i szykujemy nasze pociechy do snu. A co najlepiej działa aby zapędzić maluchy do łóżek? Zdecydowanie według mnie czytanie bajek. Mogę wam polecić książkę specjale napisaną do tego celu.
"20 bajek do czytania przed snem" autorstwa Tamary Michałowskiej, to bajki gdzie w większości głównymi bohaterami są zwierzęta, akurat my z Jasiem jesteśmy na etapie wielkiej fascynacji wszelkimi stworzeniami.
Poznajemy przygody zwierząt żyjących na farmie Pimpusia, jagodowego króla, zakochanego misia, małą Estelkę, trzech młodych gniewnych czy przedszkolaków poszukujących skarbów. Czytając przenosimy się w fantastyczny świat przygód, gdzie nie tylko śmiejmy się i wzruszamy ale także uczymy. Każda z 20 bajek ma za zadanie przekazać dzieciom i nam rodzicom bardzo cenne informację, które tak oczywiste często zostają przez nas zapomniane.
Truteń Tymek, uświadamia nam, że warto mówić naszym najbliższym słowo "kocham", a czas z nimi spędzony jest czymś niezwykłym i bezcennym. Wąż Ssyczek zapalony kolarz pokazuje nam, że aby osiągnąć sukces i być mistrzem w danej dziedzinie trzeba się bardzo dużo uczyć. Źrebaczek Maczek nie słuchał się swojej mamy i przyjaciół, co o mały włos nie skończyło się źle. Przecież nasi najbliżsi chcą dla nas jak najlepiej, o czym Maczek teraz już dobrze wie. Trzej chłopcy Kamil, Kuba i Mateusz na własnej skórze przekonali się, że nie wolno robić drugiemu, co nam nie miłe i zapamiętają tą lekcję do końca życia dzięki zwierzętom z farmy. Dowiadujemy się również, że każdy z nas jest inny, dlatego świat jest ciekawszy bo różnorodny, każdy posiada swoje unikalne zdolności.

Bajki różnią się od siebie długością, niektóre mają tylko 2-3 strony, inne dużo więcej ale na końcu każdej znajdziemy jakiś morał. Zobaczymy tutaj nie tylko ciekawą teść ale także, to co jest w życiu ważne i jak powinniśmy się zachować w danej sytuacji. Dobrze, że książkę można czytać wiele razy bo jest tam mnóstwo rzeczy godnych zapamiętania!
Ilustrację są doskonale dopasowane do każdej strony a to wszytko sprawka Marty Długołęckiej, Grażyny Motylewskiej, Artura Piątek, Moniki Stolarczyk oraz Jarosława Żukowskiego.
Zdecydowanie warto sięgnąć po tą książkę i ją przeczytać.

Dane techniczne:
Tytuł: "20 bajek do czytania przed snem"
Autor tekstu: Tamara Michałowska
Ilustrator: Marta Długołęcka, Grażyna Motylewska, Artur Piątek, Monika Stolarczyk, Jarosław Żukowski
Wydawnictwo: Siedmioróg
Liczba stron: 28
Oprawa: miękka
Wymiary: 25 x 25 cm
Możecie kupić ją TU

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Akcesoria kuchenne. Sztućce dla dzieci i nie tylko.

Niedawno zaczęłam poszukiwać zestaw sztućców dla Jasia.Wybór nie jest łatwy. Na rynku znajduje się mnóstwo wspaniałych ofert. Jasio ma 23 mc i sam potrafi bardzo ładnie nimi się posługiwać. Zawsze chciał robić to tak jak my, takimi samymi sztućcami. Zaczynaliśmy oczywiście od plastikowych jednak one u nas się nie sprawdziły, bo jak na taki widelec nabić kawałek mięsa? Po jedzeniu byliśmy bardziej zmęczeni niż najedzeni. Jednak zestaw dla dorosłych jest jeszcze za duży więc co robić? Polecam coś pomiędzy, czyli zestaw sztućców metalowych dla dzieci.
Poniżej kilka moich propozycji. Może akurat coś przypadnie wam do gustu.

Zestaw pierwszy to elegancki komplet z niedźwiedziem polarnym.


Następny zestaw ze zwierzątkami.

Dla fanów motoryzacji.

