niedziela, 31 stycznia 2016

"Żegnaj Skarpetko!" książka która uczy odpowiedzialności.

Czy Wasze dzieci lubią zwierzęta? Nieustannie proszą Was aby jeden z nich zamieszkał w waszym domu? Jeśli tak, to mam dla Was świetną książkę, którą warto przeczytać przed pojawieniem się w domu nowego członka rodziny.

Tytułowa "Skarpetka" to królik z bardzo długimi uszami, którym opiekuje się mały chłopiec. Przyjaciele spędzają ze sobą całe dnie, jednak Skarpetka przez swoje długie opadające do ziemi uszy jest bardzo powolny, niezdarny i nie potrafi się bawić. Chłopiec chciałby robić mnóstwo rzeczy takich jak np. gra w piłkę, zabawa w Indian itp. Uświadamia sobie, że z królikiem jest to niemożliwe i najwyższa pora znaleźć sobie kolegów i koleżanki do wspólnych zabaw. Jednak kwestię zwierzęcego przyjaciela trzeba jakoś rozwiązać więc postanawia udać się do lasu i zostawić go w nim. Chłopak nie ma żadnych wyrzutów, bo przecież las to naturalne środowisko dla królików, są tam szczęśliwe.
Kiedy docierają w głąb lasu przywiązuje włóczką Skarpetkę tak aby ten nie mógł za nim podążyć, po czym biegnie tak szybko jak tylko potrafi, nie odwracając się przy tym ani razu. Po pewnym czasie zaczyna rozmyślać co dzieję się ze Skarpetką. Kiedy wrócił na miejsce zobaczył tylko kawałek włóczki przywiązanej do drzewa, ale królika już tam nie było. Jeśli jesteście ciekawi co stało się ze Skarpetką i jak zakończyła się ta historia, to koniecznie przeczytajcie się książkę.



Co o książce "Żegnaj Skarpetko! " pisze wydawnictwo?
Co zrobić z królikiem, który jest dość niemrawy, mało bystry i nie potrafi się bawić w Indian? I kiedy w dodatku, zamiast królika, wolałoby się mieć prawdziwych kolegów?
Benjamin Chaud jest ilustratorem wielu książek – stworzył postać słonia Pomelo, a także rodzinę Binty, Babo i Lalo. Znamy go też z książek Yeti i Duch z butelki, gdzie bohaterami są Uno i Mati. W książce Żegnaj, Skarpetko! Benjamin Chaud występuje nie tylko w roli ilustratora, lecz również autora tekstu.

Dane techniczne:
Tytuł: "Żegnaj Skarpetko! "
Autor tekstu:
Ilustrator:
Wydawnictwo: ZAKAMARKI
Liczba stron: 36
Oprawa: twarda 
Wymiary: 21,5 x 33,5 cm

piątek, 29 stycznia 2016

JA, czyli dobra inwestycja. Realizuj się.


My matki, kobiety, często zabiegane z mnóstwem obowiązków na głowie. Organizujemy wszystko i dla wszystkich. Próbujemy zrobić, ułożyć, naprawić. Mamy coraz mniej czasu dla siebie! Często przedkładamy dobro innych nad swoje. Co tak naprawdę robimy dla siebie? 
Uszczęśliwiamy innych, cieszymy się tym. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy My?
Nasze baterie nie są wieczne. Wcześniej czy później  wypalą się. Żeby móc to wszystko zorganizować i ogarnąć, trzeba najpierw zadbać o własny rozwój. 

Po pierwsze - poznaj siebie! Może Ci się to wydawać całkiem głupie, bo niby jak mamy się poznać? Przecież jesteśmy ze sobą 24h na dobę. Usiądź w domu, w spokoju i zastanów się. Zapisz na kartce wszystkie twoje mocne i słabe strony. Co najbardziej Cię w sobie denerwuje, co chciałabyś zmienić. Kiedy już to zrobisz zastanów się jak chciałbyś być postrzegana. Musisz mieć jasne cele, do których chcesz dążyć. 
Jeżeli mamy już wszystko ustalone, nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować siebie. Jeśli, możesz coś zmienić, to zrób to bez wahania. Zacznij zmiany powoli, małymi krokami, a na pewno się uda. Może idź do fryzjera, kup nowe ciuchy, tak abyś poczuła się dobrze sama ze sobą. Jeśli uważasz, że nie masz dobrego gustu, poproś o pomoc koleżankę lub kolegę. Na pewno Ci pomogą a to nie obciąży tak bardzo twojego budżetu, będzie doskonałą inwestycją w siebie. Jeśli Ty będziesz zadowolona to inni widząc Ciebie też będą. Mówią, że jak Cię widzą tak Cię piszą  i myślę, że coś w tym jest.
Po drugie - nie na darmo mówi się też, że inwestycja w siebie jest najlepszą inwestycją. Dobrze się mówi, tylko jak przejść do działania? Przecież od "chcieć" do "zrobić" jest daleka droga i często pozostajemy tylko w sferze marzeń i opowieści bez przejścia w czyn.
Po trzecie - inwestujmy w nabywanie umiejętności, w podnoszenie kalifikacji. Zdobywanie większej wiedzy. Jeśli myślisz, że do tego trzeba posiadać dożo pieniędzy, to mylisz się! Internet daje nam mnóstwo możliwości samokształcenia się wystarczy tylko poszperać i wyszukać to co nas interesuje.
Nasze umiejętności po pewnym czasie zaczną przekładać się na zysk a wtedy będziemy mogli zainwestować kolejne pieniądze w profesjonalne szkolenia. Jednak kluczem do sukcesu i dobrej inwestycji jest determinacja, cierpliwość i samodyscyplina. Wszystko wymaga czasu. Jeśli będziemy się trzymać naszych założeń to pomalutku ale sukcesywnie będziemy zbliżać się do wymarzonego celu.

