środa, 30 marca 2016

Różowo mi! Czyli Mam blogerek fanaberie.


Poznań miasto w którym zdecydowanie dzieje się! Od zeszłego roku przyciąga mnie jak magnez regularnie w swoje progi. Właśnie tam ponad dwa tygodnie temu odbyło się spotkanie blogujących mam. Karolinie autorce bloga Matki Polki Fanaberie i Kasi z MaaMaa BaalBinkaa gratuluję niebywałej odwagi, determinacji i cierpliwości aby to zorganizować, bo to wszystko ich sprawka.

Na spotkanie zawiózł mnie mój ukochany szofer w postaci męża, który sprawował też ważną rolę opiekuna naszego Stasia. Ze względu na fakt, że karmię piersią nasz tim jest nierozłączny i wszędzie jesteśmy razem. W podróży towarzyszyła nam Grażynka z Pyzuszkowo, którą uwielbiam choć nie wiem jak ona z nami wytrzymała w jednym aucie, bo jesteśmy z mężem straszne gaduły.
Nie miejscu nie obyło się bez lekkich poszukiwań lokalowych, bo jak zwykle roztrzepana matka nie zapisała sobie dokładnego adresu. Całe szczęście zdążyliśmy dokładnie w punkt 12, kiedy zaczynała się zabawa w uroczej kawiarni Różove.
Po ciepłym powitaniu ze strony dziewczyn aby nie tracić cennego czasu poznaliśmy przedstawicielki Wydawnictw EPIDEIXIS. Pozwoliły one przenieść się do czasów dzieciństwa i potrenować pamięć, wyobraźnie i spostrzegawczość na swoich produktach. Wszystkie zadania wykonywaliśmy w parach. Ja miałam ten zaszczyt, że byłam z Honoratą z Maluch w domu  i dzięki niej wszystko rozwiązałyśmy prawidłowo. Jestem pod wrażeniem tych edukacyjnych gier, jak tylko Jasio podrośnie na pewno zakupimy sporą kolekcję.

Następna prelekcja należała do Roksany, która opowiedziała nam o kosmetykach Plus dla skóry. Ja już miałam przyjemność używać tych produktów i jestem z nich zadowolona pisałam o tym TU.

Coś co potrzeba każdemu blogerowi, czyli dobre zdjęcia. Jak je zrobić? Z wielkim zaangażowaniem, pokazując w każdym słowie i geście swoją pasję do fotografii opowiadała Pani Katarzyna Papieska, która robi to co kocha i jest w tym naprawdę dobra. Wiedza którą otrzymałyśmy jest bezcenna. Dziękuję.

Wydawnictwo Zielona Sowa również zawitało na nasze spotkanie. Jego przedstawicielką była Pani Ania Bukowska. Pierwsze co muszę napisać to to, że jest kobietą, która zaraża optymizmem, humorem i niesamowitą energią! Jest straszną gadułą, a takie lubię najbardziej. Opowiedziała nam o tym co właśnie znalazło się na półkach księgarni i o tym co się drukuje i będzie dostępne w najbliższym czasie. Wydawnictwo Zielona Sowa jest znane a ich oferta dość duża, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Ja osobiście jestem fanem Tappiego i mam nadzieję, że kiedyś uzbieram całą kolekcje przygód tego wesołego wikinga. 


Na koniec kilka złotych rad udzielił nam Radca Prawny Damian Stawski. I nie myślcie, że było to coś w stylu odczytywania ustaw na obradach sejmowych. Nie, nie, nie! Mówił bardzo ciekawie, przestrzegł nas nad częstymi błędami popełnianymi przez blogerów. Opowiadał na wszystkie nurtujące nas pytania bardzo wyczerpująco. Znał odpowiedz na wszystko, przygotowany po mistrzowsku. Ta prelekcja minęła mi najszybciej, aż żal było, że się kończy.

Na koniec podziękowałyśmy tym dwóm niesamowitym kobietą dzięki którym ta cała "fanaberia" była możliwa. Kasiu i Karolino jeszcze raz wielkie dzięki! To zaszczyt, że mogłam tam z Wami być.


Dziękuję również sponsorom za upominki, ale nimi pochwalę się w osobnym poście.

Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy gdzieś, bo niestety nie udało mi się ze wszystkimi porozmawiać. Było tyle wspaniałych blogerek, że koniecznie musicie je odwiedzić i przekonać się na własne oczy jakie są fajne. Zapraszam na ich blogi:

czwartek, 24 marca 2016

Top 5 kłamstw jakie serwujemy naszym facetom!