Pirackie. Do abordażu! Jedzenie to prawdziwa przygoda.
Moja przyjaciółka z dzieciństwa pszczółka Maja

Na koniec jeszcze kilka gadżetów, które mogą się przydać w kuchni, kiedy mamy małe dziecko.
Specjalny nóż i obieraczka, jeśli rośnie nam mały masterchef, który chce nam pomagać podczas gotowania.
Kieliszki do jajek. Jak na nie patrzę to od razu przypomina mi się dzieciństwo.
Znalazłam jeszcze takie coś jak podstawka do gotowania jajek w mikrofalówce, ciekawe czy się sprawdza.

 Wszystkie produkty znajdziecie na stronie https://www.bellodecor.com.pl/

Trójkąty, koła i kwadraty! Uczymy się kształtów.


Zimowe wieczory, są coraz dłuższe. Warto je wykorzystać na zabawę i naukę z dzieckiem. Jasio uwielbia harce na dworze, jednak po godzinie 16 robi się już ciemno i wtedy szukamy sobie innych zajęć. Najlepiej połączyć przyjemne z pożytecznym, co w brew pozorom wcale nie jest takie trudne.
Nauka i zabawa w jednym! Jak najbardziej tak.
Z pomocą przybyło nam CzuCzu. Stworzyli idealny produkt, który rozwija logiczne myślenie i uczy rozpoznawać kształty.

Już jakieś 7 mc temu zaczęliśmy zabawy z kołem, jest to pierwszy wynalazek człowieka, od niego wszystko się podobno zaczęło. Puzzle okazały się hitem. Jasio sam domagał się zabawy z nimi. Doskonale wiedział gdzie są schowane, zabierał nas pod szafkę i pokazywał palcem. Gdy udawaliśmy, że nie wiemy o co chodzi, wciskał się nam na ręce i pokazywał CzuCzu. Zestaw "Koło" należy do bardzo prostych, do okrągłego otworu należy włożyć koło i dopasować obrazek. Idealny do stawiania pierwszych kroków w świecie puzzli.
Kiedy opanowaliśmy już pierwszą figurę (koło) to przeszliśmy na kolejny etap. Teraz odkrywamy trójkąt i kwadrat, które też odegrały ważną rolę w rozwoju człowieka. Radość z odpowiedniego dopasowywania kształtów jest zawsze nagradzana brawami. Jaś z dumą pokazuje mi swoje osiągnięcia. Uwielbiam obserwować jak nabywa nowe umiejętności i uczy się nowych rzeczy.

Obecnie doszliśmy do etapu, kiedy mieszam mu wszystkie kształty i sam dobiera odpowiedni element do danego otworu. Rośnie mi mały spryciarz. 

W każdym opakowaniu znajduje się 8 dwustronnych kwadratowych puzzli. Wykonane są z twardej tektury, idealnie nadają się do trzymania przez małe rączki. Na każdym z nich znajduję się kolorowy obrazek. Jak na razie Jaś interesuje się dopasowaniem odpowiednich kształtów do otworów. Obrazek nie gra znaczącej roli, ale jak się przy okazji uda to jest wielka radość. Może i na to przyjdzie kiedyś pora? Cena też jest świetna dlatego polecam je z ręką na sercu.






sobota, 19 grudnia 2015

Co najbardziej lubię w świętach?


Święta to prawdziwie magiczny czas. Rodziny się jednoczą, na bok odchodzą kłótnie i urazy, wszyscy łaskawiej na siebie spoglądamy i wybaczamy całoroczne "grzeszki".

Co ja najbardziej lubię w świętach?
Miasto.
Czekam z niecierpliwością jak miasto zostanie przystrojone w kolorowe lampki. Kiedy rozbłysną tworzą super atmosferę oraz świąteczny klimat. Wychodząc wieczorem na spacer podziwiam rozświetlone figury, kolorowe budynki i czuję się naprawdę wspaniale! Pewnie będziecie się dziwić, ale mi nie przeszkadzają świąteczne piosenki w sklepach i tak mogę usłyszeć 1000 razy "Last Christmas". Nawet z tego powodu nie mam nudności, w końcu to tylko jeden taki miesiąc w całym roku. Wystawy sklepów przechodzą istną metamorfozę. Kuszą świąteczną szatą, choć mnie sklepy zawsze kuszą, zwłaszcza te z ciuchami. Całą sobą chłonę ten wielkomiejski świąteczny czar.

