wtorek, 28 lutego 2017

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma?

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

O mamciu! Stało się! Wróciłam do pracy i na nowo organizuję swoje życie. Czego najbardziej się bałam? Tego, że umrzemy z głodu i brudu. Jednak żyjemy, mamy się coraz lepiej i powoli zaczynamy odnajdywać się w nowej sytuacji. Świat idzie do przodu, my idziemy do przodu, więc maksymalnie ułatwiamy sobie to co konieczne do zrobienia a niekoniecznie potrzebuje naszej obecności. Żyjąc w tak bardzo zabieganym świecie w ciągłym pędzie każda dodatkowa minuta jest ważna, poświęćmy ją na to co dodaje nam energii lub tym których kochamy najbardziej. Ja oddaję całą siebie moim trzem łobuzom, każda chwila spędzona z nimi jest na wagę złota.


Opiekując się dziećmi w domu wiem jaka to ciężka i zarazem piękna praca. Miałam wtedy 100% pewności, że nic mnie nie ominie np. pierwsze kroki, słowo "mama", ułożone klocki itp. Jednak przyszły zmiany! Jestem mamą pracującą, ale to nie zmieniło moich obowiązków domowych. Kiedy siedzę przy biurku służba niestety nie przyjeżdża zrobić mi pranie, ugotować, umyć okna, pozbierać rozrzucone klocki itp. Po powrocie do domu nie zostaje mi już za wiele czasu dla rodziny, dzieci szybko chodzą spać a ja nie chcę w tym czasie sprzątać, zmywać itp, chcę być z nimi. Dzięki Bogu potrzeba jest matką wynalazków i jest mnóstwo sprzętów, które mogą nam w tych domowych czynnościach pomóc, więc czemu nie skorzystać? Obecnie zmywarka jest już tak samo obowiązkowym elementem w wyposażeniu kuchni, jak telewizor w salonie. Czas do tej listy niezbędnych urządzeń każdej mamy ceniącej swój czas dołożyć robota, który posprząta podłogę. O tak! On istnieje, zwie się Henio i od niedawna powiększył grono mojej rodziny. 

Nowy członek rodziny RoboJet Duel - czyli Henio!

Przedstawiam Wam Henia, który zwiększył liczbę mężczyzn w moim życiu z jednym tylko wyjątkiem ten jeden, jedyny egzemplarz nie brudzi, on sprząta. Podstawową zaletą jest to, że nie muszę się o nic prosić i powtarzać milion razy, tak jak w przypadku Ł, on sam robi to co do niego należy, bez najmniejszego marudzenia i od razu.

RoboJet Duel (czyt. Henio) co on tak naprawdę robi u mnie w domu?

Jedno wiem na pewno, nie nudzi się! Dlaczego? Ponieważ po śniadaniu na mojej podłodze spokojnie wyżywiłoby się stado kur. Dodatkowo codzienne kilogramy piasku przynoszone na butach, wózku i moich dzieciach, które po wizycie w piaskownicy mają go nawet w skarpetkach.... Na latanie co chwila z odkurzaczem zwyczajnie czasu brak a jak by nawet był to znam wiele lepszych zajęć by go konstruktywnie wykorzystać. Wcześniej już się nad takim automatycznym odkurzaczo-robotem zastanawiałam, ale zawsze było "coś", co mnie powstrzymywało przed zakupem. Teraz nie mogę sobie wybaczyć, że tak długo zwlekałam.

Co wchodzi w skład zestawy RoboJet Duel i jak jest jego cena.

W opakowaniu znajdziemy robota, stację dokującą, pilot, wirtualną ścianę, zasilacz oraz sporo części zamiennych. Ta ostatnia pozycja miło mnie zaskoczyła, bo mało kiedy producent tak bardzo troszczy się o swojego klienta. RoboJet Duel to produkt Polski i wielu rankingach jest bardzo wysoko oceniany. Ile kosztuje? Odpowiedziałabym, że i mało i dużo, zależy jak na to patrzeć. Jeśli porównujemy go do najbardziej znanej marki takich robotów to mało, ale myślę że dla niejednej rodziny kwota 990 zł to spory wydatek. Na szczęście jest możliwość rat! Można również troszkę zaoszczędzić korzystając z rabatu, który dla Was mam. Podczas zakupu wystarczy w miejscu przeznaczonym na kod rabatowy wpisać "PDSB" i zapłacimy 10% mniej! Jest ważny aż do końca kwietnia i dotyczy zakupów powyżej 880 zł. Uważam, że wart jest swojej ceny i nie przepłacamy nawet złotówki, bo dostajemy wysokiej jakości produkt w dobrej cenie.

