środa, 6 lipca 2016

Moje top 5 "UROKÓW" macierzyństwa.

Moje top 5 "UROKÓW" macierzyństwa.

Macierzyństwo, to bardzo trudny temat a jakie są jego uroki? Dzisiaj przedstawiam Wam moje top 5 "UROKÓW" macierzyństwa.

Pierwszy: zabawki.

Pominę fakt, że jest ich naprawdę dużo i moje mieszkanie zdecydowanie nie wygląda już jak z katalogu wnętrzarskiego. Wolnej przestrzeni zwyczajnie brak. Kiedy stałam się rodzicem całkiem rezolutnego 2,5 latka przekonałam się, że te klocki LEGO potrafią być niezłą bronią. Nadepnięcie na takiego "małego dziada" okupione jest niesamowitym bólem i kilkoma zdrowaśkami wypowiadanymi w myślach. 
Zabawki interaktywne czyli z serii grające, migające i gadające, też potrafią dać się we znaki. Usypiam dziecko 1,5h po czym złażąc w egipskich ciemnościach z łóżka nie wiadomo skąd pod stopą pojawia się "coś" co zaczyna niesamowicie się drzeć i nagle słyszysz "Mama?" Jupiiii!!! Kolejna 1h z głowy. 
Lekki zawał serca, kilka siwych włosów? Znam na to świetny sposób, szczeniaczek uczniaczek to załatwi. Komu stanęło serce, kiedy w nocy idąc do WC usłyszał "widzę cię"! Od teraz zawsze pilnuję, żeby w nocy był wyłączony. 
Zdarza mi się, że wstaje lekko niewystarczające a i połamana. Niby nic nowego, bo jako mama dwójki małych dzieci jestem wdzięczna, kiedy w jednym ciągu przesypiam więcej niż 4h, jednak jest coś jeszcze. Okazuje się, że w moim łóżku często znajduje się jakiś bliżej niezidentyfikowany obiekt, który jest częścią jednej z miliona zabawek leżących kilka metrów dalej. Nie, żebym była księżniczką na ziarnku grochu, bo z tym nie miałabym problemu, ale "coś" rozmiarów sporej śliwki już mi przeszkadza. Naprawdę staram się pilnować, żeby wszytko było na swoim miejscu, albo chociaż w okolicach swojego miejsca, ale niekiedy jednak przegrywam i wtedy "dzieje się". 

Drugi: jedzenie.  

Codziennie wymyślam menu obiadowe. I staram się, żeby wkoło nie jeść tego cholernego kotleta, żeby było zdrowo i kolorowo. Jedzenie jest dla mnie ważne, zwyczajnie je lubię, sprawia mi przyjemność nie jest dla mnie tylko produktem potrzebnym do przetrwania i egzystowania. Niestety, niekiedy moje wysiłki nie są doceniane (całe szczęście tylko niekiedy). Kiedy podaję mu ten pełnowartościowy posiłek z taką wielką dumą i poczuciem spełnienia misji rodzicielskiej, a on mówi "nie, mamusia bleeee...". Młodsza wersja nie jest lepsza jak mu coś nie podejdzie nie ma litości zwyczajnie wypluje robiąc słodkie pfffff...... i wtedy jedzenie jest na mnie, na podłodze, na ciuchach i ścianie. Jedno pffff .....potrafi zrobić niezłą zadymę. 

Trzeci: ciuchy. 

Nie mogę się wypowiadać w kwestii dziewczynek, mój dom zdominowali faceci i mogę śmiało stwierdzić fakt, mój kosz na pranie jest bez dna, a przynajmniej ja osobiście dawno go nie widziałam. Dzień bez prania jest dniem straconym, dodatkowym bonusem są wszelkiego rodzaju plamy. Oczywiście najgorsze robią się na najlepszych ciuchach, tych odświętnych i wtedy kombinujesz na 101 sposobów jak pozbyć się dziadostwa z jego ulubionej koszulki. 

Czwarty: moja kochana ciepła herbata.   

Serio ciepła herbata jest na wagę złota. Niby nic, a jednak luksus. Czy twoje dziecko też ma czujnik w tyłku? Moje na pewno ma! Uwielbiam gorącą herbatę, ale zwyczajnie niekiedy wylewam ją do zlewu po 3 podgrzaniach w mikrofalówce. W pierwszych miesiącach życia moich dzieci robiłam ją po 22 godzinie jak cały dom spał i rozkoszowałam się tym, choć niekiedy tą błogą chwilę przerywał płacz (czyli czujnik się włączył). 

Piąty: pełna pielucha. 

Ten moment, kiedy śpieszysz się niemiłosiernie, wyszykujesz całą gromadę. Wystrojona, wypachniona wkładasz buty, podnosisz malucha, by włożyć go do wózka i czujesz, że zrobił soczystą dwójkę! Zimą jest jeszcze lepiej, bo zarówno ty, jak i dziecko macie na sobie dodatkowo milion warstw do ściągnięcia. Mogę rzec jedno: niech moc będzie z tobą.

A jak jest u Was?

8 komentarzy:

  1. Ja mogę się wypowiedziec na temat ubranek dziewczynek :) Nie zmienia to faktu, że kosz jest ciągle pełen ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafione w punkt! Brawo! Rozweseliłaś mnie, normalnie jakbym widziała Nas w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam Ci zafundować troszkę uśmiechu na twarzy ;D

      Usuń
  3. O, rany, przypomniałaś mi, że wczoraj prania z pralki nie wyciągnęłam!!! ;)
    U nas jedno pranie dziennie to całkowite minimum, czasem się nawet 3-4 zdarzają, koszmar jakiś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie napisane :) my co prawda niedługo roczek skończymy dopiero, ale zabawki są wszędzie...kawy też nie mogę wypić spokojnie, ale to dopiero początek... :) Przyjmiemy to na klatę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...