Święta się zbliżają to teraz szybciutko jak na spowiedzi odpowiadajcie. Czy zdarzają Wam się drobne kłamstwa w stosunku do płci przeciwnej? Ja przyznam się, że tak! I żyje nadzieją, że mąż nie będzie czytał tego posta. Zdradzę Wam teraz kilka kłamstewek, niektóre zdarzają się mi, inne moim koleżankom. 


Wyjście na "chwilę" do koleżanki. 
W tym jestem prawdziwą mistrzynią. Znacie pojęcie "zaraz" i "za chwilę"? No to zawsze mówię, że zaraz wracam od koleżanki, tudzież sąsiadki po czym mija godzina a może dwie, bo przecież ja tylko na chwilkę, tylko się coś zapytam. No i tak od słowa do słowa i ciach trach mach jak w wehikule czasu przenoszę się jakieś dwie godziny do przodu. Słowo daję Ja nie wiem jak to się dzieje. Czary! Normalnie czary! 

Nowe ciuchy. 
Nowa bluzka? No co ty stara już. Tak dawno kupiłam, że jeszcze dinozaury, wtedy po świecie biegały, a ludzkość właśnie odkryła ogień. A ta metka co tam wisi to nie mam pojęcia skąd się wzięła, chyba ktoś ją tam bezczelnie podrzucił. Ogólnie to była promocja i prawie nic nie kosztowała, a nawet za darmo dawali. To by było tyle w temacie zakupów własnych. Dodacie coś? 

Ciuchy dla dzieci. 
Ja uwielbiam robić zakupy garderobiane moim synkom i kiedy jesteśmy w sklepie i jest coś "fajnego" no nie mogę się powstrzymać. Kiedy Ł. pyta np. czy jest mu potrzebna kolejna para spodni? Ja z miną zatroskanej matki odpowiadam, że oczywiście. No przecież on ciągłe się brudzi spodnie szybko się zużywają, więc te i kolejne kilka par, które jeszcze są w szafce na pewno są niezbędne. Must have i kropka. 

Maszynka do golenia. 
Złośliwości rzeczy martwych, tak bym to nazwała. Jak masz jakieś wyjście to akurat twoje maszynki do golenia się kończą lub giną w niewyjaśnionych okolicznościach. I co wtedy? Nie ma innego wyjścia jak zakraść się po cichutku to szafki naszego mężczyzny i w kilka sekund niczym wprawiony nindża pozbawić zbędnego owłosienia swoje nogi. Aby zatrzeć ślady zbrodni zostaje tylko odłożyć dokładnie tak samo jak stała i na pytanie: Kochanie czy używałaś mojej maszynki? Odpowiadać robiąc równocześnie wielkie oczy: Ja? Nieeeeeee.... NIGDY! I trwać w tym przekonaniu do końca. 

Łóżko.
Myślę, że w tym temacie nie odkryłam Ameryki. Ten cholerny ból głowy atakuje przecież z znienacka. Tak się "niefortunnie" składa, że jak idziemy spać to straszenie boli głowa (tudzież inna części ciała). Goździkowa nie mieszka na tym samym osiedlu co my, więc z znikąd nie dostaniesz pomocy! Z tego powodu figle i psoty z ukochanym "niestety" nie są możliwe nad czym oczywiście bardzo ubolewasz. Wszystkiemu winna jest natura, bo Ty jak zawsze zwarta i gotowa, a tu taki pech.

Rachunek sumienia gotowy. Pozostało tylko okazać skruchę, odmówić pięć zdrowasiek i pilnować się, żeby do świąt wytrzymać. Przyznawać się jakie jest Wasze tyciutkie, niewinne kłamstewko od czasu do czasu?





środa, 23 marca 2016

Kosmetyki DEMSA + KONKURS

Bardzo dużo osób zmaga się z AZS. My mamy szczęście i nas ten problem nie dotyczy. Przez 9 miesięcy cieszymy się idealną gładką i mięciutką skórą. Kiedy nadchodzi zima chciało by się zaśpiewać "hu hu ha hu hu ha nasza zima zła"! Dlaczego? Bo przez ten czas zmagamy się z bardzo suchą skórą nie tylko Jaś, ale również Ja. Jakiś czas temu otrzymaliśmy kosmetyki DEMSA, które miały nam pomóc na nasze zimowe dolegliwości.
Kosmetyki można stosować u dzieci powyżej 6 miesiąca życia i mój dwulatek nadawał się idealnie do testów. Głównymi zadaniami serii jest: łagodzenie swędzenia, działanie przeciwbakteryjnie, zmniejszenie podrażnień i zaczerwienień, odbudowa bariery ochronnej naskórka, nawilżenie. Kosmetyki są wydajne dzięki gęstej konsystencji. Początkowo miałam drobne obawy, ponieważ musiałam użyć siły, żeby je wydostać z opakowania jednak wysiłek opłaca się w 100%. Zapach jest delikatny. Nic nas nie uczuliło ani nie podrażniło. Po pierwszej kąpieli, gdzie użyliśmy preparatu do mycia oraz kremu do ciała od razu zauważyłam różnicę. Skóra była dobrze nawilżona i miększa. Po tygodniu regularnego stosowanie u synka, skóra jest mięciutka, a po suchych miejscach nie ma śladu! Największe problemy mieliśmy na nóżkach, tam proces naprawczy trwał troszkę dłużej, ale też wszystko wróciło do normy.