Ja ostatnio staram się zgłębiać wiedze na temat inwestowania na giełdzie. Posiadam akcje ale moja wiedza na ten temat bardzo kuleje i wymaga osób trzecich. Jednak znalazłam już w tym temacie szkolenia, które mnie bardzo zainteresowały. Prowadzi je firma CMC Markets a więcej szczegółów można znaleźć na ich stronie. Na razie jednak pozostają one w sferze marzeń, jednak robię wszytko by to się niedługo zmieniło.

środa, 27 stycznia 2016

Krem pielęgnacyjny do buzi i ciała dla dzieci - CIAŁO PLUS BABY SOLUTIONS

O kosmetykach firmy Ciało Plus Baby Solutions pisałam już TU, dzisiaj przedstawiam kolejny produkt a jest nim krem pielęgnacyjny do buzi i ciała dla dzieci. 
Jest okres jesienno-zimowy i zmagamy się z suchą skórą u Jasia, potrzebuje ona odpowiedniej pielęgnacji. Przez 3 tygodnie stosowałam Ciało Plus Baby Solutions po kąpieli. Skóra stała się dobrze nawilżona i natłuszczona, zauważalnie zmieniła się jej kondycja. Nie wystąpiły żadne niepożądane objawy. Produkt pomimo małego opakowania, które mnie na początku troszkę odstraszyło jest bardzo wydajny i szybko się wchłania. Polecam do codziennego stosowania, pielęgnacji suchej skóry. 

Co na temat kremu pisze producent?
Krem służy do codziennej pielęgnacji skóry twarzy i całego ciała. Długotrwale nawilża i natłuszcza skórę, Pomaga zachować barierę lipidową, tworząc ochronny "film". Łagodzi podrażnienia, regeneruje i odżywia.  

Skład: 
Aqua, Panthenol, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glycerin, Butyrospermum Parkii  Butter, Canola Oil, Lanolin, Octyldodecanol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Olea Europaea Fruit Oil, Isostearyl Isostearate, Hydrogenated Coco-Glycerides, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Caprylyl Glycol, Glyceryl Caprylate,  Phenylpropanol, Caprylic/Capric Trigliceride, Sodium Acrylates Copolymer, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Polyacrylate, Tocopheryl Acetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Allantoin, Parfum, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide.

niedziela, 24 stycznia 2016

Grzejnik ozdobą domu. Inspiracje.

Niektóre elementy naszych wnętrz traktujemy typowo funkcjonalnie, maja być i spełniać swoją role. Co jeśli oprócz wykonywania swoich zadań mogę jeszcze upiększać nasz dom? Dla mnie takim przedmiotem jest grzejnik. Uwodnienie Wam, że nie musi to być zwykły biały prostokąt bez polotu. Wręcz przeciwnie zobaczycie coś naprawdę fajnego. 
Pierwsza moja propozycja to grzejnik gdzie pionowe smukłe profile ułożone są w niewielkiej odległości od siebie, można go kupić w różnych kolorach. Na zdjęciu usytuowane koło okna przypominają mi troszkę okiennicę, tylko że zamontowane w środku.  
Wielka szklana powierzchnia z zaokrąglonymi rogami, zdecydowanie wpasował by się do większości wnętrz. Najbardziej podoba mi się w nim to, że dzięki specjalnym pasiakom można na nim rysować, zapisywać wszystko co tylko przyjdzie nam do głowy. Czyli dwa w jednym!
Grzejnik który możemy zamówić z nadrukiem, idealny do mieszkań o małej powierzchni. To taki obraz który dosłownie ogrzewa nasz dom. 
Teraz coś dla fanów współczesnej architektury, ma bardzo ciekawy kształt. Jest dostępny w kilku kolorach, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Ostatnia moja propozycja, to coś co może zastąpić typowy grzejnik łazienkowy. Ciekawy nowoczesny kształt, jednak w dalszym ciągu jest gdzie powiesić mokry ręcznik i pranie do szybkiego schnięcia. Właśnie taki widziałabym u siebie w domu. 

Mama nadzieję, że coś przypadło Wam do gustu. Wszystkie zdjęcia grzejników wzięłam ze strony http://mat-dom.pl/ . Ja z racji tego, że w mieszkaniu mam same duże okna mam duży problem z grzejnikami. W jednym z pokoi okna zajmują całą ścianę, więc chciałabym wymienić moje grzejniki na coś długiego i wąskiego, żeby zmieściły się w przerwach między jednym a drugim oknem. Niestety obecnie grzejniki zajmują mi sporo miejsca, które mogłabym wykorzystać do postawienia większej ilości mebli.



piątek, 22 stycznia 2016

Szczęśliwe związki. Jawa czy sen?

