wtorek, 24 listopada 2015

(Nie) Chciane prezenty dla dzieci.


Wszyscy zastanawiamy się jakie prezenty kupić dzieciom, ale czy myślimy nad tym, czego nie kupić? Kuszą nas kolorowe reklamy, upusty, rabaty, niebywałe promocje łatwo się zagubić w tej konsumpcyjnej dżungli.


Poniżej kilka typów prezentów, które przed zakupem polecam mocno przemyśleć. 

Zwierzak - kupiony za zgodą rodziców z pełną świadomością obowiązków z tym związanych i odpowiedzialnością, jestem jak najbardziej "za". Jednak jeśli jest to niespodzianka od bliskich, bez wcześniejszych konsultacji z rodzicami dziecka, to ta decyzja nie jest dobra.
Nie każdy ma warunki do przyjęcia wymarzonego pupila. Rodzice nie są przygotowani na takie wyzwanie, a dziecko może mieć np. alergię. Zwierze staje się kolejnym pełnoprawnym członkiem rodziny. Dlatego to właśnie oni powinni decydować czy chcą ją powiększyć. Niestety często 1-2 mc po świętach wiele z wymarzonych pupili trafia do schronisk lub co gorsza na ulicę. Bierzmy odpowiedzialność za swoje czyny. My ze względu na nasze warunki i brak czasu, zdecydowaliśmy się na rybki, no i jeszcze od czasu do czasu jakiś pająk, to tu to tam, ale tylko tymczasowo.

Ciuchy - wchodząc do sklepu ogarnia Was chęć wykupienia połowy zawartości? Wszystko takie kolorowe i piękne. Jeśli nie znacie dokładnego rozmiaru, to się wstrzymajcie. Jeśli znamy rozmiar to uwaga! Rozmiar, rozmiarowi nierówny! Następna kwestia, czy traficie w gust malucha lub rodziców? Czy np. dziewczynce jest potrzebna następna wymyślna sukienka, którą założy może raz, zanim z niej wyrośnie? Ten zakup zdecydowanie skonsultuj z rodzicem.

Zabawki bez atestów/certyfikatów - jesteśmy w UE, a i tak możemy trafić na zabawki bez atestów. Takie produkty są niezwykle niebezpieczne dla naszych pociech. Zanim zakupisz prezent to zwróć szczególną uwagę czy jest on bezpieczny.

Gwizdek i inne głośne zabawki - jeśli nie lubisz rodzica daj na prezent dziecku gwizdek! Ale nie tylko o sam gwizdek chodzi, niektóre produkty wydają z siebie bardzo głośne dźwięki, od których po 10 minutach pęka głowa. Ja już raz przeszłam przez ten prezentowy koszmar, kiedy Jasio dostał ciuchcie. Po włączeniu myślałam, że będę musiała udać się z nim do laryngologa (z sobą też), znaleźliśmy rozwiązanie i zakleiliśmy taśmą klejącą głośnik. Dzięki temu trikowi poziom głośności był do zniesienia a dziecko zadowolone z prezentu.
 
A Wy znacie jeszcze jakieś "niechciane prezenty"? 

niedziela, 22 listopada 2015

"Pamiętnik Świętego Mikołaja. 7 tajemnic Świętego Mikołaja"

Starszy Pan z siwą brodą, czerwonym wdziankiem i stadkiem reniferów? Czy jest ktoś, kto nie wie o kim mowa? Zdecydowanie nie, bo wszyscy doskonale go znamy!
Mikołaj przynosi prezenty 6 i 24 grudnia do naszych domów, ale co robi przez resztę roku? Skąd się biorą prezenty? Kto dostarcza mu pocztę? Kim, są jego pomocnicy? Jak dowiaduje się, które dzieci są grzeczne? Co jada na śniadanie? Jeśli jesteście ciekawi, to odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w książce "Pamiętnik Świętego Mikołaja. 7 tajemnic Świętego Mikołaja".
 Książka składa się z siedmiu rozdziałów, gdzie poznajemy przeróżne perypetie Św. Mikołaja, dzięki czemu, przekonamy się jak bardzo ciekawe życie prowadzi. Czytamy między innymi o niezwykłej akcji ratunkowej małego wieloryba, który ugrzązł podczas odpływu i nie mógł wpłynąć z powrotem do morza. Podziwiamy bardzo odważną zamorską podróż, by powstrzymać piratów przed zatruciem wody. Odkrywamy tajemnicę zależności wielkości prezentów jakie otrzymujemy oraz metody ich produkcji i podrzucania. Na sam koniec jesteśmy świadkami tego, że wiara czyni cuda i nawet najskrytsze marzenia się spełniają.
Dodatkowym atutem jest to, że każdy z rozdziałów niesie przesłanie dla najmłodszych. Jedne z moich ulubionych to:
- "Nie szczędź nikomu miłości, a będą Cię kochać na całym świecie."
- "Święty Mikołaj zawsze mówi prawdę. Bierzcie z niego przykład."
- "Dopóki jest tajemnica, jest radość. Jak tajemnica zostanie odkryta, radość może zniknąć..."
Moim zdaniem jest to wspaniała książka dla każdego miłośnika brodatego darczyńcy, idealnie nadaje się na prezent bo przecież święta tuż, tuż.