Mieszkanie.
Gadżety? Jestem fanem świąt ale jeśli myślicie, że zobaczycie u mnie mnóstwo ozdób porozkładanych w każdym kącie, to zdecydowanie mówię: nie. Jest kilka świątecznych rzeczy, takich jak stroik. Największą atrakcją jest zdecydowanie choinka, oczywiście żywa (nie ma innej opcji). Przystrojona sprawia, że nadaje niepowtarzalny klimat w całym mieszkaniu i do tego roznosi się ten cudowny zapach. On "ma tę moc". Nie przeszkadza mi nawet fakt, że igły padają i ciągle jest brudno. Odkurzacz i miotła stają się moimi nieodłącznymi przyjaciółmi. Jeszcze raz powtarzam żywa choinka to prawdziwy must have świąt.

Jedzenie.
Każdy wie, że jestem łakomczuchem i lubię obżarstwo. Jak na prawdziwą Polkę przystało ubóstwiam pierogi, najlepsze były te, które robiła moja św. pamięci babcia. Nigdy nie zapomnę tego smaku. Co jeszcze pysznego można u mnie zjeść?  Rybę po grecku, śledziki, krokiety, zupę grzybową (grzyby z lasu, który jest niedaleko domu mojego taty), barszcz z uszkami, jarskie gołąbki, karpia i moją ukochana makówkę, na którą czekam cały okrągły rok. Pochłaniam wtedy jej nieprzyzwoite ilości co niestety odbija się na mojej figurze. Jest jeszcze coś, czego nienawidzę od dziecka. To kompot z suszu, bleeeeee..... śni mi się niekiedy taki koszmar, ze muszę go pić.

Prezenty. 
Nie będę się rozpisywać, lubię robić i lubię dawać.

Inne.
Lubię otrzymywać i wysyłać kartki świąteczne. Uważam, że to wspaniały zwyczaj, który troszkę odchodzi do lamusa co bardzo mnie smuci. To takie cudowne otrzymać życzenia od kogoś, kto nie zrobił opcji w telefonie wyślij do wszystkich, wierszyk skopiowany z internetu gdzie wkład własny wynosi zero. 
Pasterka tak wyczekiwana po zjedzeniu uroczystej kolacji wigilijnej, wtedy wchodzimy do przystrojonego kościoła i po raz pierwszy możemy zaśpiewać "Bóg się Rodzi..."
Spotkania rodzinne, możliwość nacieszenia się najbliższymi. Zatrzymania się na chwilę w tym pędzie codziennego życia. 

Jeśli jeszcze tego nie wiecie to właśnie za 5 dni są już święta! Tylko bez paniki, na pewno ze wszystkim zdążycie. 

PS. Wpis powstał w ramach akcji Wspólne blogowanie przy choince którą stworzyła Oli Loli New Life.

 

środa, 16 grudnia 2015

Akwarium to dobry wybór!


Każde zwierzę, płaz, gad lub inne żywe stworzenie, które trzymamy w domu wiąże się przede wszystkim z odpowiedzialnością. Decydując się na wpuszczenie do domu jakiejś żywej istoty (nie mówię tu o pająku, który mieszka za lodówką) powinniśmy traktować je jak pełnoprawnego członka rodziny.
Przy wyborze ukochanego milusińskiego przeanalizujmy:
- ile mamy czasu wolnego, który możemy mu poświecić,
- czy mamy odpowiednie warunki w domu dla niego,
- jakich nakładów finansowych będzie wymagać (co byśmy nie poszli z torbami),
- czy ktoś w domu jest na coś uczulony,
- czy często wyjeżdżamy i możemy go ze sobą zabrać lub komuś zostawić.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, że po 2 tygodniach zaczynamy się czuć zmęczeni nowymi obowiązkami i zwyczajnie oddajemy naszego przyjaciela. Wszystkie żywe istoty mają serca, które tak samo biją jak nasze, mają uczucia więc nie rańmy ich.
Dlatego my zdecydowaliśmy się na rybki! A dokładniej rzecz ujmując, mój mąż się na nie zdecydował a ja zwyczajnie nie oponowałam. Jako przykładna żona (dodatkowo skąpa jeśli chodzi o męża) zorganizowałam mu akwarium i tak zaczęła się nasza historia i trwa już ponad rok. On uwielbia spędzać przy nim czas, ulepsza je, aranżuję i obserwując je. Przyznam się, że ostatnio mieliśmy małe problemy z roślinami ale odkryliśmy coś takiego jak technika co2. Teraz w naszym zbiorniku jest naprawdę zielono.
Plusy z posiadania rybek:
- wieje, leje, rzuca żabami, ufff  z rybkami nie trzeba wychodzić na spacer,
- nie niszczą mebli,
- nie brudzą mieszkania,
- nie są głośne więc niezadowoleni sąsiedzi z głowy,
- nie zniszczą twoich ulubionych butów,
- jak wyjeżdżamy to specjalne urządzenie samo je karmi.
Jeśli chcecie mieć rybki ale nadal się wahacie to ja zdecydowanie polecam.