Jaś niestety miał też problemy na buzi, skóra na policzkach robi się sucha i podrażniona. Z pomocą przyszedł nam krem do twarzy oraz łagodzący balsam na swędzenie. Tutaj widzę dużą poprawę, ale dolegliwości nie zniknęły całkowicie tak jak w przypadku reszty ciała. Nadal są widoczne lekkie zmiany jednak jestem zadowolona z działania, ponieważ wcześniejsze zabiegi pielęgnacyjne nie dawały takiego efektu. Liczyłam na całkowicie pozbycie się tych skórnych dolegliwości, więc czuję lekkie rozczarowanie. Całe szczęście robi się coraz cieplej i zapomnimy o tym wszystkim na kilka długich miesięcy, czyli do kolejnej zimy! 

Czym charakteryzują się kosmetyki DEMSA? Przede wszystkim tym, że zawierają naturalne preparaty takie jak selernicę, tarczycę bajkalską, lukrecję, orzechowiec myjący, portulakę pospolitą, rabarbar dłoniasty, uśpian różnolisty. Produkty zostały skomponowane z myślą o wrażliwej, skłonnej do podrażnień skórze, dlatego w ich składzie nie znajdziemy sterydów, barwników, parabenów, substancji zapachowych i wszechobecnych SLS oraz SLES. U nas spisały się na medal. Na pewno jeszcze wrócimy do tych kosmetyków. 
Na koniec mam dla Was konkurs gdzie 3 osoby wygrają zestaw kosmetyków DEMSA i sprawdzą je na własnej skórze. 
Skład zestawu to:
  • Krem do ciała.
  • Intensywny balsam łagodzący swędzenie.
  • Preparat do mycia.
  • Poradnik pielęgnacyjny skóry atopowej Demsa. 
Co trzeba zrobić? Odpowiedz na dwa pytania tu na blogu lub na fb pod plakatem konkursowym. 
Czy Ty bądź ktoś z Twojej rodziny lub bliskich Ci znajomych ma AZS? 
Jak zachęcić dzieci do kąpieli?
Dodatkowo miło mi będzie jeśli: 
Udostępnicie i polubicie plakat na fb (publicznie) KLIK.
Zaobserwujecie mój blog. 
Pełny regulamin konkursu znajdziecie tu KLIK.
Konkurs trwa 23.03.2016 - 30.03.2016. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu 4 dni od zakończenia konkursu. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski. Organizatorem konkursu jest Po drugiej stronie Brzucha, a sponsorem nagrody DEMSA. 
Uwaga: Zastrzegam, że w konkursie mogą wziąć udział osoby, które nie wygrały do tej pory zestawu kosmetyków w ramach akcji na innym blogu, stronie lub fb. Zapraszam również do nowo otwartego sklepu internetowego DEMSA gdzie możecie zakupić kosmetyki KLIK.

WYNIKI KONKURSU!
Zwycięzcami są:

Kasia Marzantowicz
Natalia Broża
Squa
 

Na dane do wysyłki (imię, nazwisko, adres, telefon i pesel) czekam do czwartku. Proszę je wysłać w wiadomości prywatnej na fb lub na @. Jeżeli do czwartku nie otrzymam danych do wysyłki nagród wybieram inna osobę.
 

niedziela, 20 marca 2016

"Syfon" Najbardziej pokręcony pies jakiego znam!

Chciałabym się z Wami przywitać, ale może lepiej po prostu powiem hauuuuu? Przedstawiam Wam Syfona! Syfon to najbardziej pokręcony pies jakiego znam. Ma milion myśli na sekundę (choć uważa, że w myśleniu nie jest najlepszy), które są prawie tak szybkie jak jego pchły skaczące po grzbiecie. Uwielbia swoją Panią, śmietnik latem i stare cuchnące szmaty. Jeśli chodzi o gusta kulinarne to zdecydowane "nie" mówi suchej karmie, przed którą chowa się pod łózko, bo to jedyne miejsce gdzie Pani go nie dosięgnie. Na samą myśl o suchej karmie futro się jeży, co innego kabanosiki i cukierki, to przekąska, która mogła by się nie kończyć. Syfon główny bohater książek które napisała Iwona Kamińska. 