Dane techniczne:
Tytuł:  "Pamiętnik Świętego Mikołaja. 7 tajemnic Świętego Mikołaja"
Autor:Adam Zabokrzycki
Wydawnictwo: Siedmioróg
Liczba stron: 122
Oprawa: twarda
Wymiary: 16,5 x 23,5 cm
Możecie kupić ją TU

wtorek, 17 listopada 2015

Ja piernicze, ale PIERNIK!

Uwielbiam pierniki i pierniczki! Jestem ich wielką fanką, więc postanowiłam się z wami podzielić szybkim przepisem na aromatyczny piernik. Dostałam go od mojej szwagierki, która robi go po mistrzowsku, choć mojemu też nic nie brakuję. Ostatnio myślę nad zmianą kuchni na białą taką jak tu http://www.indecotrojmiasto.pl/ , ale jak na razie musi to pozostać w sferze marzeń.  A teraz podwijamy rękawy i bierzemy się do roboty.

Co nam potrzeba:
100 g masła,
3/4 szklanki cukru,
2 jajka,
100 g miodu,
1 łyżeczka zimnej wody,
1/2 szklanki kwaśnej śmietany,
1 i 1/2 szklanki mąki,
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej,
1 łyżka kakao,
1 opakowanie przyprawy korzennej do piernika.

Wykonanie:
Masło ucieramy z cukrem, dodając żółtka, miód i łyżeczkę wody. Następnie dodajemy śmietanę, mąkę połączoną z sodą i nadal ucieramy aż do uzyskania gładkiej masy. Na koniec ubijamy białka i delikatnie mieszamy z masą.

Ciasto przekładamy do podłużnej formy ok. 25 cm, wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką. Wkładamy do rozgrzanego piekarnika 160 - 170C i pieczemy około 60 minut.
Ja dodatkowo przekrawam na połowę i smaruję powidłami a na wierzch daję czekoladę, czyli na bogato!

Smacznego!!! 

Zatrzymać czas. PRINTU - drukujemy emocje.

Dzień za dniem mija niepostrzeżenie, niekiedy trudno nam zauważyć jak wszystko wkoło się zmienia. Jaś ciągle wydaje mi się moim małym bobaskiem a tak naprawdę zaczyna być już kompanem do wspólnych zabaw, coraz bardziej samodzielny poznaje świat.
Uwielbiam robić zdjęcia i to właśnie na nich widzę jak bardzo się zmieniamy. Chwilę są bardzo ulotne, małe szczęścia, smutki oraz cały ogrom innych emocji, które przeżywamy na co dzień. Staram się zatrzymać choć na chwile czas za pomocą zdjęć, które później przeglądam z wielkim sentymentem.
Jestem jeszcze z pokolenia kiedy zdjęcia robiło się aparatem na kliszę, wszystkie potem trzeba było wywołać żeby zobaczyć efekt. Teraz w dobie aparatów cyfrowych i telefonów komórkowych robimy miliony zdjęć i często przechowujemy je na naszych komputerach. Jednak czy zawsze mamy czas na przeglądanie dużej ilości folderów? Z własnego doświadczenia wiem, że nie. Świetnym rozwiązaniem jest dla mnie foto-książka, którą możemy stworzyć jak tylko nam się podoba i przy pysznej kawie, przewracając strona po stronie wspominać najpiękniejsze chwile.
Pierwsza fotoksiażka jaką zrobiłam, powstała 5 lat temu po moim ślubie i to właśnie ją najczęściej oglądam a nie video czy fotografie zapisane w komputerze.
Teraz kiedy nasza rodzina się powiększyła, powstała kolejna foto-książka z najważniejszego roku życia naszego synka. Jako, że nie jestem uzdolniona graficznie, wybrałam gotowy szablon "LOVE", który od razu przypadł mi do gustu. Na stronie PRINTU jest wiele gotowych szablonów, gdzie wystarczy tylko wg. uznania umieścić swoje zdjęcia, bardzo proste w obsłudze, więc każdy da sobie z tym radę nawet jeśli z komputerami jest na bakier.
Jestem zachwycona wykonaniem i wysoka jakością druku, ja już myślę nad następną jak tylko Staś pojawi się na świecie. Polecam również foto-książkę jako prezent, idą święta więc może być to idealny upominek dla waszych najbliższych. 
Dodatkowo mam dla was niespodziankę! Jeśli chcecie sobie zrobić własną foto-książkę, to klikacie TU i pobieracie 40% zniżkę, która jest ważna 14 dni od momentu pobrania jej przez was. 
 A teraz pochwalę się Wam moim dziełem. 