wtorek, 15 grudnia 2015

Spotkajmy się w Łodzi - spotkanie blogerek


21 listopada, tą datę wspominam bardzo miło ponieważ włąsnie wtedy w Łodzi w kawiarni Tubajka odbyło się spotkanie blogerek zorganizowane przez Sylwie, która prowadzi bloga Zadbana Mama.
W dziewiątym miesiącu ciąży sama nie odważyłabym się podróżować, więc moim szoferem był mąż, który w tej roli spisał się na medal, nawet załatwił mi wygodne krzesło, żebym mogła spokojnie wysiedzieć całe spotkanie.
Wszystko zaczęło się od prelekcji Pani Agnieszki Wojtowicz właścicielki i założycielki firmy Effective Nails. Opowiedziała ona pokrótce o marce oraz o tym jak samemu wykonać hybrydę i ją usuwać. Powiem szczerze, że bardzo mi się to podobało, wcześniej wiedziałam tylko tyle ile podpatrzyłam u kosmetyczki.

Kolejna prezentacja obyła się z marką AVON, gdzie Pani Renata Piskorz Ejtaszewska opowiadała nam o firmie. Dawała wskazówki jak prawidłowo aplikować produkty i dbać o naszą skórę. Dowiedziałam się, że źle nadkładałam krem pod oczy. Teraz już jestem przeszkolona w tym temacie i wiem co i jak.
Paulina Frontczak Pawłowska autorka bloga Laydymami, którą osobiście bardzo lubię przygotowała prezentację pod tytułem „I Ty posiadasz siłę podświadomości”. Opowiedziała wspaniałą historię o życiu swojego wujka i o tym, jaki wpływ mamy na własne otoczenie w bardziej świadomy sposób lub nie. Dzięki tej prezentacji naładowałam akumulatory do pełna pozytywną energią! Korzystając z okazji chciałam ci Paulino bardzo za to podziękować.

W doskonałych humorach udałyśmy się na obiad i pogawędki, których zawsze jest jakoś mało, bo czas płynie wtedy zdecydowanie za szybko.
Z pełnymi brzuchami wróciłyśmy do sali, gdzie czekała na nas Pani Róża Grudzińska, właścicielka marki HobiBobi, od razu muszę wam powiedzieć, że jest przemiłą i ciepłą osobą. Opowiedziała nam swoja własną  życiową historię o tym, że nie zawsze jest łatwo ale trzeba dążyć do celu nawet pod prąd. Ona jest świetnym przykładem, determinacji, motywacji oraz tego, że można coś zbudować od przysłowiowej złotówki.

Izabela Kornet autorka bloga The Secret of Healing przygotowała dla wszystkich uczestniczek warsztaty z produkcji ekologicznych maseczek do twarzy. Iza wytłumaczyła nam jak odpowiednio dobierać składni do naszej skóry i w jaki sposób je łączyć. Ja stworzyłam dla siebie delikatną maseczkę dzięki której mogłam się troszkę zrelaksować w domu.
Na samym końcu obyło się losowanie upominków oraz licytacje. Wszystkie fundusze, które zostały zebrane zostały przekazane na rzecz Mikołaja, którego mama zaszczyciła nas swoją obecnością podczas loterii.

Do domu wróciłam z mnóstwem pozytywnej energii, dobrego humoru i motywacji do działania. Jak zwykle żałuje, że wszystko tak szybko minęło i nie zdążyłam się nagadać ze wszystkimi.
Poniżej sami możecie zobaczyć jakie skarby przywiozłam z tej wspanialej wyprawy.



Dziękuję wszystkim sponsorom. 




poniedziałek, 14 grudnia 2015

Poród. Cała prawda i nie tylko.

Już od kilku dni jestem szczęśliwą mamą dwóch wspaniałych chłopców. Każda z nas przeżywa poród i połóg zupełnie inaczej. Ja chcę podzielić się z wami moimi odczuciami, spostrzeżeniami z tych ważnych dni, których się nigdy nie zapomina.