Szczęśliwe związki, czy można je oglądać tylko w reklamie lub filmie? Czy to tylko odwieczny mit, pragnienie, marzenie za którym ślepo podążamy? Oczywiście nie mówię tu o pierwszych miesiącach znajomości, kiedy na widok swojego oblubieńca wszystkie gatunki motyli szaleją w twoim brzuchu. Zalana falą endorfiny, spoglądasz na świat przez różowe okulary i wszystko wydaje się takie doskonałe. Miłość tak jak i związek przechodzi wiele etapów, zmienia się i ewoluuje. Ale jak? To już zależy tylko od Nas.
Kiedy po pierwszych miesiącach emocje troszkę opadną i przestajesz chodzi z głową w chmurach a każdej wolnej chwili nie spędzasz na tęsknocie. Poznajemy partnera jak "własną kieszeń" i z pamięci możemy wyrecytować katalog wad, zalet, sukcesów, porażek, przyzwyczajeń, nawyków, natręctw itp. Zaczynamy ciężką pracę nad tym, aby było miedzy nami dobrze. Tak dokładnie pracę, bo nic nie dzieję się samo.

Związki nie rozpadają się z dnia na dzień, to długofalowy proces, który jeśli zbyt długo trwa jest już nie do odwrócenia.
Zaczyna się całkiem nie niewinnie, nagle w wiadomościach sms już nie dostajesz buziaka. Śmieszne? Tylko pozornie, bo już przestajemy się przecież starać. Następnie coraz rzadziej chodzicie za rękę, niby nic a jednak coś. Mniej czasu spędzacie razem, coraz mniej ze sobą rozmawiacie. Zaczynacie żyć obok siebie a nie ze sobą. Pochłonięci w wirze własnych zajęć, wymieniacie się informacjami, nie rozmawiacie. Wpadamy w rutynę, dane uczucie zaczyna powoli wygasać. Przyzwyczajenie? To chyba najlepsze określenie, bo przecież lepszy znany wróg jak nowy? 
Jeśli jednak jeszcze coś się tli i chcemy walczyć o to co było kiedyś musimy działać. Ja zalecam rozmowę. Życie polega na podejmowaniu różnych decyzji, wyborów, działań, rozmawiajmy o tym co dotyczy spraw wspólnych, bez tego nie ma szans na udany związek
Nie musicie spędzać, ze sobą 24 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu. Znajdźcie dla sobie jakieś wspólne zajęcia, coś co odpowiada Wam obojgu to na pewno zbliży Was ze sobą.  
Zostawcie za sobą to co było, rozdrapywanie starych ran nic nie da, nic nie zmieni, nie mamy wehikułu czasu by zmienić przeszłość, za to na przyszłość mamy realny wpływ, więc korzystajmy z tego. Wyciąganie w kółko tego samego mija się z celem. Zaczynamy nowy rozdział z czystym rachunkiem. 
Słowa "kocham Cię" choć są tylko zlepkiem liter, kryją w sobie pewnego rodzaju bezpieczeństwo, nie musimy mówić tego do siebie codziennie, ale okazywać je sobie codziennie. 
A jaki jest Twój przepis na szczęśliwy związek?


czwartek, 21 stycznia 2016

Krem Pure Collagen Cream - odmładzam się!

Na moim liczniku została już przekroczona magiczna liczba 30 lat. Nie żebym jakoś szczególnie z tego powodu rozpaczała ale jednak muszę spojrzeć prawdzie w oczy, nie młodnieje. Na mojej twarzy widzę już strategiczne miejsca do pierwszych "zmarszczek". Powiem szczerze zastrzyki i tabletki to nie dla mnie, ja zdecydowanie wolę smarowanie i wklepywanie.

W moje ręce dostał się ostatnio krem Pure Collagen Cream od Noble Medica. Marka jak do tej pory nie była mi znana, ale lubię odkrywać coś zupełnie nowego.
Jak sama nazwa wskazuję zawiera on kolagen, ale do czego on jest tak naprawdę potrzebny?
"Kolagen – główne białko tkanki łącznej. Ma ono bardzo wysoką odporność na rozciąganie i stanowi główny składnik ścięgien. Jest odpowiedzialny za elastyczność skóry. Ubytek kolagenu ze skóry powoduje powstawanie zmarszczek, w trakcie jej starzenia" Jednym słowem sama dobroć!
Nie mając nic do stracenia, regularnie rano i wieczorem nakładałam go na moją buzię. Jakie są moje wrażenia? Po otwarciu kramu od razu skradł moje serce zapachem, jest trafiony w punkt, uwielbiam go wąchać i jeśli to było by kryterium oceny miał by u mnie max. Jednak ma on do spełnienia całkiem inne zadania. 
Bardzo dobrze nawilża i rozpromienia moją twarz. Ma lekką konsystencję i szybko się wchłania. Pod makijażem również się sprawdził, nic się nie rolowało, nie błyszczało, według mnie dał radę. Mam dosyć wrażliwą cerę i nie uczulił mnie, nie wystąpiły żadne podrażnienia skory. Jednak jeśli chodzi o zmarszczki, to nie spełnił moich oczekiwać. Nie zauważyłam żadnej różnicy i choć nie myślałam, że nagle będę miała buzię gładką jak pupcia niemowlaka, to jednak wszystko jak było zostało na swoim miejscu. Ogólnie jestem zadowolona z działania, skóra jest świetnie nawilżona i bardziej elastyczna. Czy skusiłabym się na następny słoiczek? Odpowiedz brzmi: TAK.

