Wczoraj wybraliśmy się na polowanie choinki, powiem wam, że wcale nie było łatwo. Stoisk dużo ale żadna nie podobała nam się. Szukaliśmy, szukaliśmy miała być taka mniejsza mająca z 1 metr. Jak wiadomo założenia i plany nie zawsze pokrywają się z efektem, więc nasze drzewko ma jakieś 1,5 meta!
Zdecydowaliśmy się na żywą ze względu na niepowtarzany śliczny zapach który wypełnia nasze całe mieszkanie ! (choć Ł stwierdził, że zapach choinki kojarzy mu się nie tylko ze świętami ale niestety z pogrzebem też ;p)
Kiedy Jaśko już śnił o suchych pampersach i pysznym mleku, zabraliśmy się do przystrajania. Jest to moja ulubiona cześć która sprawia mi wielką radość i przyjemność, już od dziecka zawsze czekałam na ten moment. Nigdy nie czekałam ze to na moment rozbierania, pakowania ozdób i sprzątania.... wszelkimi sposobami trzeba było się wykręcić.
Dzisiaj rano (niestety było przez 7) kiedy Jaśko się obudził zauważył, że coś się świeci w drugim pokoju i od razu popędził na czworaka. Kiedy wpełzł do pokoju morda mu się cieszyła od ucha d ucha, nastąpiła wielka fascynacja. Matka była przekonana, że największą furorę zrobią światełka, ale nie...... pierwsze poszły w obrót gałązki dotykał i urywał igiełki. Także oświadczam ten, tego tamtego po niespełna dniu moja choinka już gubi igiełki ... może gubi nie jest najlepszym określeniem, traci będzie na miejscu. Następnie na radarze pojawiła się babką, ale stanowczo dałam do zrozumienia, że nie wolno, więc zadowolił się drewniana ozdobą którą udało mu się upolować. Serce się rozpływa kiedy mogę to wszystko oglądać, widzieć to zdziwienie, fascynację, ciekawość, szczęście. To będą nasze 1 święta i na pamiątkę udało mi się kupić 3 dzwoneczki z naszymi imionami. Zresztą sami oceńcie nasze dzieło, poniżej trochę zdjęć.
Podoba się ?