Jak do tej pory ukazały się dwie książki z udziałem tego uroczego psiaka. Pierwsza pod tytułem "Syfon pies taki jak Ty" sprawiła, że dosłownie trzęsłam się ze śmiechu. Syfon opowiada o jego życiu codziennym. O spacerach na których najbardziej lubi biegać w koło śmietnika, trzepaka lub krzaku róży. Uwielbia też sam śmietnik, bo tam zawsze jest fajnie no i ten cudny zapach za którym Pani nie przepada (ale to już jest całkiem inna historia). Poznajemy jego przyjaciół z którymi spędza czas. Atoma, który jest niezwykle mądrym psem i to właśnie on pierwszy wyciągnął do niego przyjazną "łapę". Wirusa najszybszego psa w okolicy, biegającego tak szybko, że nie można za nim nadążyć. Pućkę która jest ptakiem i mieszka razem z Syfonem. Wierna towarzyszka w oczekiwaniu na powrót Pani z pracy. Pchły z którymi Syfon żyje w harmonii, uwielbia gdy po nim skaczą, jednak co jakiś czas Pani wysyła je na przymusowe wakacje poprzez kąpiel. Jest też szczur zwany Leonem, nie jest on ani przyjaźnie ani wrogo nastawiony po prostu jest i można z nim czasem pogadać w śmietniku choć nie jest specjalnie towarzyski. Niestety nie jest tak całkiem różowo, bo całkiem blisko mieszka Kaktus. Syfon jako nowo przybyły chciał się zaprzyjaźnić. Kaktus jest wrogo nastawiony do innych, lubi dokuczać i wyśmiewać inne psy.  Jest uwiązany na łańcuchu przy swojej budzie, dlatego wszyscy omijają to miejsce szerokim łukiem.



Pani nie zawsze z nim była, kiedyś przed nią był Pan, który nie był najlepszym Panem na świecie. Często krzyczał i bił za wszystko i za nic też. Dlatego Syfon jest bardzo strachliwy i nieufny, ale dzięki swojej Pani czuje się kochany i jest mu z tym bardzo merdnie (tak robi jego ogonek kiedy jest zadowolony).  Jest psem o bardzo dobrym serduszku, w każdej sytuacji stara się postępować dobrze.

W następnej części pod tytułem "Syfon i uczucia" jak sama nazwa wskazuje poznajemy uczucia.  Książka zaczyna się od bardzo trudnej sytuacji, umiera jego przyjaciółka Pućka (ptaszek), która mieszkała razem z nim i z Panią. Dzięki niej nie czuł się samotnie kiedy Pani była w pracy. Bardzo trudno pogodzić się ze stratą kogoś bliskiego. Poznamy też strach, który towarzyszy mu podczas wizyty u doktora, gdzie spotyka suczkę która jest psem wystawowym. Jest czysta, zadbana i nie ma żadnego zapachu, więc pojawia się pytanie, czy na pewno jest zdrowa? Dowiemy się, że choć jest najbardziej przyjaznym psem w okolicy lubi rywalizację, ale trudno mu zaakceptować porażki. Przytrafia się mu też naprawdę spory problem z kupką i bardzo się wstydzi z tego powodu. Ale chyba każdemu czasem jest wstyd prawda? Kaktus którego wszyscy się boją wpada w tarapaty, bo jego rodzina się wyprowadza i nie zamierza zabrać go ze sobą. Jednak wszystko kończy się dobrze, nowi właściciele domu postanawiają zaopiekować się nim i zakończyć jego niewolę. Od tej pory nie będzie już przypięty łańcuchem do budy lecz zamieszka w nowym domu. Złowrogi pies zmienia się o 180 stopni, jest zadbany i miły dla innych. Z tej opowieści łatwo wywnioskować, że charakter psa w dużej mierze zależy od właściciela. W tej książce jest mnóstwo przygód, które są opisane tak, że uśmiech przykleja się do twarzy na cały dzień.


Pierwszą część przeczytałam trzy razy i nie mam dość! Książki dosłownie wciągają a całą treść opowiada nam nie kto inny jak główny bohater. To bardzo fajne rozwiązanie, bo przeważnie w książkach ze zwierzątkami historyjki opowiadane są z punktu widzenia narratora. Dodatkowo w każdej z nich znajdziemy w tekście krótkie wyjaśnienia odnośnie znaczenia trudniejszych słów. Jednak nie są one pisane przez autorkę ale przez dzieci. Pomoże to małym czytelnikom w zrozumieniu niektórych pojęć. Dla przykładu: "Zawrót głowy - wyjaśnia Paweł lat 7. Zawrót głowy to jest taki wirek w głowinie przez który wszystko wylatuje albo się miesza. Czasami chce się od tego wymiotować. Ja tego bardzo nie lubię"
Syfon jest bardzo radosny i zakręcony jak jego ogonek albo jak ogonek ogórka? Hmmm... sami musicie ocenić to czytając tą książkę. Zapraszam do lektury.