Dziękuję PRINTU za wydrukowane emocje. 





niedziela, 15 listopada 2015

Dziewiąty miesiąc ciąży.


Sama nie mogę uwierzyć, że tak szybko mija czas. Już za niedługo nasza rodzina powiększy się o kolejnego malucha. A Ja znów zostanę mamą! Malutki różowy bobas, który tak cudnie pachnie.
Jak wiecie jest to moja druga ciąża i przebiega zupełnie inaczej.
Zdecydowanie przez dłuższy czas nie docierało do mnie, że jestem w "stanie błogosławionym". Oto krótkie podsumowanie.

Co bardzo denerwowało, męczyło i przeszkadzało?
- Początek ciąży, kiedy wszyscy pytali "wiesz już co będzie?" i potem "oby dziewczynka bo chłopca już macie". Naprawdę, a co za różnica! Będzie dziecko, oby zdrowe to nie sklep, że można sobie wybierać.
- Jak już poznałam płeć to znowu usłyszałam zbędne komentarze typu "szkoda, że nie dziewczynka...." No szkoda!  Nie, nie będzie falbanek, kokardek i herbatek z lalkami, będą wojny, bijatyki, zdarte kolana i kolekcja LEGO! I też będzie fajnie.
- Jak dotykają mój brzuch, czuje się jak eksponat, który można sobie pomacać, zdecydowanie narusza to moją prywatną przestrzeń.
- Czułam ciągłe zmęczenie, jednak nie miałam kiedy odpocząć. Teraz, gdy jestem w ciąży i mam malucha, który jest wulkanem energii nie da się odpocząć. Do tego gotowanie, sprzątanie, pranie, wstawanie w nocy do Jasia lub do WC i jego pobudki o 5:20 (ufff teraz wstaje już około 6:30).
- Waga, która nieustannie pokazuje coraz więcej, nie ma dla mnie litości, ale nadzieję mam, że schudnę. Ciągle trzymam się tej myśli.
- Najtrudniejszy dla mnie był pobyt w szpitalu. Trafiłam tam w 29 tygodniu i przebywałam 31 dni. Strach o Stasia i rozłąka z Jasiem na tak długo był dla mnie prawdziwym wyzwaniem.

Co daje mi najwięcej radości?
- Kiedy pierwszy raz w czasie badania usłyszałam bicie serca mojego drugiego dziecka , popłynęły mi łzy. Była to magiczna chwila.
- Pierwszy kopniak! O tak, uwielbiam jak się wierci w brzuchu. Teraz pod koniec ciąży jak chce mi połamać żebra, to może nie jest tak super.
- USG - super! Mogę podglądać co porabia mój drugi synek.
- Zakupy ciuszkowe - te wszystkie malutkie ubranka są takie słodkie, urocze i sieją spustoszenie w moim portfelu, ale radość i tak jest.
- Kiedy Jasio podnosi mi bluzkę, głaszcze mój wielki brzuch i daje mu buziaka, wtedy zostaje ze mnie tylko mokra plama bo rozpływam się tak po prostu.

Teraz wielkie odliczanie trwa, a mnie na sam koniec dopadły zatoki i strasznie się męczyłam, najlepszym sposobem byłby wyjazd nad morze http://www.burco.pl/, gdzie mogłabym powdychać dużo jodu. Niestety nie obeszło się bez antybiotyku ale dzięki temu powróciłam do życia. Czekam na mojego małego rewolucjonistę, który na nowo przewróci nasze już poukładane życie do góry nogami. Sprawi, że będę jeszcze bardziej zmęczona i szczeliwa. Na pewno razem z bratem będą wciąż testować moją cierpliwość, wytrzymałość i dorobię się kilku siwych włosów ale nie mogę się już doczekać.

czwartek, 12 listopada 2015

Biurka dla dzieci - inspiracje.

Kolorowanie, wycinanie, majsterkowanie to kolejny etap rozwoju w jaki wchodzi dziecko. Jan już niedługo kończy 22 mc, powoli rozglądam się za biurkiem dla niego http://akma-niedomice.pl/, chciałabym aby miał swoje własne miejsce gdzie będzie mógł tworzyć.
Niestety, wybór odpowiedniego mebla nie jest taki prosty, musi być on funkcjonalny, bezpieczny oraz idealnie pasować do pokoju dziecka. 
Poniżej kilka pozycji moich propozycji. 

