piątek, 30 czerwca 2017

"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.

"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.

"Piękna i Bestia", to książka mojego dzieciństwa, ale nie tylko mojego, bo również mich rodziców i dziadków. Została spisana ponad 400 lat temu i co jakiś czas ukazują się jej nowe wydania. Nic dziwnego, jej przesłanie jest ponadczasowe i wciąż aktualne pomimo upływu czasu. 



Piękna mieszka wraz ze swym ojcem w małym miasteczku, jest inna od wszystkich dziewcząt, bo interesują ją książki, jest wrażliwa i lubi bujać w obłokach. Jej ojciec jest wynalazcą, choć nie zawsze wszystko idzie po jego myśli. Kiedy wyrusza na targ gubi się w mrocznym lesie i znajduje schronienie w starym zamku. Nieświadomy zagrożenia zostaje schwytany przez Bestię. Piękna odnalazła ojca i postanowiła zostać w zamku zamiast niego. Bestia jest wielki i przerażający, jednak nie zawszy taki był. Kiedyś był przystojnym księciem, zadufanym i niewidzący nikogo poza sobą. To kara za to, że nie dał schronienia i gościny pewnej staruszce, która okazała się czarodziejką i rzuciła na niego klątwę. Zanim spadnie ostatni płatek róży, Bestia musi się zakochać z wzajemnością. Bella z czasem przyzwyczaja się do niego i zaczyna zauważać w nim wiele dobrych cech, powoli budzi się prawdziwe uczucie...

"Piękna i Bestia" to baśń opowiadająca o sile miłości o tym, że potrafi ona przezwyciężyć wszystko nawet klątwę. 

Niedawno w kinach można było oglądać film na podstawie książki. Jako prawdziwa fanka oczywiście byłam. Teraz mogę ją czytać i oglądać z moimi chłopkami. "Piękna i Bestia" Wydawnictwa EGMONT zachwyca ilustracjami, co dla mnie jest bardzo ważne, bo mój niespełna 3,5 latek i 1,5 roczny Staś uwielbiają oglądać, to co znajduje się na każdej stronie. Jaś sam opowiada sobie opowieść na podstawie tego, co widzi i muszę przyznać, że dobrze mu idzie.

Miłość to najpiękniejsze uczucie ze wszystkich jest jej wiele rodzajów np. rodzicielka, przyjacielska czy ta jedyna do naszej życiowej drugiej połówki, z którą razem pokonujemy przeciwności losu. 

"Piękna i Bestia" - obowiązkowa pozycja w każdej biblioteczce. 


"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.

"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.

"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.

"Piękna i Bestia". Ponadczasowa klasyka.


czwartek, 29 czerwca 2017

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Muzyka w moim życiu jest na co dzień, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Kiedyś słuchałam przeróżnych gatunków, teraz przeważanie jest to dziecięca klasyka. Zresztą przy dwóch maluchach niewiele mam opcji do wyboru. Jako dziecko miałam w domu instrumenty muzyczne, na których bez opamiętywania wyżywaliśmy się artystycznie z bratem. Nie rozumiałam wtedy, dlaczego mama pozwala mi tylko godzinę "grać" na flecie (w sumie z grą to nie miało dużo wspólnego, ale się starałam), teraz jako matka już wiem dlaczego...... Muzyka jest dobra dla każdego, warto się z nią zaprzyjaźnić.


Muzykowanie jest fajne! Instrument muzyczny, czyli co?
Drogi rodzicu pamiętaj, że plastikowe pianinko, które wygrywa jednym ciągiem melodie to nie instrument! Trąbka, w której pod każdym przyciskiem kryje się wesoła angielska piosenka też nim nie jest, choć zapewne sprawi wiele radości każdemu dziecku. Instrument muzyczny jest przedmiotem umożliwiający dziecku doświadczanie w którym wystąpi reakcja przyczynowo-skutkowa po określonej czynności,  np. uderzenie w bębenek powoduje wydanie dźwięku o różnym tonie w zależności od tego, z jaką siłą się to robi; gwizdek reaguje zależnie od siły i ilości wdmuchiwanego powietrza itp.
Jest wiele wspaniałych instrumentów np. cymbałki, organki, gitara, tamburyno, marakasy itp., na pewno coś przypadnie do gustu Waszemu dziecku. 