Dane techniczne:
Tytuł: "Syfon, pies taki jak Ty"                   
Autor:  Iwona Kamińska                              
Ilustrator: Beata Horyńska                           
Wydawnictwo: Autorskie                            
Liczba stron: 76                                           
Oprawa: twarda                                                

Tytuł "Syfon i uczucia"
Autor:  Iwona Kamińska 
Ilustrator: Beata Horyńska                             
Wydawnictwo: Czterolistne
Liczba stron: 80                                        
Oprawa: twarda                                           

czwartek, 17 marca 2016

Ciekawe formy do ciast i nie tylko - Inspiracje.

Uwielbiam ciasta! Można powiedzieć, że jestem takim "ciasteczkowym potworem" tylko w żeńskim wydaniu. Wszyscy wiemy, że w jedzeniu liczy się smak, bo inaczej ciężko przechodzi przez gardło. Dzisiaj przygotowałam dla Was garść inspiracji, aby Wasze ciasta olśniewały, podbijały serca domowników oraz nadrabiały wyglądem kiedy coś "nie wyjdzie". Sprawdzą się też wtedy, kiedy będziecie chciały zrobić wrażenie na teściowej, koleżance lub po prostu na mężu. Mówi się, że jemy nie tylko buzią ale też oczami. Dlatego poniżej znajdziecie moje propozycję na formy do ciast, które mówią same za siebie.
Forma do pieczenia Cathedral marki Nordic Ware. Imponujące kształty strzelistej katedry w stylu gotyckim.
Następne dzieło marki Nordic Ware o nazwie Blossom. Jest to piętrowa konstrukcja, która w pewnym stopniu przypomina mi kwiat. Ciasto po wyjęciu wygląda jak dzieło sztuki.


Silikonowa forma do ciast firmy SilikoMart (symbol SFT 322 SPRINGLIFE). Lubię tego rodzaju wyroby, ponieważ bardzo łatwo się z nich wyciąga ciasto. Ten model poprzez kwiaty, biedronki i motyla kojarzy mi się z wiosną i tak tez się nazywa. O tak, wiosno przybywaj!
Blaszka tworzy trójwymiarowy wzór, który na pewno wzbudzi ochy i achy. Marka Nordic Ware nazwa modelu Jubille.

Coś dla zakochanych. Serce, które można zjeść. To znów propozycja marki Nordic Ware.
Ta forma zrobiła na mnie wrażenie, ciągle myślę nad jej zakupem. Nalewasz do środka ciasto i zamykasz. Piękny okrągły kształt przypomina troszkę dynię i tak właśnie brzmi jej nazwa Pumpkin marki Lekue. Jeszcze nigdy nie używałam tego rodzaju formy, może zajączek mi taką przyniesie.
Plaster miodu marki Nordic Ware dla wszystkich bardziej lub mniej grzecznych misiów. Z tej formy powstaje 19 uroczych kawałków ciasta.
Święta tuż, tuż! Dlatego nie mogło zabraknąć propozycji na Wielkanoc. W skład zestawu wchodzi koszyk, zając, marchewka. Produkt marki Cuisipro.

Następna propozycja od SilikoMart pod tytułem Wielkanoc (symbol HSH03A-My EasterCookies). Najbardziej podoba mi się to, że forma ma już gotowe otwory. Upieczone ciastka będziemy mogli powiesić jako jadalne ozdoby.
Wykrawarki do ciastek stały się ostatnio prawdziwym hitem. Na rynku jest mnóstwo modeli i można przebierać do woli. Ja wybrałam cztery zestawy z czego w jednym można dodatkowo robić napisy! 1.Zestaw "Potworki" - Candy od Zenker. 2. Zestaw z literkami, gdzie dołączony jest podwójny zestaw alfabetu i 7 gotowych napisów. Propozycja od Tala. 3. Zwierzątka od firmy Ibili 4. Kolejne zwierzątka od Firmy Kilo.



Wałki do ciast, ale nie takie zwykłe, które mają za zadanie rozwałkowywać je lub ewentualnie dać po głowie niesfornemu mężowi. Są wyjątkowe, bo dzięki nim Nasze ciastka będą wyglądać niepowtarzalnie. Szeroki wybór motywów sprawia, że każdy znajdzie w śród nich coś dla siebie. Prezentowane powyżej grawerowane wałki możemy kupić u STODOLA. 