Źródło: littleroom.pl

Wielofunkcyjne biurko domek.
Bardzo praktyczny mebel, złożony wygląda jak domek a po rozłożeniu zmienia się w biurko, jest też dużo miejsca do przechowywania wszelkiego rodzaju przyborów, które są potrzebne maluchom. Jedna cześć dachu domku pokryta jest czarną farbą po której można rysować kredą.
 Źródło: planeco.pl

Biurko domek - Kajtek.
Biurko proste a zarazem pomysłowe. Urzekający desing. Dostępne w kilku wersjach kolorystycznych.
 Źródło: fabrykawafelkow.pl

Biurko Guzik.
Biurko posiada zagłębienie w blacie na kredki lub inne przybory piśmiennicze, dodatkowo jest również otwór na kubeczek z wodą więc nie musimy się martwic, że zostanie wylana (co zdarza się często). Otwory na kubek są wykonane po obu stronach biurka, dzięki czemu sprawdzają się dla prawo jak i lewo ręcznych maluchów. Biurka dostępne w kilku wersjach kolorystycznych . 
Źródło:.ikea.com

Biurko Sundvik.
Biurko które idealnie pasuje do małych pomieszczeń. Otwierany blat kryje w sobie schowek na blok, kredki, farby i inne gadżety.  

 Źródło: mamaania.com.pl

Biurko Miś.
Biurko które od razu podbiło moje serce. Blat w kształcie głowy misia z otworami w "uszach" na przeróżne przybory do tworzenia swoich pierwszych "dzieł". Oryginalnie połączone krzesełko ze stolikiem jest dla mnie wielkim plusem. Stonowana kolorystyka sprawia, że będzie ono pasowało do większości pomieszczeń.


A wam które najbardziej przypadło do gustu?

środa, 11 listopada 2015

"Jaacie" torebki, że jaacie kręcę!


Torebka to atrybut każdej kobiety, nieodłączny gadżet w codziennych wyprawach do pracy, sklepu, na imprezę, do żłobka, przedszkola, piaskownicy itp. Ja uwielbiam różnego rodzaju torebki i uważam, że nigdy nie jest ich za mało. Kiedy zobaczyłam co oferuje firma Jaacie zaczęłam bardzo sumiennie obserwować jej fan-page'a.
Po dłuższym czasie miałam okazję spotkać się z twórczynią tych pięknych dzieł i porozmawiać z nią.

Marka Jaacie została wykreowana przez panią Kasie Jabłońską. Jest ona otwartą, miłą i tryskającą energią mamą dwóch synków, Bartka i Kuby. Pomysł na biznes można powiedzieć, że powstał "przy kołysce", kiedy to opiekując się dziećmi nagle stwierdziła, że ma trochę wolnego czasu. Pani Kasia szukała w internecie torebki dla siebie, wtedy przyszedł jej do głowy pomysł na stworzenie własnej. Gdy w głowie pojawiły się pierwsze projekty od razu przeszła do realizacji planu. Udowodniła, że "świat należny do odważnych"! Nie mając wcześniej styczności z maszyną, przeszła dwa kursy szycia. Po kursie nie pozostało jej nic innego jak zacząć tworzyć. Początki nie były łatwe ale trening czyni mistrza.
Pracownią stał się jej dom, a dokładanie stół, który wcześniej służył do spożywania wspólnych posiłków. Kiedy ma się wsparcie w swoich bliskich, na co ona nie może narzekać, wszystko jest możliwe.


Pani Kasia kocha motyle, dlatego nie przypadkowo możecie zobaczyć motyla w logo firmy Jaacie. Przy torebkach znajduje się również zawieszka w jego kształcie. Te piękne filcowe motyle jak powiedziała projektantka "są prawdziwą wisienką na torcie", czymś co nadaje charakteru gotowemu już produktowi. Oferta obejmuje sześć fasonów, których nazwy to łacińskie nazwy motyli i brzmią: Dalias, Papilio Graphium, Morpho, Charaxes, Danis.
W wywiadzie artystka udzieliła mi kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Np. Co wyjątkowego wyróżnia jej produkt na tle innych marek i dlaczego tak bardzo przyciągają uwagę?
Wszystkie torebki są wykonane z filcu, mają bardzo oryginalny kształt, który połączony jest z intensywnymi kolorami. Do tego kolorowe i oryginalne suwaki oraz paski co w końcowym efekcie daje niezłego powera. Wcześniej nie spotkałam nic podobnego, są innowacyjne i zdecydowanie kuszą wyglądem.
Zaletą jest bogata oferta kolorystyczna. Można je wykonać z każdego dostępnego koloru filcu i użyć dodatków, które ma w swojej ofercie.
Poza linią torebek, które są głównymi produktami marki, robi także naszyjniki oraz sezonowo bawełniane komplety czapek wraz z kominami
Jak marka Jaacie została wypromowana?
Jaacie zaczęła swoja działalność w maju 2015 roku, jednak szybko odnalazła swoje miejsce na lokalnym rynku. Pierwszy raz mogliśmy podziwiać ją we Wrocławiu na Ręki Dzieła Fest następnie ArtJarmark w Nikiszowcu i innych tego typu wydarzeniach.

Mimo tak krótkiej działalności odniosła już pierwsze sukcesy, ponieważ jedna z jej torebek była na Fashion Week w New York, gdzie dopełniała stroju Pauliny Jagodzińskiej. Muszę przyznać, że prezentowała się bajecznie.
Jeśli chcecie zobaczyć produkty Pani Kasi na żywo, to aktualnie stacjonarnie można je kupić w Fu-ku, Loft polscy projektanci oraz PKB Store, wirtualnie w handmademarket.pl oraz na stronie http://www.jaacie.com/.