Dwa razy miałam cesarskie cięcie, co według ostatnich nowości internetowych wyklucza mnie z grupy "rodzących". Ja... przecież leżałam sobie wygodnie, plotłam wianki, kiedy to lekarze wyciągali ze mnie dziecko.
Pierwszy poród 2014 rok, 18 godzin bólu, potu, jęków, stęków i nic! 10 cm rozwarcia, skurcze parte i nic! Jaś postanowił odchylać głowę do tyłu i napierać twarzą, zero litości dla matki.
Drugi poród 2015 rok, następne cięcie cesarskie tym razem miałam wskazania do tego zabiegu więc nie miałam wyboru.


Moje wrażenia.

Za pierwszym razem ciągle myślałam o porodzie i bólu jaki z nim się wiąże ale jednak nie spodziewałam się, że prędzej zapomnę jak się nazywam niż to jak się czułam. Dodatkowo w pierwszej ciąży żyłam w błogiej nieświadomości, że po porodzie mój brzuch będzie wyglądał tak jak przed ciążą. Nic bardziej mylnego! Wyglądałam jak w 5 mc ciąży i na dodatek on i ja całkowicie nie współpracowaliśmy każde z nas, zdecydowanie żyło sobie osobno, zgraliśmy się dopiero po kilku dniach. Tym razem jest mniejszy ufff.... taki 3-4 mc i od razu współpraca się układa.

Karmienie piersią. 

Uwielbiam to robić, jednak początki nie były takie fajne. W trzeciej dobie przychodził tzn. nawał pokarmu. Moje piersi podwoiły swoją objętość (a nigdy nie miałam małych) i stawały się obolałe. Jedyne wyjście z sytuacji to odciągnie pokarmu laktatorem czego bardzo nie lubię robić. Jestem leniem i mycie tej całej machiny za każdym razem jest uciążliwe.  Dodatkowo w pierwszej ciąży miałam problemy z obolałymi i pękającymi brodawkami w pierwszych tygodniach. Niekiedy jak przystawiałam Jasia to przez pierwsze 15 sekund wydawało mi się, że pirania zaatakowała moją pierś, jednak szybko minęło. Teraz ze Stasiem ominęły mnie te dolegliwości a bardzo się tego bałam, że na nowo będę musiała przechodzić ten ból.

Jak po cesarce dochodziłam do siebie?

Najgorsze były pierwsze dni, wszystko bardzo boli, najbardziej podnoszenie się z pozycji leżącej. Wtedy cierpią najmocniej nasze mięśnie brzucha, zdecydowanie nie da się o nich zapomnieć. W szpitalu pomagają ci tylko w pierwszej dobie przy niemowlaku, ale to dlatego, że po znieczuleniu nie możesz się podnosić przez pierwsze 6h. Jednak i tak przez większość czasu dziecko jest przy mamie. W następnym dniu jesteś już zdana tylko na siebie. A każde wstawanie z łóżka to koszmar, jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Nie można dźwigać, a przy drugim dziecku nie jest to takie łatwe. Niekiedy muszę podnieść jednego i drugiego. Masakra. A nie zawsze mogę liczyć na swojego męża, bo jest w pracy. Szwy ściąga się w 7 dobie po zabiegu i jest to bezbolesne, przynajmniej jeśli chodzi o mnie.

Oczywiście są to wyłącznie moje odczucia, bo przecież zdążają się "szczęściary", które rodzą w 30 minut, na następny dzień czują się świetnie a ich figura jest bliska ideałowi, ja do nich niestety nie należę. 

niedziela, 13 grudnia 2015

Opowiem, ci mamo "Skąd się bierze miód" i "Co robią samoloty"

Czy wiecie skąd się bierze miód zanim wyląduje na naszej kanapce lub osłodzi nam herbatę? Co robią pszczoły przez cały rok? Czy powiedzenie "pracowity jak pszczółka" jest prawdziwe? Na te i inne pytania zajdziecie odpowiedz w książce pod tytułem "Opowiem, ci mamo, skąd się bierze miód".
Ta pozycja jest prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat pszczół i wszystkiego co ich dotyczy. Zaspokoi ciekawość nawet najbardziej dociekliwych maluchów. Grube kartonowe kartki sprawiają, że przetrwa nawet najcięższe próby i będzie rosła razem z dziećmi.
W pierwszym etapie oglądamy przepiękne ilustracje, które stworzyła Katarzyna Bajerowicz. Zachwycają niezwykłą ilością detali i jakością wykonania. Następnie przechodzimy do czytania wierszy idealnie dopasowanych i przekazujących całą masę szczegółowych informacji. Na koniec, kiedy jesteśmy już prawie ekspertami w dziedzinie pszczół możemy wykonać bardzo ciekawe prace plastyczne i choć na chwilę zostać małym pszczelarzem! Dzięki temu książka szybko się nie znudzi i długo pozostanie w centrum zainteresowania. Jest to pozycja, którą warto zostawić i przekazać następnym pokoleniom.