RoboJet Duel sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma. Zalety i wady.

Nie będę wypisywać tu całej specyfikacji tego urządzenia, bo to z łatwością możecie przeczytać na stronie RoboJet Duel (klik). Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, że jest naprawdę dokładny, zmieści się pod meble, biurko czy łóżko, bo mierzy zaledwie 8,7 cm. Świetnie sobie radzi z moimi włosami, które niestety są wszędzie, a raczej były, bo teraz Henio je grzecznie zbiera. Najlepiej używać go codziennie, bo wtedy efekt jest najlepszy. Pojemnik wydawał mi się mały i bałam się, że ciągle będę musiała go opróżniać, ale spokojnie starcza na 2 tygodnie (a ma co sprzątać). Jest też oczywiście dużo cichszy od prawdziwego odkurzacza, więc dla dzieci, które boją się takich urządzeń w sam raz. Jedyne co może być wadą to to, że kiedy dzieci skaczą w koło niego jak szalone to troszkę się gubi i nie jest wstanie wszystkiego dokładnie wyczyścić, bo wciąż na nie wjeżdża a one specjalnie do niego podchodzą. Dlatego, jeśli posiadacie takich kochanych łobuzów jak ja, to najlepiej pozwolić mu odkurzać w nocy lub kiedy idziemy do pracy (jak ja!), na zakupy, z psem na spacer itp. Wtedy wracamy i mamy czysto, bez wysiłku, stresu i straty naszego czasu.

Kiedyś miałam idealnie czysty dom, kiedyś nie miałam dzieci i nie byłam tak szczęśliwa, jak dziś. Teraz staram się jak mogę by ogarniać ten chaos, który nam towarzyszy na co dzień i co dzień pomaga mi w tym Henio.
A Wy macie tego typu urządzenia w swoi domu? A może właśnie myślicie nad zakupem takiego pomocnika?

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel


Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

Kto sprząta mój dom, kiedy mnie w nim nie ma? RoboJet Duel

 




wtorek, 21 lutego 2017

Prezent dla 3 latka! Co kupić?

 
Prezent dla 3 latka! Co kupić?

Jestem mamą bardzo energicznego, rozgadanego i wesołego trzy latka. Kiedy to minęło? Nie wiem, ale na pewno zbyt szybko. W sieci najwięcej jest propozycji dla dzieci rocznych, bo to właśnie te urodziny są obchodzone bardzo hucznie (no oczywiście jeszcze 18-stka, ale tu raczej najlepiej sprawdza się gotówka). Kupno prezentu dla trzylatka to nie małe wyzwanie. Naprawdę wymaga sporego główkowania i kombinowania, kiedy na przykład taki delikwent ma już sporo różnych cudów w swoim pokoju. 


Ja powiem Wam, co u nas się sprawdza i co warto kupić. Poniższe propozycje to nie są rzeczy, które wyszukałam z internetu, bo np. fajnie wyglądają, ładne, słyszałam że modne lub będą dobrze wyglądały w poście. Większość tych rzeczy mamy u siebie w domu (no prawie wszystko) a ta jedna rzecz jest w planach, tylko czekam aż młodszy (aktualnie 15 mc) na tyle podrośnie by nie zjeść większości. 
Prezenty podzieliłam na te do 100 zł i powyżej. Na te drugie warto się złożyć w kilka osób, bo wierzcie mi, że lepiej mieć jedną porządną zabawkę co jakiś czas niż miliardy maleństw, z którymi potem nie wiadomo co zrobić a w pudle często dziecko nawet się do nich nie zdąży dokopać podczas zabawy. Dobra, dosyć marudzenia zaczynamy!

Prezent dla 3 latka - zabawki do 100 zł.


Prezent dla 3 latka! Co kupić?