Jak dopasować instrument do dziecka?
Z własnego doświadczenia wiem, że pierwszym wyznacznikiem jest wiek. Nie kupujcie gitary roczniakowi, bo możecie się spodziewać, że skończy tak jak gitara prawdziwego rockandrollowca, kiedy kończy swój koncert, czyli spektakularnie rozbita o parkiet. U najmłodszych świetnie się sprawdzi bębenek, marakasy czy tamburyn. Jeśli macie więcej niż jedno dziecko, możecie angażować ich wspólnie do zabawy i tworzyć razem mini zespoły. 


Co daje naszym dzieciom gra na instrumencie i jakie cechy rozwija? 
- cierpliwość i wytrwałość - nie zawsze wszystko wychodzi od razu (jak to w życiu bywa, ale dzieci jeszcze o tym nie wiedzą), minie troszkę zanim dany instrument będzie wydawał dźwięk, o jakim marzy nasze dziecko. Do tego czasu wystarczy zaopatrzyć się w zatyczki do uszu i ćwiczyć swoją własną cierpliwość; 
- pomaga wyrażać emocje – dzięki instrumentom można wyładować negatywne emocje, coś, co gryzie od środka, pokazać radość i smutek. Możliwości jest wiele;
- koncentracja - ona jest potrzebna przy muzykowaniu przez cały czas. Trzeba się skupić, aby wydać odpowiedni dźwięk. Mniejsze dzieci ćwiczą ją przez samo odkrywanie danego instrumentu i poznawanie go;
- koordynacja - to oczywiste, że zachodzi korelacja ręka-oko i dzięki temu ćwiczymy ją nawet o tym nie myśląc;
- szybszy rozwój mowy dziecka - to wszystko dzięki lepszemu poczuciu rytmu oraz przetwarzaniu sygnałów dźwiękowych;
- przyzwyczaja do wystąpień publicznych i dodaje wiary w siebie - chwalmy za postępy, to co udało się już osiągnąć, nowe umiejętności i zachęcajmy do dalszego działania;  
- szybsza nauka - potwierdzone naukowo, że dzieci szybciej przyswajają wiedzę i mają lepszą pamięć.

Muzyka ma zbawienny wpływ na każdego, potrafi wywoływać w nas różne emocje. Szybka dodaje energii, romantyczna wprawia nas w miłosny nastrój, nostalgiczna skłania do refleksji itp. Już dawno odkryto, że kobiety w ciąży słuchające jednego ulubionego gatunku muzyki regularnie, po porodzie zauważyły, że ich dzieci uspakajają się słysząc znajome dźwięki. Ja nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ostatnio zapytałam Jasia, co lubi najbardziej robić z mamusią, odpowiedział, że śpiewać piosenkę o króliczku. Zrobiło mi się ciepło na sercu, bo talentem wokalnym nie zostałam sowicie obdarzona. Wprowadźmy nasze dziecko w świat muzyki i dźwięków, które możemy odkrywać razem z nim. 

Na muzykę nigdy nie jest za wcześnie ani za późno. 

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

Tra la la muzyka gra! Wpływ muzyki i instrumentów na rozwój dziecka.

 


poniedziałek, 26 czerwca 2017

Dziecko tonie w ciszy....... 5 punktów, które każdy rodzic musi zapamiętać.

 Dziecko tonie w ciszy....... 5 punktów, które każdy rodzic musi zapamiętać.

Dużo hałasu, zamieszanie, ręce w górze i wołanie pomocy! Tak właśnie wyobrażamy sobie najczęściej sytuację, kiedy mówimy, że ktoś tonie. Niestety, takie rzeczy to tylko w filmach, rzeczywistość jest inna. Najcenniejsze, co mamy to życie nie da się go kupić za żadne pieniądze, więc trzeba o nie dbać. A teraz ty drogi rodzicu uświadom sobie, że to TY jesteś odpowiedzialny, za swoje dziecko. Dlatego zrób wszystko, co w twojej mocy by było bezpieczne. Woda to pożęty żywioł, nigdy nie trać czujności. 