Teraz pozostaje mi trudny wybór co zakupić do mojej kuchni, bo powiem Wam szczerze, że trudno mi się zdecydować.

poniedziałek, 14 marca 2016

"Ela na plaży" oraz "Ubranka Eli" Catarina Kruusval

Dzisiejszy post spędzimy razem z bardzo sympatyczna dziewczynką o imieniu Ela. Jest główną bohaterką całej serii książek autorstwa Catariny Kruusval. Książki są skierowane do najmłodszych dzieci. Ilustracje wykonane bardzo prosto, ale zarazem ciekawie. Stonowane kolory, duże nieskomplikowane obrazki, pod którymi znajdziemy krótki opis tego, co aktualnie oglądamy. W sam raz dla małych i ciekawskich czytelników. Sugerowany przedział wiekowy to 0-3 i zgadzam się z tym w 100%. Pokażę Wam dzisiaj dwie książeczki z tej serii.

"Ubranka Eli" przypomina mi troszkę bunt dwulatka, z którym aktualnie się zmagam. Dziewczynce nie podoba się nic, co ma na sobie ubrane. Jest bardzo niezadowolona, więc postanawia swoją garderobę rozdać ukochanym zabawkom i zwierzakom. Miś dostaje sukienkę, słoń buty, pies koszulkę itp. Jednak Ela znajduję coś co chce ubrać? Co to będzie? Musicie sami zobaczyć czytając książkę. Dzięki tej książce możemy nauczyć nasze dzieci całej garderoby! 





 "Ela na plaży" jak sam tytuł wskazuje, dziewczynka wybrała się na plażę, gdzie chciała trochę popływać. Niestety woda okazała się zbyt zimna. Ela wpada na świetny pomysł. Będzie łowić ryby! Siadła na kamieniu i czeka aż jakieś przypłyną. Czeka, czeka i czeka........ a tu nic nie widać. Spotyka chłopca o imieniu Krzyś. Czy znajdą razem jakieś ryby? A może coś całkiem innego uda im się złowić? Odpowiedzi na te pytanie znajdziecie w książce.




Co o książkach "Ubranka Eli"i "Ela na plaży" pisze wydawnictwo? 
"Ubranka Eli" Ciepła i zabawna historia obrazkowa dla najmłodszych, ucząca przy okazji nazw ubrań, niektórych kolorów i wzorów oraz nazw zwierząt.
 "Ela na plaży" Jest piękny letni dzień. Ela idzie na plażę. Poznaje chłopca, który uczy ją łowić kraby. Długo łowią je razem. Ale czy krabom nie jest lepiej w morzu? Ciepła i zabawna historia obrazkowa dla najmłodszych. 

Dane techniczne:
Tytuł: "Ubranka Eli"i "Ela na plaży"
Autor:  Catarina Kruusval 
Ilustrator:  Catarina Kruusval
Wydawnictwo: Zakamarki
Liczba stron: 28
Oprawa: twarda

środa, 9 marca 2016

Przesądy, zabobony. Nadal obecne w naszym życiu?


Zabobony wywodzą się z dawnych czasów, jednak świetnie sobie radzą i utrzymują swą sławę i niepodarty czar nadal wywołując u niektórych przyśpieszone bicie serca lub stan przedzawałowy kiedy na przykład zbijemy lusterko.  Po takim wyczynie już na 100% nie wysyłajmy totka bo przez 7 najbliższych lat nie mamy co marzyć o wygranej, szczęście zwyczajnie bierze sobie długi urlop. My kobiety powinnyśmy za to bardzo pilnować swoich torebek, stawiane na ziemi sprawiają, że pieniądze od nas uciekają. Wiecie co? Nagle mnie olśniło! To pewnie dlatego nie jestem posiadaczką miliona monet. Moja torebka po prostu musi zmienić miejsce leżakowania.
Kiedy byłam małym dzieckiem zabobony były dla mnie częścią dobrej zabawy. Kiedy widziałam kominiarza, kurczowo trzymałam guzik i rozpoczynałam poszukiwanie zakonnicy lub starszej osoby w okularach. Dlaczego? Dlatego, że miało mi to przynieść szczęście. Kiedy czarny kot przecinał mi drogę razem z koleżankami spluwałyśmy przez lewe ramię i obracałyśmy się trzy razy. To odczarowywało pecha. Wierzyłam też w to, że jak ktoś podczas leżenie mnie "przekroczy" to nie urosnę, co prawda na modelkę się nie nadaję ale 164 cm udało mi się zdobyć. Był fun!