1. Plecak od Skip Hop - my aktualnie mamy mniejszą wersję, bo zakupiłam Jasiowi go już dawno, jestem z niego bardzo zadowolona, teraz przymierzamy się do tej większej wersji. Dziecko w wieku 3 lat szykuje się na przedszkolną przygodę, więc plecak przyda się nie tylko do noszenia swoich niezbędnych skarbów, ale także na wycieczki.
2. Gra rybki - ta gra jest dostępna w wielu wersjach my mamy dokładnie tą, która jest dostępna w każdym Pepco. Tutaj jakość wykonania nie powala (stwierdziłabym nawet, że jest słaba), ale to też gra naszego dzieciństwa, a moje dziecko się w niej zakochało. Banalnie prosta i w tym cały urok. Niesamowicie ćwiczy koncentrację i trafianie do celu.
3. Puzzle - o tym, dlaczego warto układać puzzle już kiedyś pisałam TU (klik). Pociąg z cyferkami od CzuCzu dodatkowo nauczy malucha liczenia do dziesięciu, to jedne z naszych ulubionych puzzli i nigdy się nie nudzą. 
4. Kartonowa rakieta - ten model, który widzicie na obrazu produkuje firma Tektorado, my w swoim domu mamy taki domek i jest przy nim świetna zabawa. Dziecko poza oczywista zabawą już gotowym modelem, najpierw buduje go razem z rodzicem a później może puścić wodzę fantazji (a tego akurat żadnemu dziecku nie brakuje) i pomalować go jak chce.
5. Ciastolina  play doh - wspaniale rozwija małą motorykę u dzieci. Mój trzylatek ją uwielbia a akcesoriów im więcej, tym lepiej. Dlatego w tym przypadku możliwości jest mnóstwo.


Prezent dla 3 latka - zabawki powyżej 100 zł. 

Prezent dla 3 latka! Co kupić?

1. Kuchnia Janod - kuchnia, to było marzenie mojego trzylatka, pokazywana w każdej reklamowej gazetce. Przy wyborze postawiłam przede wszystkim na jakość. Jak wiadomo kuchnia, to większy wydatek dlatego warto wybrać mądrze, u nas sprawdza się świetnie, szczególnie że oprócz Jasia jest jeszcze mały Stać, który jak wiadomo najbardziej lubi zabawki brata. Przy tym modelu jest miejsce dla nich dwóch oraz jeszcze dla jakiegoś odwiedzającego nas kolegi (dokładnie obejrzycie ją TU).
2. Kulodrom - zabawka, która pokazuje nam podstawowe prawa fizyki. Wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, bo każdy zestaw można ułożyć na kilka sposobów, mało tego zestawy można łączyć! Zawsze cenię zabawki, które można dalej "rozbudowywać". Więcej o tym cudzie możecie przeczytać w poście " Kulodrom - poznajemy fizykę przez zabawę" (klik).
3. Lego Duplo - lego jest znane chyba wszystkim. Cudowne klocki, które można kolekcjonować i tworzyć prawdziwe cuda, których nie powstydziłby się najlepszy architekt.
4. Rowerek biegowy - my swoją przygodę z biegówką zaczęliśmy jak Jasio miał ponad 2 lata, ale nadal jest to bardzo aktualny temat, bo on kocha jeździć rowerkiem. Model FIRST BIKE CROSS   mamy i znakomicie się sprawdza dzięki temu, że jest niesamowicie lekki, ma terenowe koła a mój Jasio jeździ zarówno po drogach polnych jak i po chodnikach, które są pełne dziur. Rowerek sprawuje się bez zarzutu i chyba jest nie do zdarcia, bo eksploatujemy go dosyć mocno a wygląda nadal jak nowy i na pewno Staś odziedziczy go w spadku po bracie. Więcej informacji na jego temat znajdziecie TU (klik).
5. Zestaw konstruktora Janod - coś co jak na razie jest na liście rzeczy do kupienia, ze względu na to, że młodszy brat Jasia jest na etapie "co znajdę, to zjem". Dlatego wystrzegamy się tak dużej ilości małych rzeczy. Jednak niewątpliwie jest to coś, co nie tylko pobudza wyobraźnię, ale również zmusza do koncentracji, skupienia i logicznego myślenia. Te klocki rozwijają i właśnie takie zabawki lubię najbardziej.

Mam nadzieję, że wszystkim tym którzy właśnie gorączkowo przeszukują czeluście internetu w poszukiwaniu fajnego prezentu dla trzyletniego dziecka i natrafili na ten post pomogłam.