Dmuchane zabawki, gadżety i inne cuda.

Uwielbiam, te wszystkie gadżety, cuda, cudeńka wymyślne i dobrą zabawę dzięki nim. Jednak w tym przypadku jak ze wszystkich trzeba mieć głowę na karku i wiedzieć kiedy, co, gdzie i jak. Przede wszystkim nie pozwólmy pływać dzieciom na materacach nad morzem, jeśli nie stoimy tuż obok, bo zabierze je prąd morski i nie będą wstanie same do nas wrócić. Wszelkie pływaki, pontoniki, dmuchawce i inne tego typu cuda w żadnym wypadku NIE zastępują rodzica, to tylko sprzęty, które pomagają w utrzymaniu się dziecka na wodzie. Często sprzęty bywają zawodne, nie narażaj swoje dziecko na niebezpieczeństwo.

Kiedy dziecko jest w wodzie nie spuszczaj z niego oka.

Jeśli wydaje Ci się, że tonie się długo, to bardzo się mylisz. Cała akcja rozgrywa się w ciągu kilku minut a nawet sekund, po czym ciało idzie pod wodę a my bezskutecznie zaczynamy szukać malucha....
To jest jak z gotującym się mlekiem, kiedy odwracasz głowę ono się wylewa. 

Tonący nie macha rękami.

Znacie ten tekst: ręka w górę kogo nie ma? Myślę, że idealnie opisuję tą sytuację. Tonący, nie kontroluje swojego ciała i działania, wyciąga ręce do góry, co skutkuje tym, że ciało zanurza się pod wodę. Nie zobaczysz wielkich zamaszystych wymachów, krzyżujących się rąk, ale nierówną walkę z żywiołem, który próbuję pozbawić życia swoją ofiarę. 

Tonący nie krzyczy o pomoc.

Tonący nie krzyczy o pomoc, on walczy o każdy oddech. Nie jest w stanie wydobyć z siebie choćby słowo. Dlatego nie odwracaj się w wodzie do dziecka plecami, bo ono nie zawoła cię, kiedy coś złego będzie się działo pomimo tego, że będzie tuż obok. 

Rozgrzane dziecko i zimna woda.

Pewnie wydaje się to oczywiste, ale często o tym zapominamy. Niestety, wtedy kiedy na dworze jest upał i możemy opalać nasze ciała na przysłowiową czekoladkę musimy dodatkowo uważać. Jeżeli dziecko, którego ciało jest mocno rozgrzane szybko wbiegnie do zimnej wody, by się ochłodzić może dostać szoku termicznego.

Wiem, że właśnie zaczęły się wakacje, czas wypoczynku, zabawy, podróży. I dlatego właśnie o tym piszę, byście byli jeszcze bardziej czujni niż zwykle. Usiądźcie i zastanowicie się przez 5 minut, jakie wy mieliście pomysły będąc dziećmi, a później popatrzcie na swoje i pilnujecie je jak swojego własnego życia. 

Nie pozostawajcie również obojętni na innych. Często największe tragedie dzieją się pod naszym nosem, na wyciągnięcie ręki. Woda to potężny żywioł często bardzo lekceważony nawet, wtedy kiedy wydaje się spokojna stanowi duże zagrożenie dla małych stópek, które tak chętnie do niej wbiegają.  


środa, 14 czerwca 2017

Niekiedy mam ochotę krzyczeć wniebogłosy.... jestem zmęczona. Wyznania matki.

Niekiedy mam ochotę krzyczeć wniebogłosy tak głośno jak tylko się da, niekiedy mam ochotę rzucić wszystko w diabły. Mam takie dni i nie wstydzę się ich, bo jestem zmęczona. Jedyne, na co mam ochotę to przewrócić się w tym miejscu, w którym stoję i tak sobie leżeć.