Jestem pełna podziwu dla jej determinacji, bo produkty tworzone są z wielką pasją. Życzę z całego serca by dobra passa nigdy Cię nie opuściła. Życzę również spełnienia marzeń i otwarcia wymarzonej pracowni.
Wszystkie torebki i inne produkty możecie zamówić na stronie Jaacie oraz na FB Jaacie. Dodatkowo jeśli chcecie się więcej dowiedzieć o właścicielce i materiałach z których tworzy to zapraszam na bloga http://blog.jaacie.com/.

wtorek, 10 listopada 2015

"Mikołajek" kultowa książka dla dzieci.

Mam już 31 lat i przyznaje się, że po raz pierwszy przeczytałam kultową już książkę pod tytułem "Mikołajek" i wspaniale się przy niej bawiłam.
Jest to pierwszy tom przygód małego chłopca, który jest niezłym urwisem i wraz ze swoją paczką kolegów Alcesta, Ananiasza, Kleofasa, Gotfryda, Euzebiusza, Rufusa, Joachima i Makcencjusza przeżywa niesamowite przygody!
Główny bohater Mikołajek to, mały chłopiec, który zawsze chce dobrze, ale wychodzi jak zwykle, co kończy się  często bójką lub kuksańcami w nos. Zawsze z kolegami wychodzą z dobrą inicjatywą, tylko potem sytuacja nie do końca rozwija się po ich myśli.
Mistrzowskie ilustracje wykonane przez Sempe w połączeniu z niezwykle zabawnymi historiami sprawiają, że podczas czytania nie tylko uśmiechamy się od ucha do ucha, ale wręcz wybuchamy głośnym i niepohamowanym śmiechem.
Książka składa się dziewiętnastu krótkich opowiadań pełnych humoru, które zazwyczaj zakończone są cudowną dziecięcą pointą głównego bohatera. Jedna z moich ulubionych to: "Wcale nie wiedziałem, że tata lubi bawić się w kowbojów. Kiedyśmy wieczorem zeszli do ogrodu, pana Bledurta dawno już nie było, a tata, przywiązany do drzewa, krzyczał i okropnie się wykrzywiał. To fajnie, jak ktoś potrafi się tak bawić sam z sobą!". Napisana bardzo lekko, czyta się ją jednym tchem.  
Jeśli zastanawiacie się co teraz zacząć czytać swojemu dziecku, to ja polecam tą książkę do wielokrotnego czytania bo naprawdę warto. Wspaniała propozycja również dla maluchów, które właśnie rozpoczęły swoja przygodę z samodzielnym czytaniem. Książka, która zdobywa wciąż nowych czytelników (w tym mnie), idealna na poprawę humoru zarówno dorosłym jak i dzieciom.

Dane techniczne:
Tytuł: "Mikołajek"
Autor: Goscinny & Sempe
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Wymiary: 16,3 x 16,9 cm
Możecie kupić ją TU


sobota, 7 listopada 2015

"Rok w lesie" czyli natura w pełnej krasie.

Książka, o której było bardzo głośno zanim została jeszcze wydana i trafiła do sprzedaży. Powiem wam szczerze, że sama przebierałam nogami z ekscytacji i z niecierpliwością czekałam na listonosza, który mi ją przyniesie. Po rozpakowaniu przesyłki, poczułam się jak małe dziecko, które zaraz dostanie wymarzony prezent. Nagle z białej koperty ukazała się duża, piękna książka wspaniale zilustrowana. Starannie wydana, zalotnie kusiła oko. To książka "Rok w lesie" autorstwa Emili Dziubak.
Książka przenosi nas w sam środek pięknego lasu, gdzie z ukrycia możemy podglądać życie jego lokatorów przez cały rok! Głównymi bohaterami są tam zwierzęta. Dzięki książce możemy się o nich bardzo dużo dowiedzieć. Kto z was wie co robi np.: wiewiórka, sowa, biedronka, niedźwiedź czy kret przez cały rok? Co lubią a czego nie?
Na 12 kartach przedstawiony jest jeden krajobraz na którym, możemy zobaczyć co robią nasi główni bohaterowie w zależności od miesiąca i pory roku. Możemy zobaczyć również jaka pogoda wtedy panuje. Jednak poza piękną przyrodą w książce znajdziemy dodatkowe strony z krótkim opisem zwierząt jakie tam występują oraz z labiryntem, który jest naprawdę bardzo wciągający. Ja siedziałam, aż przeszłam cały.