Co o kremie Pure Collagen Cream pisze producent?
Bogata formuła kremu, oparta na bazie naturalnych składników poprawiających elastyczność skóry, zmniejszających zmarszczki, zapewniających skórze niezwykłą gładkość oraz chroniących ją przed przesuszeniem. Kolagen  w połączeniu z witaminą E oraz kwasem hialuronowym efektywnie i długotrwale nawilża skórę wpływając na spłycenie drobnych zmarszczek. Algi atlantyckie i koralowiec wykazują działanie dotleniające komórki skóry, poprawiając jednocześnie jej jędrność i sprężystość. Dodatkowym atutem są zawarte w kremie filtry UV, które chronią skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego opóźniając procesy starzenia się skóry.

wtorek, 19 stycznia 2016

"Ostatnie drzewo w mieście" Peter Carnavas

By przekazać dzieciom troszkę wiedzy o otaczającym nas świecie nie trzeba czytać im całej encyklopedii, niektóre wartości i dobre zwyczaje możemy pokazać za pomocą kilku prostych zdań i przejrzystych, łatwych do zrozumienia obrazków.
Książka "Ostatnie drzewo w mieście" opowiada o tym jak dbać o otaczający nas świat, jak ważna jest ekologia oraz jak łatwo można zniszczyć coś naprawdę pięknego.

Głównym bohaterem jest mały chłopiec o imieniu Edward, mieszka on w mieście pośród lasu betonowych budowli gdzie wszytko jest szare i smutne. Chłopiec codziennie przyjeżdża do miejsca, gdzie choć na chwilę może zapomnieć nie tylko o tym co go otacza ale również i o całym świecie, być po prostu szczęśliwy. Przez kilka chwil jest tylko on i drzewo, które rośnie na końcu jego ulicy. Pewnego dnia okazuje się, że drzewa już nie ma, pozostał po nim tylko pień. Edward jest bardzo smutny, nic już nie ma dla niego sensu. Pewnego dnia kiedy jechał na swoim kolorowym rowerku zobaczył coś co poruszyło jego serce. Była to wciąż zielona gałązka z jego ukochanego drzewa! Nie zastanawiając się długo zabrał ją i postanowił posadzić, jednak miał wielki dylemat odnośnie dobrania odpowiedniego miejsca. Jakie miejsce wybrał? I co później się stało? Tego już sami musicie się dowiedzieć czytając książkę.
Dzięki dużym i bardzo przejrzystym ilustracją dziecko może bardzo łatwo zobaczyć, to co przekazuje ta książka. Rysunki są bardzo proste a zarazem dopracowane i wraz z tekstem uzupełniają się idealnie. Uczymy się z niej, że o przyrodę trzeba dbać. Niestety w dzisiejszym świecie jest ona niszczona na każdym kroku, wycinane drzewa, krzewy i inne roślinności na rzecz nowych supermarketów, osiedli czy dróg.  Każdy ma wpływ na wygląd otaczającego go świata, więc deptajmy chodniki, chrońmy trawniki!

Co o książce "Ostatnie drzewo w mieście" pisze wydawnictwo?
"Edward mieszka w bezbarwnym mieście pełnym betonowych blokowisk i bezdusznych samochodów. Lubi bawić się w cieniu majestatycznego dębu
– ostatniego drzewa w mieście.Kiedy pewnego dnia dąb znika, Edward wie, że musi coś zrobić...Wzruszająca bajka o chłopcu, który ocalił miasto. A może i świat."

Dane techniczne:
Tytuł: "Ostatnie drzewo w mieście"
Autor tekstu: Peter Carnavas
Ilustrator: Peter Carnavas
Wydawnictwo: Adamada
Liczba stron: 32
Oprawa: twarda 
Wymiary: 25x25 cm

niedziela, 17 stycznia 2016

Taras potrzebny od zaraz.


Za oknami aktualnie szaro, buro i ponuro. Śnieg ku mojej wielkiej rozpaczy stopniał i została tylko ciapa. Powoli zaczynam rozmyślać o cieplejszych dniach i zaglądać przez okno gdzie niestety rysuje się nieciekawy widok mojego tarasu. Jestem szczęśliwą posiadaczką nawet dwóch 40 i 20 metrowych wybiegów dla moich dzieci. Już od dłuższego czasu marzy mi się piękny taras, gdzie mogłabym wyjść na boso, rozsiąść się wygodnie i sączyć przepyszną kawę! Niestety do szczęścia jeszcze trochę brakuje. Pierwsze co chciałabym zmienić, to ten niemiły dla moich nóg gres, wszędzie dałabym drewno i nawet znalazłam firmę http://www.prodexpol.pl/ gdzie mogłabym je zamówić. Niestety jakoś zawsze są ważniejsze wydatki ale dzisiaj puściłam totka, to może akurat los się do mnie uśmiechnie! 
Pewne kroki już poczyniłam, kilka rododendronów już stoi oraz spora kolekcja borówek. Nie ma to jak w lecie wyskoczyć na taras na te fioletowe pyszności. Jak do tej pory jedyny plus z niezagospodarowanej przestrzeni jest taki, że jak matka miała "lenia" to Jasio jeździł po nim autkiem bo 40 metrów mu zupełnie wystarczało.
Oczywiście jestem mamą i myślę również o mich maluchach, dlatego konieczne będzie podzielenie tarasu na dwie strefy. Pierwszy dla mnie, gdzie umęczona po nieprzespanej nocy będę nabierała sił obserwując wyczyny Jasia i Stasia. Wystarczył by mi naprawdę wygodny fotel żebym mogła się na nim dotleniać. Kącik chłopaków to już większa inwestycja, myślałam o małej piaskownicy i huśtawce bo Jasio jest ostatnio jej fanem. Na razie jednak te obrazki pozostają w sferze marzeń, jednak powoli zbliżamy się do realizacji. 

piątek, 15 stycznia 2016

Zimowe ferie. Co powiecie na narty?