Niektórzy mogliby powiedzieć, że tak naprawdę czym nowoczesna, młoda matka może być zmęczona? Przecież dzieci chodzą do żłobka, a ja do pracy. Mam pralkę, która ciągle za mnie pierze, nie muszę biegać nad rzekę i popylać na tarce, czy przerzucać wszystko przez maglownicę. Zrezygnowałam z prasowania, bo nie mam do tego ani, talentu ani chęci, chyba że już naprawdę muszę np. koszulę na wielkie wyjście, to przeważnie robię wielkie smutne oczy do Ł, a kiedy ten numer nie przejdzie to działam sama. Posiadam odkurzacz, więc bieganie z miotłą jest naprawdę sporadyczne. W mojej kuchni zaraz obok ekspresu (bez kawy nie potrafię żyć, jest mi potrzebny jak powietrze) zaszczytne miejsce zajmuje zmywarka, więc chlapię się w wodzie z płynem tylko czasami, kiedy daną rzecz nie można do niej włożyć. W zimie nie muszę palić w piecu i odgrzewać mieszkania, bo wystarczy, że odkręcę pokrętło na kaloryferze i robi się przyjemnie ciepło. To dlaczego właściwie jestem niekiedy tak bardzo zmęczona? Podobno "siedzenie" w domu nie męczy. A jednak!

Dlaczego niekiedy bywam zmęczona:

- codziennie rano wyciągam moje dzieci z łóżek (poza weekendem wtedy wstają same i to bardzooo wcześnie) i szykuję je do żłobka. Rzadko ze mną współpracują, więc potem biegnę z językiem na brodzie do pracy,
- dzień w dzień odpowiadam na milion pytań "a dlaczego?",
- pertraktuję i negocjuję zjedzenie warzyw przez moje starsze dziecko, młodsze chyba nie jest jeszcze do końca świadome co je,
- od 4 lat praktycznie nie sypiam (naprawdę da się z tym żyć),
- moje mieszkanie przypomina sklep z zabawkami w czasie remanentu, panuje ciągły nieogar,
- jestem prawdziwym Sherlockiem Holmesem odnajdywania zgubionych smoczków, układanek i puzzli, tudzież innych cudów, o których przypomniało sobie akurat moje dziecko i jego życie skończy się jeśli tego nie dostanie,
- gotuję zdrowe obiady a moje dziecko dałoby się pokroić za jednego żelka,
- morduje się, by otworzyć tego przeklętego chupa chupsa,
- codziennie wychodzę na plac zabaw, by potem przyprowadzić dwa małe brudasy, którym widać tylko oczy,
- chowam słodycze w różne dziwne miejsca, po czym o nich zapominam,
- z literatury dla dorosłych czytam etykiety na produktach, bo tylko na to mam czas,
- leżę i czekam, kiedy moje dziecko zaśnie, bo mnie potrzebuje a ja nie chce żeby czuło się źle,
- w sklepie przechodząc koło działu z zabawkami modlę się o to by nie było histerii,
- całuję każde, otarcie, stłuczenia, niewidzialne ugryzienia i inne "bolące" cuda, jeśli jest to coś poważniejszego dodatkowo jeszcze "o jojuje" o jojane mniej boli,
- codziennie odgrywam przeróżne role  jak np. kapitana Haka, psa, konia, potwora, ziemniaka itp.,
- daje się naciągnąć na dodatkową posypkę w lodziarni,
- robię zdjęcia, ale nie sobie tylko takiej mojej męskiej trzyosobowej bandzie (czyli Jasiowi, Stasiowi o i Ł), ufff... że od czasu do czasu chodzimy do fotografa, to moje dzieci będą wiedziały jak matka kiedyś wyglądała,
- robię zakupy, a i tak potem biegnę po jajko do sąsiadki lub studentów mieszkających obok,
- dojadam po dzieciach, bo szkoda mi marnować jedzenia, a potem narzekam, że mogłoby mnie być mniej,
- traktuje wypad w samotności do spożywczaka jak małe wakacje, bo wtedy nie muszę sprawdzać, przy której kasie nie ma słodyczy,
- tysiąc razy przybiegam z pomocą, kiedy słyszę słowo "mamo",
- śpiewam dziecięce piosenki i przez pół dnia potrafię słuchać "kosmiczną żabkę", bo uwielbia ją mój młodszy Staś,
- kilka razy w tygodniu "rujnuje" życie mojemu dziecku nie pozwalając mu chodzić 24h w tej samej koszulce, podając obiad nie na tym talerzu, o którym właśnie sobie pomyślał, lub nie ten kolor słomki do jogurtu i muszę z tym  żyć,
- w nocy przykrywam moje dzieci 100 razy, a i tak rano są odkryte i zimne, jak sopel lodu,
- tule, całuje, głaszczę i staram się być dla nich, zanim urosną i pójdą zdobywać świat beze mnie. 