środa, 15 lutego 2017

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

Usta namiętne, miękkie i całuśne! Takie właśnie powinny być. Często zapominamy o nich w codziennej pielęgnacji. Warto jednak o nie zadbać. Jak to zrobić samej i to we własnym domu bez wydawania fortuny na jakieś farmaceutyczne cuda? Ja wiem i za chwilę Wam zdradzę.


Olej kokosowy ostatnio zawitał do większości polskich domów i odkryliśmy jego moc zarówno w kuchni, jak i w pielęgnacji naszej skóry czy włosów. Sama osobiście jestem zwolennikiem produktów wartościowych i nie stawiam na ilość a jakość, dlatego wybrałam olej kokosowy organiczny i co najważniejsze tłoczony na zimno. Różnica między tym zwykłym rafinowanym dostępnym w sklepach sieciowych jest ogromna i naprawdę warto wydać te klika złotych więcej, bo on starczy naprawdę na długo.  

Peeling do ust na bazie oleju kokosowego. Czyli jak zadbać o swoje usta i kusić nimi nie tylko od święta.

Co potrzebujemy:
- olej kokosowy ( o tym jaki ja polecam, pisałam wyżej), 
- brązowy cukier,
- miód lub syrop klonowy ( żeby się lepiej kleiło, ale wybór co do produktu zostawiam Wam, bo sprawdzają się wyśmienicie dwa), 

Do smaku i aromatu można dodać:
- kakao (mój ulubiony, to ten ciemnobrązowy na zdjęciu poniżej), 
- cynamon,
- dowolne inne rzeczy, które lubicie np. aromat migdałowy czy skórkę cytrynową, pomarańczową itp. 

Jak przegotować peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

2 łyżki oleju kokosowego plus jedna łyżeczka miodu (lub syropku), do których stopniowo dodajemy brązowy cukier tak, aby powstała nam gęsta masa. Gotowe! Szybko, łatwo i przyjemnie. Teraz możecie troszkę pokombinować z tym co lubicie i dodać troszkę kakao lub cynamonu albo innego ulubionego składnika. Możecie też podzielić podstawową masę i zrobić kilka różnorodnych smakowych i pachnących wariantów, które świetnie sprawdzą się jako prawdziwy prezent od serca dla mamy, przyjaciółki albo po prostu kogoś, kogo lubicie. 

Wielu mięciutkich i bardzo smacznych buziaków Wam życzę <3 

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

DIY. Peeling do ust na bazie oleju kokosowego.

piątek, 10 lutego 2017

Wracam do pracy! Jak dobrze się "siedziało" w domu....


Wracam do pracy! Jak dobrze się "siedziało" w domu....

Macierzyństwo to najbardziej trudne, męczące i cudowne wyzwanie, jakie życie postawiło na mojej drodze. Ja oraz moich trzech muszkieterów 3 letni Jaś, 14 mc Staś i głowa rodziny, czyli Ł. Mój świat został zdominowany przez mężczyzn i czuję się z tym świetnie!

 

Wracam do pracy! 

Ta data już od pewnego czasu zbliżała się nieubłaganie i nadszedł czas, że wracam do pracy, a moje dzieci idą do żłobka. Wszyscy zaczynamy coś nowego, nasze życie zmienia się i tylko czas pokaże jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. Jak wiecie każda zmiana budzi opór, więc aby zdrowo spojrzeć na wszystko musi minąć troszkę czasu. Ja skupię się na tu i teraz na tym, jak było przez ten czas, kiedy to "siedziałam" w domu i pachniałam. W sumie to zawsze pachniałam tylko nie zawsze tak jak bym sobie tego życzyła.

Macierzyński jak było?