Już w następnym tygodniu zaczynają się w Polsce pierwsze ferie, na szczęście pogoda zaczyna dopisywać i jest szansa na białe szaleństwo. Dzieci większość czasu spędzają w szkole czy przedszkolu więc wyjazd z porządną dawką ruchu będzie idealnym rozwiązaniem. 
Na naukę jazdy na nartach nigdy nie jest za późno, jednak im wcześniej tym lepiej. A co potrzeba aby móc uprawić ten sport?
Zacznijmy od odzieży, bo przecież zarówno my jak i nasze dzieci będziemy spędzać na dworze dużo czasu więc trzeba być dobrze przygotowanym. Ja proponuję ubrać się na tzn. "cebulkę". W górach pogoda szybko się zmienia, nawet jeśli rano pięknie świeci słońce i jest nam gorąco za chwile może zerwać się wiatr i będziemy marznąć. Pierwszą warstwą powinna być bielizna termoaktywna, której zadaniem jest szybko odprowadzić wilgoć z ciała. Na bieliznę zakładamy cienką bluzkę oraz polar, następnie kurtkę i spodnie narciarskie. Pamiętajmy żeby przy zakupie odzieży narciarskiej mieć na uwadze fakt, że nie może być ona zbyt obcisła bo musimy pod nią zmieści jeszcze klika warstw garderoby. Dopełnieniem stroju powinny być ciepłe skarpety, czapka i rękawiczki.
Przejdźmy do sprzętu, gdzie najczęściej pojawia się dylemat: nowy czy używany? 
Zanim zdecydujemy się na jakikolwiek zakup zastanówmy się dobrze czy będziemy okazjonalnie od czasu do czasu zjeżdżać z górki, czy trenujemy na poważnie. Jeśli to będą tylko wypady rodzinne raz na jakiś czas, to warto zastanowić się nad używanym sprzętem lub wypożyczyć go na czas nauki z profesjonalnej wypożyczalni. W przeciwnym razie zakupimy drogi sprzęt, który będzie się kurzył w naszej piwnicy. 
Decyzja o nauce jazdy wymaga nie tylko odpowiedniego sprzętu i kondycji fizycznej ale także wyboru miejsca zimowego wypoczynku. Warto poszukać czegoś co jest odpowiednio przygotowane dla naszych dzieci. Znalazłam takie kolonie tutaj http://www.jaworzyna.com.pl/ już dla dzieci w wieku 5-11 lat, są też opcje na wyjazdy z rodzicami. Jednak niezależnie czy wyjeżdżacie całymi rodzinami czy wysyłacie wasze dzieci same na to białe szaleństwo, pamiętajcie przede wszystkim o odpowiednim przygotowaniu, czyli ubiorze i sprzęcie.

czwartek, 14 stycznia 2016

Bunt dwulataka. Co i jak?


Bunt dwulatka, słyszałam o nim rożne opowieści, legendy ale czy tak naprawdę w niego wierzyłam? NIE! Myślałam, że w dobie XXI wieku ludzie wymyślili tą nazwę żeby usprawiedliwiać złe zachowanie swoich dzieci, nie możność zapanowania nad owym małym człowiekiem. Och ja głupia! Jakże się myliłam! Bo oto nadszedł ten czas kiedy to ja, ta niewierna muszę się zmierzyć z tą sytuacją.


Umęczona matka 7 tygodniowego szkraba z granicą cierpliwości przesuniętą na max. Sama jeszcze do niedawna nie wiedziałam, że aż tak dużo mogę tolerować nie wybuchając przy tym jak wulkan podczas erupcji. Jednak chyba zwiększona cierpliwość i tolerancja idzie w parze wraz z dorastaniem naszych dzieci. Tak jak w tej anegdocie co robisz gdy dziecko połknęło monetę? Przy pierwszym lecisz na pogotowie. Przy drugim czekasz aż wydali z kupką, natomiast trzeciemu potrącasz z kieszonkowego. Coś w tym jest zdecydowanie. Ale wróćmy do tematu.

Jak to u nas jest z tym buntem dwulatka?