Niekiedy mam takie dni, że spoglądam na zegarek i z utęsknieniem wyczekuje godziny 20,
wtedy zasypia Staś a następne 21, bo to godzina spania Jasia. Moje mieszkanie nie wygląda jak to w kolorowych gazetach, otacza nas codzienny chaos. Jednak nigdy nie zmieniłabym mojego życia na inne, uwielbiam moich łobuzów, choć niekiedy mam ochotę wysłać ich w kosmos na małą  wycieczkę. 

Kiedyś będę miała wszytko poukładane, ciszę, spokój i mnóstwo czasu dla siebie. Będę bardzo tęsknić do tego czasu kiedy jadłam na akord i piłam zimną kawę, kiedy lepkie ręce wycierały się w moją bluzkę, a wszędzie słychać było tupot małych stóp. Ten post jest do Was mamy, które wymagają od siebie zbyt wiele, które myślą, że sobie nie radzą, mają za złe, że są zmęczone i potrafią spać w najróżniejszych pozycjach, jeśli nadarzy się akurat okazja. Ja też nie zawsze sobie ze wszystkim radzę, jestem nieidealna, ale szczęśliwa i często przymykam oko by cieszyć się chwilą, bo ona tak szybko mija. 

Dzieciństwo naszych dzieci minie zanim zdążysz wypić ciepłą kawę.

czwartek, 8 czerwca 2017

Obiad w 15 minut. Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem.

 
Obiad w 15 minut. Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem. Piękna pogoda za oknami, więc nie chce się siedzieć przy grach. Pierwsza opcja, to oczywiście wyprawa do restauracji, ale to może nas sporo kosztować. Zdecydowanie taniej jest coś samemu ugotować. Ja wtedy stawiam na szybkie dania, które nie brudzą połowy kuchni, bo szkoda marnować cenny czas.


Jestem zabieganą matką z trzema facetami na pokładzie, pracą i chaosem w domu. Dla mnie liczy się czas, smak i to żeby nie było to jakiś niezdrowym fast foodem tylko pełnowartościowym daniem. Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem, to mój sekret na danie w 15 minut dla całej rodziny.

Składniki potrzebne do przygotowania makaronu z cukinią, szparagami i kurczakiem:

- makaron,
- 2 piersi z kurczaka,
- jedna średniej wielkości cukinia,
- szparagi
- 1 ząbek czosnku,
- natka pietruszki (spory pęczek),
- jajko,
- serek mascarpone,
- sól,
- pieprz,
- łyżka masła.

Sposób przygotowania makaronu z cukinią, szparagami i kurczakiem:

Makaron gotujemy al dente według instrukcji znajdującej się na opakowaniu. W międzyczasie kroimy w kostkę kurczaka i podsmażamy na maśle (w garnku z grubym dnem lub na patelni). Szparagi kroimy na kawałki i dodajemy do kurczaka, smażymy 2-3 minuty, żeby zmiękły a nie były rozgotowane. Z cukinii za pomocą obieraczki robimy długie paski (tą miękką część z ziarnami zostawiamy). Tak przygotowane paski cukinii i posiekaną pietruszkę wrzucamy na dosłownie 1 minutkę do pozostałych składników. W tym czasie szybko mieszamy w osobnym naczyniu serek mascarpone z jajkiem, odstawiamy patelnie na bok i dodajemy do reszty składników, tak aby wszystkie pokryły się kremowym sosem i nie zważył się. Jeśli jest taka potrzeba, to można danie dać jeszcze na 1-2 minuty na mały ogień. Na sam koniec dodajemy makaron, który ugotował się w trakcie. Gotowe! Wystarczy nakładać i się zajadać.
Samczego kochani!

Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem.

Obiad w 15 minut. Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem.

Obiad w 15 minut. Makaron z cukinią, szparagami, kurczakiem i bardzo prostym sosem.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...