Mogę powiedzieć jedno w domu nie było łatwo. Wszystkim się wydaje, że tak super siedzieć w domu, bo przecież ja tam "siedzę" ale nie, nie, nie jest coś więcej. To praca 24 h na dobę, 7 dni w tygodniu bez urlopu czy przerw świątecznych.
Jak mogłabym podsumować te mniej wzniosłe aspekty macierzyństwa? Hm...... więc na początku nie ogarniasz rzeczywistości, działasz na zasadzie prób i błędów kierując się własną intuicją (niestety nie ma kursu na wspaniałą matkę) robisz wszystko jak najlepiej umiesz, choć nie zawsze wychodzi to tak jak sobie planowałaś. Dowiadujesz się, że co byś nie robiła, to robisz źle np.:
- karmisz piersią - o Boże głodzisz to dziecko!
- karmisz mm - jak możesz! Dajesz "paszę" i chemię dla zwierząt,
- jakbyś nie ubrała, zawsze ktoś się znajdzie kto uzna, że nieodpowiednio,
- dajesz słodycze, źle będzie miało próchnice, nie dajesz też źle, bo odbierasz dzieciństwo, jak byłaś mała to jadłaś i żyjesz.
Tych przykładów mogłabym wypisywać i wypisywać tak, że zrobiłaby się z tego mała encyklopedia. Przechodziłam to już dwukrotnie, nauczyłam się wpuszczać jednym a wypuszczać drugim uchem takie życzliwe uwagi. Nigdy nie sprostasz czyimś oczekiwaniom, więc skup się na sobie i rodzinie. Po co sobie dokładać! A na pytanie do kiedy mam zamiar karmić piersią dziecko, bo dziecko ma już rok kwituję, że do osiemnastki. 
Przez długi czas miałam wiecznie poplamione i powyciągane koszulki, o co bardzo skrupulatnie dbały moje dzieci. Problemy ze snem ...... no generalnie to problemów nie mam, jakbym tylko miała szanse to bym spała, ale nie da się tak ciągiem za długo, bo zaraz ktoś chce siku, wody, mleka, coś się śniło lub trzeba sprawdzić, czy przypadkiem nie zabrali mnie kosmici itp. Naprawdę, kiedy jesteś mamą czujesz się potrzebna, a nawet powiedziałabym jesteś tak niezbędna jak papier toaletowy w ubikacji (bez urazy uważam, że papier toaletowy jest niedoceniany, bo bez niego nie da się żyć tak jak i bez kawy). 
W pierwszych miesiącach życia mojego Staszka wydawało mi się, że żyje po to, by produkować pokarm, zmieniać pieluchy, gotować i sprzątać, ale patrząc na niego w sumie było mi to obojętne skoro się do mnie tak słodko uśmiecha. Niekiedy czułam się też troszkę jak zwierzę, kiedy laktatorem odciągałam pokarm, bo mi kojarzy się tylko z jednym - z dojeniem (choć przy Jasiu robiłam to ponad 6 mc ciągiem). No, ale jak mus to mus, siła wyższa, albo to, albo kolejny zastój, a to jest porównywalne z bólem porodowym. Jedyna różnica polega na tym, że kiedy rodzisz to na końcu dostajesz taka małą słodka kuleczkę, na którą czekałaś 9 miesięcy. Kiedy masz zapalenie piersi, to żyjesz w strachu przed kolejnym. Kiedyś przyjaciółka zarzuciła mi, że jak mogłam jej nie powiedzieć, że na początku jest tak cholernie ciężko (no, chyba że ktoś ma kilka osób do pomocy, Ja takiego luksusu nie miałam niestety). Oczywiście z ręką na sercu przyznaje, że mówiłam, ale ona nie przyjmowała tego do wiadomości.

Teraz pora na troszkę lukru, bo nie może przecież być ciągle źle, nie byłoby tyle dzieci na tym świecie. Po pierwsze to niesamowite jak ten mały człowiek we mnie urósł (i to 2 razy!) cud narodzin, to większy z cudów, jakie życie dało mi przeżyć (nawet teraz się wzruszam). Na moich oczach rośnie i poznaje świat, wystarczy jeden uśmiech, aby znów moje baterie zostały naładowane. Kiedy Jasio pierwszy raz powiedział do mnie świadomie "mama" czułam się jak bym wygrała w totka (teraz w sumie uważam, że mógłby troszkę więcej używać słowa "tata"). Widzę jak bardzo jestem im potrzebna, a moje serce zostało całkowicie przez nich skradzione. Poznałam nowy rodzaj miłości, czułości, szczęścia. Kiedy rzucają się na mnie, by dać mi buziaka, skaczą podczas zabawy lub po prostu przytulamy się wiem, że w życiu już mam to, co najcenniejsze moją rodzinę. To oni potrafią rozśmieszyć mnie do łez sprawić, że się wzruszam. Od kiedy zostałam mamą płakałam bardzo dużo razy z radości, wzruszenia i bezsilności. To najpiękniejszy czas w moim życiu i staram się z niego zapamiętać jak najwięcej, bo czas płynie nieubłaganie i nie cofniemy go.