Chcemy wyjść na dwór ubieramy się, ciuchy, buty, następnie Staś kombinezon i do wózka, ja kurtka i co? Jaś stwierdza, że nie ubierze kurtki, jęczy, ryczy, kładzie się na podłodze eh... A zaledwie 10 minut wcześniej biegał i skakał z radości, krzycząc pa, pa, pa, że wychodzimy. Oczywiście nic w tym temacie się nie zmieniło, nadal chce wyjść, tylko bez kurtki nie straszne mu minusowe temperatury.  Zdecydowanie "mam tę moc", nie wybucham jestem jak skała, no może lekko podenerwowana skała.
Kiedy wybierzemy się już na dwór, po mocy atrakcji, harcach, zabawach i ogólnym wyczerpaniu nadmiaru energii przez moje dziecko wracamy do domu. I znów zabawa zaczyna się od nowa! Tym razem na celowniku znajdują się buty, nie chce ich ściągnąć to nic, że są ubłocone i brudzą dopiero co umyta podłogę. Mama ma czas, mama posprząta, mama nie ma innych zajęć, mama "lubi to"!
Problemy sklepowe mamy całe szczęście już za sobą. Tu z tego miejsca chciałam serdecznie podziękować wynalazcy jeżdżących koszyków. Jeśli zastanawiasz się czy dobrze przeczytałeś to podpowiem Ci tak! Jeżdżące koszyki sprawiają, ze zakupy stają się cudowne. Jasio ciągnie koszyk, wkłada wszytko co mu podaje i nawet jak jest wypakowany po brzegi to nadal nie odpuszcza, dzięki temu nie biega po sklepie jak wolny elektron, nie wpada w histerię kiedy nie chcę coś kupić.  Oczywiście podczas zakupów powtarzam mu jak cudownym jest pomocnikiem i że bez niego mamusia by sobie nie poradziła.

Jak to przetrwać? Moje sposoby:

- chwalić - wszytko co robi dobrze chwalę i doceniam, nagradzam brawami,
- nie krzyczeć - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, jednak krzyk nic nie da tylko jeszcze bardziej pogorszy sytuację, choć wiem, że nie zawsze się udaje jesteśmy tylko ludźmi,
- dać wybór - postaraj się dać dziecku troszkę swobody w decydowaniu, np. którą kurtkę dzisiaj ubierzemy niebieską czy zieloną? U nas często zdaje to egzamin.
- cierpliwość - uczę się jej codziennie, jeśli można gdzieś kupić to jestem chętna,
- wyznaczanie granic - dziecko testuje nas codziennie, sprawdza co może a co nie. Jeśli wchodzi na stół, rysuje po ścianach a ty nie reagujesz bo masz dzięki temu chwile spokoju, jesteś zmęczony i dziś przymkniesz oko. Nie bądź później zdziwiony, że dostaje ataku furii kiedy następnym razem bierze się za malowanie kolejnej ściany a Ty nagle się sprzeciwiasz.

Kiedy się skończy bunt dwulatka? Nie wiem, ale mam nadzieję, że szybciej niż pójdzie na studia.  

Zapraszam również na post pod tytułem "5 plusów posiadania dzieci rok po roku" (klik).

wtorek, 12 stycznia 2016

"Maja z księżyca" Katarzyna Babis

"Maja z księżyca" jest to niezwykła książka, poruszająca bardzo trudny temat. Dotyczy on chorób najbliższych osób. Dzieci pozostawione przez dorosłych nie potrafią radzić sobie z trudnymi sytuacjami, jeszcze ciężej jest im zrozumieć co tak naprawdę się dzieje.
Główną bohaterką jest 6 letnia Ala, która ma rok starszą siostrę tytułową Maję. Kiedyś dziewczynki spędzały razem mnóstwo czasu na wspólnej zabawie. Jakiś czas temu okazało się, że Maja nie jest zwykłą dziewczynką, jest księżniczką z księżyca. Dlatego musiała się wyprowadzić do wielkiego białego pokoju, gdzie mnóstwo osób w białych fartuchach jej usługuje. Z dnia na dzień jest coraz bledsza i chudsza, bo przecież takie są księżniczki z księżyca. Prawda? Siostra przygotowuje się do podróży na księżyc, do swoich poddanych. Ala niestety nie może jej odwiedzać. Musi się bardzo pilnować, żeby jej nie zaraziła choćby katarem. Cały księżyc mógłby się zaraził!

Dziewczynka bardzo tęskni za siostrą i troszkę zazdrości jej tego "nic nie robienia", bo Maja nawet nie musi wychodzić na dwór. Puszczając wodzę wyobraźni, Ala wymyśla przeróżne fantastyczne przygody i zabawy, w których jej starsza siostra będzie uczestniczyć, kiedy już dotrze na księżyc.


Ilustracje są prześliczne, bardzo delikatne, pastelowe, odzwierciedlające emocje jakie płyną z każdej przeczytanej kartki.
Zdecydowanie nie można przejść obojętnie obok tej pozycji, jest piękna, poruszająca i chwyta za serce.

Dane techniczne:
Tytuł: "Maja z księżyca"
Autor tekstu: Katarzyna Babis
Ilustrator: Katarzyna Babis
Wydawnictwo: Widnokrąg
Liczba stron: 44
Oprawa: twarda 
Wymiary: 200x200 mm

sobota, 9 stycznia 2016

"Skrzat nie śpi" Astrid Lindgren

Za oknem biało, śnieg zabawnie skrzypi pod moimi nogami. Bitwa na śnieżki? Czemu nie!
W zimowym nastroju sięgnęłam po książkę "Skrzat nie śpi". Ilustracjami przypomina mi ona te z dzieciństwa, które jako mała dziewczynka chętnie czytałam.
Głównym bohaterem jest skrzat, który jest już stary i bardzo długo mieszka na strychu stodoły. W swoim życiu widział już nie jedną wiosnę czy zimę.