Na ilustracjach widać detale i szczegóły dzięki którym, każdą stronę możemy długo analizować a i tak ciągle będziemy odkrywać coś nowego. Między innymi możemy obserwować jak łosiowi rosną łopaty (rogi) i jak je traci, jak bóbr ścina drzewo i buduje żeremie.
Książka poza opisem zwierząt nie posiada innego tekstu to można ją oglądać do woli i za każdym razem tworzyć coraz to inne historie. U dzieci rozwija spostrzegawczość i wyobraźnie.
Posiada twarde grube strony, dlatego maluchy swoimi jeszcze nie do końca wprawionymi paluszkami świetnie sobie radzi przy przewracaniu stron.

Przyroda jest piękna. Matka natura zaprojektowała wszytko tak, że idealnie do siebie pasuje. W wielkim mieście pośród lasu betonowych budynków zamiast drzew, trudno pokazać piękno prawdziwego lasu maluchom. Jeśli nie możecie przez cały rok chodzić do niego i oglądać zmiany jakie w nim zachodzą, to ta pozycja musi koniecznie znaleźć się w waszej biblioteczce.

Dane techniczne:
Tytuł: "Rok w lesie"
Autor: Emilia Dziubak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Liczba stron:28
Oprawa: twarda
Wymiary: 23,1 x 31 cm
Możecie kupić ją TU

czwartek, 5 listopada 2015

Blogowy Szał Mam! Spotkanie blogerek w Łęczycy.

10 październik 2015 roku to bardzo ważna data! Dlaczego?
Właśnie wtedy odbyło się spotkanie blogerek pod tytułem "BLOGOWY SZAŁ MAM"!
Na myśl o spotkaniu od razu nasunęły mi się słowa piosenki Edyty Bartosiewicz "Szał"
"Niech cię ogarnie...
... Szał, Dziki szał,
Szał, gdybyś tylko chciał..."
Bardzo cieszyłam się, że mój blog znalazł się na liście uczestniczek. Razem ze mną pojawiło się tam mnóstwo fantastycznych dziewczyn, to była szansa na spotkanie w realu.
Jednak w życiu nie zawsze układa się po naszej myśli i choć wielu rzeczy pragniemy to musimy godzić się na kompromisy. W moim przypadku chodzi o to, że przed spotkaniem trafiłam do szpitala. Dostałam informacje od lekarza, że wyjdę. Hurra pojadę na spotkanie! Ale jak to w życiu bywa ta decyzja została zmieniona. Musiałam zostać, jednak ku mojemu zdziwieniu mój mąż zaproponował, że może mnie zastąpić jeśli organizatorka się zgodzi. Powiem wam szczerze, że zdziwiła mnie jego propozycja. Tam miały spotkać się same kobiety!? Konsternacja. I tak oto Ladymami (organizatorka), która jest bardzo ciepłą i miłą osobą zgodziła się! Łukasz pojechał godnie mnie reprezentować.

Na spotkaniu zdecydowanie działo się. Na nudę nie można było narzekać, pierwsze wystąpienie miała Pani Ania, która reprezentowała  Kosmetyki DLA . Firma ta jak dotąd nie była mi zna. Zaciekawił mnie fakt, że woda, która stanowi największą cześć większości kosmetyków  była tu naparem ziołowym. Dodatkowo można było sprawdzić stan swojej skóry za mocą prostego badania i dowiedzieć się co nieco na jej temat. Jednak Łukasz nie zdecydował się na to badanie, może po prostu bał się wyników? Jest typowym facetem, który dbanie o skórę twarzy ogranicza do minimum.
Następnym punktem spotkania było wystąpienie Pana Adama z Olympia Fitness Klub, który jest trenerem personalnym. Opowiadał o tym jak ważny jest trening i zrównoważona dieta. Każda dieta powinna być dopasowana indywidualnie dla każdego z osobna. Każdy z nas jest inny i jego organizm ma zróżnicowane zapotrzebowanie na wartości odżywcze. Odradzał wzorowanie się na celebrytach i ich portalach społecznościowych, gdzie  w ciągu jednego tygodnia zmieniają plan treningowy oraz dietę kilkakrotnie. Jest to nie niemożliwe! Większość planów treningowych i stosowanie diet to około 4 tygodnie. Chcesz schudnąć zastanów się dwa razy bo zdrowie masz tylko jedno.

Roksanę, która prezentowała bogactwa firmy Plus dla skóry miałam okazję już posłuchać na dwóch wcześniejszych spotkaniach. Wiem, że te kosmetyki są bardzo dobre. Jest to polska firma, której produkty możecie kupić  tylko w aptece. Cena jest relatywnie niska w stosunku do składu jaki posiadają te kosmetyki. Najbardziej chciałbym wypróbować serie CIAŁO PLUS BABY Solutions jest ona stworzona z myślą o najmłodszych, jednak każdy znajdzie w ich ofercie coś dla siebie.
O tym jak dobrze dobrać obuwie dla dzieci opowiedziała marka Memo. W tej kwestii można było by dużo opowiadać dlatego odsyłam do strony Memo, gdzie można poczytać o zaletach tego obuwia.