Dane techniczne:
Tytuł: Opowiem, ci mamo, skąd się bierze miód
Autor tekstu: Katarzyna Bajerowicz i Marcin Brykczyński
Ilustrator: Katarzyna Bajerowicz 
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 28
Oprawa: twarda
Wymiary: 200x280 mm
Możecie kupić ją TU


Jeśli kochacie podniebne przygody i bujanie w chmurach, to książka "Opowiem, ci mamo, skąd się biorą samoloty", jest stworzona dla was.
Głównym bohaterem a raczej przewodnikiem jest Wilga - mały polski wielozadaniowy samolocik, który pokazuje nam podniebny świat, w którym żyją samoloty. Uwierzcie mi one nigdy się nie nudzą! Poznajemy wiele rodzajów podniebnych maszyn takich jak np.: samoloty transportowe, pasażerskie, wojskowe, helikoptery, szybowce, balony itp.
Samoloty są pokazane w przeróżnych sytuacjach np.: na lotnisku, podczas mycia, lotu itp., dzięki czemu możemy dokładnie prześledzić wszystkie ich czynności. W książce główną role odgrywają piękne ilustracje, które stworzył Artur Nowicki, dzieci mogą przy nich rozwijać swoją wyobraźnię opowiadając nam o samolotach które widzą, ćwiczyć spostrzegawczość oraz logiczne myślenie.
Tak jak w pozostałych pozycjach z tej serii są tu grube kartonowe strony, które idealnie pasują do małych rączek. 
Doskonałym uzupełnieniem całości są króciutkie wiersze, które napisał Marcin Brykczyński, są prawdziwą "wisienką na torcie" i nadają całej książce charakteru.






Dane techniczne:
Tytuł: Opowiem, ci mamo, skąd się biorą samoloty
Autor tekstu: Marcin Brykczyński
Ilustrator: Artur Nowicki
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 28
Oprawa: twarda
Wymiary: 200x280 mm
Możecie kupić ją TU

piątek, 4 grudnia 2015

"A w moim domu ciepło, cieplutko...."

"A w moim domu ciepło, cieplutko...." Agnieszki Frączek.
Pozycja, którą przeczytałam jednym tchem. Jest to zbiór krótkich rymowanek, nadaje się zarówno dla mniejszych dzieci, które nie potrafią jeszcze długo skupić uwagi jak i dla starszych. 
Przepiękne ilustracje, które przygotowała Iwona Cała doskonale oddają całą atmosferę wierszy. Książka ma twardą okładkę a strony wykonane są z bardzo grubego papieru, dzięki czemu łatwo się je przewraca.

Książka pełna magii, opowiada o tym co jest najbliższe naszemu sercu. Czyli o rodzinie i domu, bo przecież to ich zawsze w nim nosimy gdziekolwiek byśmy się znajdowali.
Dowiadujemy się w niej jak funkcjonuje dom, a mama wymyśla bzdurki dla córki. Tato co cuda zdziałać potrafi: "z widelca, dwóch kółek i szmatek wielgachną zmontuje armatę". Spotkamy też siostrę i fajnego brata, psa o czterech łapach. Dziadka co jest już tylko wspomnieniem. Magiczne domowe przedmioty, takie jak stół i inne klamoty.
Wiersze obfitują w wiele pozytywnych emocji takich jak miłość, przyjaźń, rodzinne ciepło. Informują jak ważne jest przytulanie, a duże zmartwienia można zamknąć w klatce, oddać do z o.o. i po kłopocie.
Mój ulubiony wiersz jest o sklepiku trzy kroki stąd, gdzie można kupić niezwykłe rzeczy takie, których nam dorosłym najbardziej brakuje np. pół litra wolnego czasu, przerwę w pracy, wakacji wielką konserwę!
Ja osobiście marzę by zrobić wielkie zakupy w takim miejscu.

Dane techniczne:
Tytuł:  "A w moim domu ciepło, cieplutko...."
Autor: Agnieszka Frączek
Wydawnictwo: AWM
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Wymiary: 15 x 22 x 2 cm
Możecie kupić ją TU
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...