„Niejedną zimę widziałem, każda minęła,
Niejedno lato widziałem, każde minęło,
Wkrótce przylecą jaskółki”

Skrzat co noc opuszcza swoją kryjówkę i odwiedza wszystkich lokatorów czyli: krowy, konia, owce i jagnięta, kury oraz psa. Ze wszystkimi rozmawia, o wszystkich się troszczy. Zagląda również do ludzi, którzy skuleni w swoim domu śpią i nie wiedzą o jego wizycie. Chętnie porozmawiał by z dziećmi w skrzacim języku, ale one w nocy smacznie śpią, za to rano zobaczą jego małe ślady na śniegu.
Na końcu wraca do siebie gdzie czeka na niego kot by dostać porcie pysznego mleka.  Swą wędrówkę powtarza noc w noc.

Dane techniczne:
Tytuł: "Skrzat nie śpi"
Autor tekstu: Astrid Lindgren
Ilustrator: Kitty Crowther
Wydawnictwo: Zakamarki 
Liczba stron: 28
Oprawa: twarda 
Wymiary: 185x265mm

czwartek, 7 stycznia 2016

CIAŁO PLUS BABY Solutions. Czyli co do kąpieli?




Firma Plus dla Skóry była dla mnie całkowicie obca. Pierwszy raz o jej istnieniu dowiedziałam się na spotkaniu blogowym. Produkty tej marki od razu mnie zaciekawiły.
Plus dla Skóry jest to polska marka, której kosmetyki możemy znałeś tylko w aptekach. Firma stworzyła kilka serii kosmetyków. Mnie zaciekawiła seria kosmetyków stworzonych specjalnie dla dzieci i niemowląt o nazwie CIAŁO PLUS BABY Solutions. Produkty mają przejrzystą i miłą dla oka grafikę w stonowanych kolorach.  Na tle innych kosmetyków wyróżniają się przede wszystkim cenowo, cena jest relatywnie niska do składu jaki posiadają te preparaty.

Pierwszy produkt, który chciałam Wam pokazać to żel do mycia ciała i włosów dzieci od 1 dnia życia. Głównym zadaniem jest oczyszczanie skóry i jej nawilżanie, natłuszczanie oraz zapobieganie wysuszeniu.
Zalety produktu:
- pojemnik - produkty z dozownikiem są świetnym rozwiązaniem, 
- wydajność  - niewielka ilością jesteśmy wstanie umyć całego malucha,
- wielofunkcyjność - myje zarówno ciało jak i włosy,
- nie wysusza i natłuszcza skórę,
- w składzie znajduje się ekstrakt z rumianku, olej sojowy, witamina PP, panthenlo 
- cena - stosunek ceny do składu jest bardzo dobry,
- brak zapachu - u małych dzieci świetnie się sprawdza bo nie podrażnia.

Skład:
Aqua, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Lauryl Glucoside, Phenoxyethanol, Polyquaternium-7, Chamomilla Recutita Flower Extract, Propylene Glycol Soyate, Glyceryl Linolenate, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Oleate, Ethylhexylglycerin, Niacinamide, Panthenol, Glycine, Soja Oil


Emulsja natłuszczająca do kąpieli dla dzieci to produkt, który stosujemy jako dodatek do kąpieli w wanience. Produkt ma za zadanie oczyścić i natłuścić skórę dziecka. Jaś nie ma problemów ze skórą, ale i tak staram się maksymalnie dbać o niego pod tym względem dlatego dodajemy ją do każdej kąpieli.
Zalety produktu:
- wydajność - 1 nakrętka na około 20 litrów wody,
- regeneruje i odżywia,
- skóra staje się bardziej miękka,
- w składzie znajduje się olej macadamia i z nasion bawełny,
- cena - tak jak w przypadku żelu,
- brak zapachu.

Skład:
Glycine Soja Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, C12-13 Pareth-3, PEG-40 Sorbitan Peroleate, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Isostearyl Isostearate, 1,2-Hexanediol, Macadamia Ternifolia Seed Oil, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid.

Preparaty sprawdzone i przebadane na osobach mających skórę problematyczną a efekty widać gołym okiem. Jaś obecnie stosuje te kosmetyki i jesteśmy zadowoleni.


  


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Podróż z małym dzieckiem samochodem. Co się przyda?


Podróż z małym dzieckiem może być mniej stresująca, jeśli będziemy mieć ze sobą kilka przydatnych przedmiotów.

Lusterko do obserwacji dzieci. 
Oglądanie się "za siebie" w czasie jazdy jest bardzo niebezpieczne, wystarczy kilka sekund nieuwagi aby mogło dojść do nieszczęścia. Po co ryzykować? Dzięki niemu możemy zobaczyć co w danej chwili robi nasze dziecko, jest to niezwykle przydatne przy fotelikach montowanych tyłem.

Apteczka dziecięca. 
Niezbędny element wyposażenia naszego auta, nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć co może się zdarzyć, dlatego warto być przygotowanym na każdą ewentualność. Oby nigdy nie było potrzeby otwierania jej.

Poduszka/zagłówek.
Najlepszy przyjaciel od sennych przygód. Nasze dziecko nie tylko jest bardziej bezpieczne ale także jego komfort jazdy znacznie się podwyższa. Mój Jaś często śpi w aucie, w trosce o jego kręgosłup używamy właśnie takiej poduszki.