Teraz to co najbardziej spodobało się mojemu mężowi, były to zajęcia z Anią pod tytułem "Od biologa do Van Goga". Zajęcia  polegały na malowaniu przy pomocy farb do tkanin. Każdy uczestnik projektował grafikę, którą przełożył na własną koszulkę. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie stwierdziła, że mąż zrobił mi najpiękniejszą koszulkę na świcie z logiem mojego bloga. Bardzo się postarał a efekt jest piorunujący. Myślimy nad zakupem farb aby móc coś stworzyć samemu w domu.

Na sam koniec odbyły się licytację. Łukasz walczył jak lew, zdobył dla mnie piękny komplet biżuterii z sutaszu. Tymi i innymi  prezentami jakie przywiózł mi ze spotkania pochwalę się w osobnym poście.
Całe spotkanie profesjonalnie uwiecznił dla nas Pan fotograf z Fotopaula, którego zdjęcia możecie podziwiać w tym poście. 

W spotkaniu nie chodziło tylko o dobrą zabawę,  pyszne jedzenie i pogaduchy. Tu liczyła się każda złotówka bo wspieraliśmy podopiecznego Fundacji Zdążyć z Pomocą. Udało się zebrać całkiem fajną sumę bo 1850 zł!

Bardzo dziękuję Paulinie z Laydymami za to, że zaopiekowała się moim Łukaszem i pozwoliła mu być częścią tego spotkania. Dziękuje również wspaniałym sponsorom oraz restauracji Agawa za gościnę.

Organizatorka:
1. Paulina Frontczak-Pawłowska
http://laydymami.blogspot.com/

Lista uczestniczek:
 2.Grażyna Szubert
http://pyzuszkowo.blog.pl/
3.Klaudia Osmanowska
www.mamatezkobieta.pl
4. Blanka Adler-Szczecińska
madameblania.blogspot.com/
5.Maria Smolarek-Wilińska
http://marcelka-fashion.blogspot.com/
6. Alicja Wnuk
http://pisareczka91.blogspot.com/
7. Małgosia Ostrowska
https://jaskoweklimaty.wordpress.com/
8. Kamila Olejnik 
http://swiat-lyll.blogspot.com/
9. Katarzyna Olszyńska
http://www.kiedymamaniespi.pl/
10. Daria Jóźwicka 
http://www.zaraz-wracam.pl/
11.Zofia Litawińska
www.mamadokwadratu.pl
12.Sylwia Bogaj 
kosmetyczno-mamusiowy.blogspot.com
13.Joanna Pomianowska
www.zfilizankakawy.pl
14. Izabela Pacocha
http://szczyptaomnie.blogspot.com/
15.Ania Gotkowicz
http://bajeczkadlasyneczka.blox.pl/html
16.Kasia Pietrzak
http://ziabaascrap.blogspot.com/
17. Roksana Prusaczyk 
http://dzwoneczkowy-raj-mamy.blogspot.com/
18. Emilia Wawrzonkowska
www.mamaisynzgranyteam.pl
19. Anna Kuczyńska 
lejdishepard.blogspot.com 
20. Agnieszka Jezierska
http://www.agumama.pl/
21. Klaudia Wróblewska 
www.igusisko.blogspot.com 
22. .Izabela Rusnak czyli mój Łukasz
http://www.podrugiejstroniebrzucha.pl/
23. Katarzyna Arent-Zaród 
http://babrevoluszyn.crazylife.pl/
24. Magdalena Podzoba
http://mama-kreatywna.pl/


środa, 4 listopada 2015

W poszukiwaniu szczęścia.

Słowo szczęście jest każdemu znane, ale tak naprawdę dla każdego znaczy całkiem coś innego. Wszyscy mamy swoją "definicje" tego słowa.
Czy zastanawialiście się kiedyś czym naprawdę jest dla Ciebie szczęście?
Codziennie biegamy w poszukiwaniu szczęścia, szukamy go niekiedy całe życie. Może jest ono na wyciągnięcie naszej reki, tuż bok? W natłoku ludzkich codziennych spraw nie dostrzegamy tego, co tak naprawdę jest dla nas najistotniejsze. W pogoni za pragnieniem posiadania materialnych rzeczy, wciągnięci w konsumpcyjny wir pragnień dający nam chwilę uniesienia, które pozornie mają dać nam to szczęście, i tak zawsze jest nam mało i mało, i mało...
Codziennie pracujemy na lepszy byt, zdobywamy kolejne materialne "trofea" opuszczamy naszych bliskich żeby zapewnić im lepsze "życie". Pokazujemy im jak sprawnie wejść w ta wielką machinę pragnień których to posiadanie będzie kojarzyło im się ze szczęściem i poczuciem bezpieczeństwa.
Odkładamy dużo rzeczy na później bo uważamy, że mamy jeszcze czas. Niestety najbardziej doceniamy rzeczy, które straciliśmy. Choć to bardzo przykre to rzeczywistość jest dość brutalna, a czasu nie da się cofnąć.
Zanim odejdziesz pomyśl sobie co dla Ciebie jest najważniejsze? Jakie wartości są dla Ciebie ważne?
Pewnie większość z Was powie mi, że rodzina, ale jak to okazujesz pracując po 12 h dziennie, przecież na "lepszy byt". Ile czasu poświęcasz dla najbliższych? Oni nie tylko potrzebują najnowszych ciuchów, zabawek, ale także kogoś kto będzie mógł z nimi spędzać czas.
Kiedy kładę się spać a obok mnie śpi spokojnie Jaś czuję, że mam to szczęście. Codziennie bawimy się, wariujemy, zdobywamy świat. Na moich oczach rośnie mały człowiek, cząstka mnie, chce być przy nim. Chcę dzielić z nim najważniejsze chwile, wspierać go.
Nie patrzmy daleko, bo tam często nie ma nic. Rozejrzyjmy się w koło siebie, bo wtedy zobaczymy najwięcej. Uczmy się cieszyć małymi rzeczami, bo wtedy duże sprawią nam prawdziwą frajdę.
Patrzymy się na siebie, nie żałujmy tego co było. To i tak już nic nie zmieni. Żyjmy tym co teraz i tutaj, cieszmy się z tego co mamy, bo naprawdę każdy z nas ma dużo. Wystarczy tylko się rozejrzeć.
Mr. Google podaje mi taką definicję szczęścia:
"Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie."
Zastanów się jak ty je pojmujesz i czym dla Ciebie ono jest.