Teraz kiedy jestem już dorosła nie widzę problemu w witaniu się w progu, czy przechodzeniu pod drabiną. Piątek 13 też nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Jednak obserwując otoczenie widzę, że jesteśmy nadal bardzo przesądni. Jako matka dwójki dzieci po zapoznaniu się z zabobonami na ich temat stwierdziłam, że nie pozostaje mi nic innego jak zamknąć drzwi na cztery spusty, zabić okna i nie wychodzić na dwór, bo tam czai się samo zło! Powiem Wam czego nie możecie absolutnie robić i jak się zachowywać żeby Wasze dzieci przetrwały do czasu dorosłości. 
"Nie obcina się niemowlakom kołtunów we włosach bo będą chorować" - Jasio urodził się łysy i do roku nie miał włosów to pewnie dla tego był zdrowy, ale za to Stasiu hmmm...... obecnie jest chory więc może mąż coś działał. 
"Dziecka nie powinno się kłaść na stole bo będzie głupie" - Serio? Abstrahując od tego, że stół nie jest najlepszym miejscem dla dziecka, to ktoś w to wierzy? 
"Nie wolno obcinać dziecku włosów przed ukończeniem pierwszego roku, bo wtedy obcina się też rozum" - Matki nastawione na dziecko z wyższą inteligencją, strzeżcie się! (nie mylić ze strzyżeniem)
"Nie wolno całować śpiącego dziecka, bo będzie miało zły sen" - W tym przypadku moje dzieci musiały by mieć codziennie koszmary. Zdecydowanie jestem "złą Matką".
"Nie całuj niemowlaka po stopach, bo mu to szczęście obiera" - No nic, ja już zabrałam chyba całe szczęście jakie mieli mieć w życiu, całowane są non stop. 
"Nie wolno kłaść bucików dziecka na stół, bo długo nie będzie chodzić" - Znowu ten stół. Chyba nie jest najlepszym meblem w domu, jak widach ma złą moc. Lepiej chyba pozbyć się stołu, niebezpieczeństwo zostanie zażegnane. 
"Nie wolno ubierać niemowląt i małych dzieci na czarno, bo może to spowodować chorobę" - Z garderobą też trzeba uważać. Choć raz nie poległam i ustrzegłam dzieci od choroby uffff...
"Do dziecięcego wózka należy przyczepić czerwoną kokardę, która będzie je chronić przed złymi urokami , spojrzeniami i demonami" - To zna pewnie każda matka, często widzę kokardkę na wózku. Zastanawiam się czy tak naprawdę w to wierzą czy może wolą dmuchać na zimne?
Jednak jeśli nie mieliście tej cholernej czerwonej kokardki i ktoś Wam zauroczył to dziecko, to znalazłam taki rozwiązanie: "zauroczone dziecko należy przeciągnąć przez spódnice aby ściągnąć urok". Tylko nasuwa mi się pytanie jak rozpoznać, że jest zauroczone? Ja nie wiem, nie będę się więc wymądrzać.

Ja zwyczajnie w takie cuda nie wierzę. W życiu sama jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Dokonuję wyborów kierując się rozumem, sercem i kobiecą intuicją.
Świat idzie do przodu każdego dnia odkrywamy nowe rzeczy, tworzymy i rozwiązujemy różne zagadki. Naukowcy w pocie czoła pracują nad nowymi wynalazkami aby nasze życie stało się "lepsze", "wygodniejsze". A my jednak nadal wierzymy, że coś przynosi szczęście a coś innego pecha. A może jednak się mylę?
A Wy znacie jakieś fajne przesądy/zabobony? Towarzyszą wam jakieś w codziennym życiu?



sobota, 5 marca 2016

"Polskie wyliczanki" Raz, dwa, trzy szukasz Ty!

Kiedy byłam mała wyliczanki towarzyszyły mi na każdym kroku. Nie mogło ich zabraknąć podczas zabaw podwórkowych. Kto zacznie berka? Pierwszy zagra w gumę? Będzie skakał na skakance? Szukał podczas zabawy w chowanego? Te wszystkie problemy rozwiązywały nam wyliczanki. Kiedy w moje ręce trafiła książka pod tytułem "Polskie wyliczanki" przypomniało mi się troszkę beztroskiego dzieciństwa. Najważniejsze wtedy było, żeby jak najszybciej wyjść na dwór i wymyślać zabawy do samego wieczora. Magiczną godziną była 19 kiedy wszyscy rozbiegaliśmy się do domów na dobranockę.

Wyliczanki to krótkie rymowane i pełne humoru wierszyki. Stanowią zlepek różnych słów z pozoru niekiedy zupełnie do siebie nie pasujących. Dzięki nim uśmiech z twarzy nie schodzi przez wiele godzin. One nie mają morałów, nie przekazują wyższych wartości życiowych, niczego też nie uczą, one po prostu bawią! Wyliczanki są z nami od zawsze, tak jak by przekazywane z "dziada pradziada", ale oczywiście wciąż tworzą się też nowe.