Organizer do samochodu. 
Jak sama nazwa wskazuje organizuję on przestrzeń w samochodzie. Podczas podróży warto mieć najpotrzebniejsze rzeczy pod ręką a nie gorączkowo przeszukiwać wypakowane torby. Ja jestem straszną bałaganiarą dlatego to produkt idealny dla mnie.

Kocyk. 
Zawsze mamy go przy sobie, dziecko może zasnąć ze zmęczenia lub nudów, więc przyda się do przykrycia.

Nakładki na pasy. 
Jeśli Wasze dziecko ma bardzo delikatną skórę skłonną do podrażnień, możemy zamontować nakładki na pasy, które będą ja chronić.

Rolety przeciwsłoneczne.
Ochronią buzię i twarz naszego dziecka przed promieniami słonecznymi, podróż ze zmrużonymi oczami nie należny do przyjemnych.

Płyn do dezynfekcji rąk oraz chusteczki nawilżające. 
Płyn do dezynfekcji rąk zawsze noszę w torebce to prawdziwe "mydło bez wody"! Dzieci dotykają wszystkiego i to dosłownie. Tym sposobem na rękach znajduje się najwięcej zarazków, które powodują różnorodne choroby. Natomiast bez chusteczek nawilżających nie wyobrażam sobie podróży, zjedzenie jakiegokolwiek posiłku lub przekąski wiąże się z koniecznością wytarcia buzi i rąk.


Źródło: http://babyandtravel.pl/

niedziela, 3 stycznia 2016

Bezpieczny maluch w domu. Jak to zrobić?


Nadchodzi taki moment, że nasze maluchy przestają grzecznie leżeć w jednym miejscy, schodzą "na ziemię", zaczynają raczkować i poznawać otaczający je świat wszystkimi zmysłami. Kiedy to się stanie, nie pozostaje nami nic innego jak przejść do działania i zabezpieczyć nasze mieszkanie, ponieważ minie sporo czasu zanim się nauczą co można dotykać w a co nie.

Uwaga! Prąd.
Te otworki przyciągają jak magnez małych wędrowców. Zabezpieczamy wszystkie gniazdka specjalnymi nakładkami. Dzięki temu dziecko nie włoży tam palców ani innych małych przedmiotów.

Meble.
Na wszystkie ostre rogi szafek, stołów, ław itp. nałóżmy specjalne nakładki dzięki, którym jeśli dziecko nawet się w nie uderzy, nie zrobi sobie krzywdy. Nie zakładajmy długich obrusów na stoły, jeśli tylko będą w stanie je dotknąć na pewno pociągną je w dół wraz z całą zawartością jaka się na nich będzie znajdować. Szafki które nie chcemy by nasze dziecko otwierało zabezpieczmy specjalna blokadą. W moim mieszkaniu jest to szafka gdzie znajduje się kosz na śmieci, nie wiem co ma w sobie tak magicznego, że Jasiek ciągle próbował się do niego dobrać. Z dolnych szafek pozbądźmy się wszystkich małych bibelotów.

Drzwi i schody.
Co zrobić aby małe paluszki nie zostały przytrzaśnięte drzwiami? Koniecznie trzeba zamontować blokady, które to uniemożliwią. Umieszczamy w dowolnym miejscu na drzwiach, a kiedy chcemy je zamknąć zdejmujemy. Schody są bardzo niebezpieczne dla małych odkrywców, dlatego powinniśmy zamontować bramki ochronne specjalnie do tego przeznaczone. Pamiętajmy, żeby je zamocować nie tylko na szczycie schodów ale także i na dole.

Kuchnia.
Nie zostawiajmy na wierzchu ostrych przedmiotów. Reklamówki powinny być składowane w miejscu niedostępnym dla dziecka, może się ono nimi udusić. Sprzęty AGD coraz częściej posiadają blokady tzn. zabezpieczenia przed dziećmi, aby samodzielnie nie mogły np. odkręcić gaz czy włączyć płyty. Dodatkowo kuchenkę i piekarnik można zagrodzić specjalnym płotkiem, co zapobiegnie oparzeniom. Sam piekarnik możemy też zabezpieczyć samoprzylepną osłonka na piekarnik, którą przyklejamy do drzwiczek.

Łazienka.
Pamiętajmy o zamykaniu klapy w toalecie. Wszelkie produkty chemiczne, środki czystości, kosmetyki powinny być schowane w miejscach, które samodzielnie nie potrafi otworzyć dziecko.
Szczotka to czyszczenia ubikacji również nie powinna być w miejscy dostępnym dla malca.

Rośliny doniczkowe.
Powinny zostać przeniesione w miejsce nieodstępne dla dzieci. Dziecko może spróbować zjeść liście lub ziemię, niestety wiele popularnych roślin domowych posiada substancję trujące np. gwiazda betlejemska, fikus, warto więc sprawdzić co trzymamy w domu.

Źródło: http://babydeco.eu/

Każdy dom jest inny, dlatego najlepiej połóżmy się na podłodze i zobaczmy z perspektywy naszego dziecka jak on wygląda. Może dzięki temu ujrzymy jeszcze jakieś niebezpieczeństwa, które mogą na niego czekać.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...