wtorek, 3 listopada 2015

Moje pierwsze naklejki. "Brum, brum!" i "Moje ulubione zwierzęta"

W życiu każdego dziecka nadchodzi etap"naklejek". Powiem szczerze, że trochę się tego boję bo bardzo dobrze pamiętam co ja wyprawiałam gdy byłam mała. Obklejone szafki, półki, zeszyty nawet lodówka, jej też się nie upiekło i też ją "ozdabiałam". Jednak najwięcej pracy miała moja mama, kiedy to próbowała pozbyć się tych uwielbianych przez mnie ozdobień.
Jasio ma już 21 mc i czułam, że czas fascynacją i magią naklejek zbliża się nie ubłagalnie. Kiedy zobaczyłam propozycje Wydawnictwa Siedmioróg pod tytułem "Brum, brum! Moje pierwsze naklejki" oraz "Moje ulubione zwierzęta. Moje pierwsze naklejki"pomyślałam, że muszę je mieć!

Co takiego wyjątkowego jest w nich co odróżnia je od innych?
Po pierwsze są one wielorazowego użytku. Można je naklejać na gładkich i grubych stronach książki i za każdym razem można tworzyć inną historię. Do dyspozycji w każdym egzemplarzu jest 40 kolorowych i zabawnych naklejek, których obrazki dostosowane są dla najmłodszych.
W każdej książeczce jest przedstawione 8 scenerii z umieszczonymi podpowiedziami, co i gdzie powinno się znajdować.

"Moje ulubione zwierzęta" ukazuje nam różne zwierzaki, zaczynając od tych domowych, żyjących w gospodarstwie, do zwierząt dzikich, żyjących na łące, na sawannie w morzu i oceanie. Można znaleźć także pluszaki. Mamy okazję pokazać maluchom środowiska w jakich żyją poszczególne zwierzęta i gdzie możemy je spotkać.  Poza świetną zabawą mamy tu także elementy edukacyjne. Każda naklejka jest podpisana dzięki czemu uczymy się nazw i mamy swoją mini encyklopedie zwierząt.


"Brum, Brum!" w sam raz dla małych fanów motoryzacji. W tej książeczce poznajmy rożnego rodzaju pojazdy, które możemy zobaczyć na ulicy, budowie, torze wyścigowym, polu, nadmorskiej promenadzie, przy budowie drogi, stoku lub przeznaczonych do zabawy. Tak jak w powyższym egzemplarzu tutaj także pojazdy są podpisane, dzięki czemu uczymy się nowych nazw. Dodatkowo będziemy wiedzieć jaka maszyna do czego służy i gdzie możemy ją zobaczyć.


Dzięki temu, że do dyspozycji mamy wiele rożnych scenerii możemy razem układać przeróżne historie, które sami modyfikujemy dzięki przeróżnym kombinacją naklejek.
Zabawa z elementami nauki jest czymś wspaniałym, poznajemy świat a zarazem miło i wesoło spędzamy czas.
Jaś ma frajdę z samej możliwości przyklejania i odklejania naklejek, jednak starsze dzieci będą mogły z precyzją odnajdować odpowiednie miejsce dla każdej z nich, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Dane techniczne:
Tytuł:"Moje ulubione zwierzęta. Moje pierwsze naklejki"
Tytuł: "Brum, brum! Moje pierwsze naklejki"
Autor: Michałowska Tamara
Liczba stron: 16
Oprawa: miękka
Wymiary: 165 x 235 mm
Możecie kupić ją TU i TU


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...