Łatwo wpadają w ucho, dlatego dzieci tak szybko je zapamiętują. Świetna propozycja dla rodziców do wspólnej nauki pierwszych wierszyków z dziećmi. Książka jest bardzo kolorowa z ilustracjami idealnie dopasowanymi do każdej strony.

Moje ulubione wyliczanki z dzieciństwa to m.ni.:
"Pałka, zapałka - dwa kije, 
kto się nie schowa, ten kryje!"
"Wpadła bomba do piwnicy, 
napisała na tablicy S.O.S.
wściekły pies, 
tam go nie ma, a tu jest."

A jakie Wy znacie?  

Co o książce "Polskie wyliczanki" pisze wydawnictwo?
Zbiór najbardziej popularnych i lubianych wierszyków, rymowanek i wyliczanek. Te teksty, przekazywane z pokolenia na pokolenie, są znane i powtarzane przez wszystkich: zarówno przez dorosłych, jak i przez dzieci. Rodzice chętnie uczą swoje pociechy rymowanek i wyliczanek, gdyż ich powtarzanie, recytowanie jest doskonałą okazją do wspólnej zabawy, która pogłębia i buduje więzi, rozwija dziecięcą wyobraźnię, ćwiczy pamięć i poprawia wymowę. Wspaniałe kolorowe ilustracje oraz ciekawa szata graficzna zachęcą najmłodszych do częstego sięgania właśnie po tę książkę. 

Dane techniczne:
Tytuł: "Polskie wyliczanki"
Ilustrator: Ilona Brydak
Wydawnictwo: ZielonaSowa
Liczba stron:48
Oprawa: twarda


czwartek, 3 marca 2016

Ranczo Party karciana gra od Trefl.



Ranczo Party czyli impreza na farmie! To banalnie prosta gra skierowana dla dzieci, które rozpoczynają swoją przygodę z kartami. Obrazki w postaci zwierząt są zabawne a same karty solidnie wykonane. Ze względu na małe gabaryty możemy nosić ją zawsze przy sobie. Uczy dzieci logicznego i taktycznego myślenia. Jaś ma ponad 2 lata i potrzebuję jeszcze lekkiej pomocy, ale myślę, że 3 latki świetnie sobie dadzą z nią radę grając z rodzicami. Gra karciana, przy której ostatnio spędzamy wspólnie wieczory.

A o co chodzi w grze? 
Gra przeznaczona dla 2-4 graczy. Każdy otrzymuje po 7 kart, resztę kart zostawiamy na stole. Będziemy je potrzebować w trakcie rozgrywki. Rozpoczynamy grę przez wyciągnięcie 1 karty z kupki ze stołu. Następnie każdy z uczestników dokłada po 1 karcie. Do wyboru mamy dwie opcję układania:
  • układamy obok kartę, która ma numer o jeden wyższy lub niższy od tej, która znajduje się na stole (np. jeśli na stole jest karta z numerem 3, to dokładamy do niej kartę 2 lub 4),
  • układamy ją powyżej lub poniżej karty o tym samym numerze i rozpoczynamy nowy wiersz. 
Po każdym ruchu dobieramy 1 kartę. Jeśli się zdarzy, że żadna karta nie pasuje, to odkładamy jedną z naszych kart na spód kupki i ciągniemy następną.

Jak zdobywamy punkty?
Punkty zdobywamy za ułożenie wiersza lub kolumny. Jeśli nasza karta po dołożeniu zamyka dany wiersz/kolumnę, czyli znajduję się w niej 7 kart to zdobywamy punkt. Dodatkowo jeśli w tym wierszu/kolumnie znajduje się jakieś zwierzątko z balonikiem, to jest to dodatkowy punkt za każdy balonik. Gra toczy się do momentu aż każdemu z graczy zostanie 1 karta. Wygrywa osoba z największa liczą punktów. Rozgrywka twa około 10 minut. 

Opakowanie zawiera:
  • 49 kart ze zwierzątkami, 7 kart z każdego rodzaju zwierząt (ponumerowane od 1-7),
  • 40 zielonych żetonów, które pełnia funkcję punktów,
  • instrukcja.
My bawimy się świetnie szczególnie, że za oknami jeszcze szaro, buro i ponuro. Polecamy!

Co na temat gry pisze Trefl?
Ranczo Party to zabawna taktyczna układanka, która uczy planowania i pobudza logiczne myślenie. Zadaniem graczy jest kompletowanie wierszy i kolumn kart, przedstawiających zwierzęta gospodarskie udające się na huczne przyjęcie urodzinowe. Zbierają oni w ten sposób cenne punkty zwycięstwa, ale musza przy tym uważać, by planując własne zagrywki, nie ułatwić zadania przeciwnikom. A kluczem do sukcesu jest… czerwony balonik.








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...