Cieszę się, że miałam możliwość spędzenia z nimi tych kilkunastu miesięcy, zobaczyć pierwsze kroki, uśmiech, psoty. Stworzyć tę niesamowitą więź. Teraz czeka nas kolejny etap naszego życia, w którym pora na powrót do rzeczywistości i pójście do pracy. Czego obawiam się najbardziej? To proste, że umrzemy z brudu i głodu :). Oczywiście czas to zweryfikuje, bo skoro inni dają radę, to ja też chyba dam. Jednak mam coś wspaniałego co pozwala mi niekiedy przenosić góry są to dzieci i wiem, że mogę czuć się prawdziwą szczęściarą, bo nie wszystkim jest to dane, choć bardzo by tego chcieli. Dla moich chłopaków mogę wszystko.

środa, 8 lutego 2017

Uwaga "Trolle"!

 


"Trolle" to pierwsza bajka, na którą wybrałam się z moim Jasiem do kina. Właśnie skończył 3 lata i postanowiłam sprawdzić, czy jest już gotowy na oglądanie bajek na dużym ekranie oraz dłuższych niż 30 minut. To był nasz pierwszy raz i mój maluch zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.


"Trolle" kim one są.

Słowo Trolle kojarzy mi się z dzieciństwem, bo każdy z moich rówieśników posiadał tą bardzo barwną i długowłosą figurkę z wielkimi oczami, prawdziwy must have każdego dziecka. Kiedy zobaczyłam, że powstała bajka z udziałem tych uroczych stworzeń wiedziałam, że trzeba to zobaczyć na własne oczy. Film, jak i książką nie zwiodła, bo główni bohaterzy są bardzo radośni, przyjaźni i uroczy. Najbardziej na świecie uwielbiają bawić się, śmiać i przytulać. Do tego ostatniego mają nawet specjalne zegarki, które informują ich, że czas na przytulaska.

O czym opowiada bajka "Trolle".

Według mnie opowiada o miłości, przyjaźni i o tym, że radość jest w nas, choć niekiedy bardzo głęboko schowana przez doświadczenia, jakie zsyła na nas życie. O tym, że nie powinniśmy dać sobie wmówić, że potrzebujemy "czegoś" do szczęścia, że tylko określona rzecz jest w stanie obudzić w nas to radosne uczucie. Pokazuje, jak walczyć o to, na czym tak naprawdę nam zależy.

Główni bohaterowie w bajce "Trolle".

Głównymi bohaterami jak sama nazwa wskazuje, są Trolle, których główny cel w życiu, to być szczęśliwym! Są radosne i cieszą się życiem. Niestety ich wrogiem stały się straszni Bergeni, którzy żyją w wiecznym niezadowoleniu i smutku. Jedna z nich tak zwana kucharka odkrywa coś bardzo strasznego sekret na to, jak można poczuć szczęście choć przez chwilę. Tą magiczną rzeczą jest zjedzenie Trolla i tak raz w roku odbywa się wielka uczta gdzie Trolle są daniem głównym (o zgrozo). Maluchy postanawiają uciec raz na zawsze, żyć daleko i szczęśliwie. Przez kilka lata jest naprawdę cudownie, co pozwala na utratę czujności i zbytnie odsłonięcie się. Niestety skutkuje to złapaniem kilku z nich. Księżniczka Popi postanawia uratować swoich przyjaciół w czym pomaga jej Mruk, który utracił swoje szczęście dawno temu. Jak kończy się ta opowieść? Musicie przeczytać sami.

Jasio był bardzo podekscytowany wizytą w kinie i teraz zawsze, kiedy koło niego przechodzimy krzyczy, że chce iść na Trolle. Jednak w połowie filmu miał lekki kryzys i chciał troszkę buszować po sali na szczęście przekupiłam go cukierkami, które miałam w kieszenie i jego zainteresowanie filmem wróciło. Zachęcam również do sięgnięcia po książkę, Wydawnictwo Egmont naprawdę daje szeroki wybór w tej sprawie. Nam najbardziej przypadła wersja dla najmłodszych gdzie piękne ilustracje pozwalają nam wrócić do wspólnie spędzonych chwil podczas seansu filmowego. Jaś jak tylko zobaczył książkę, skakał jak szalony krzycząc, że chce Trolle co było naprawdę urocze. Oczywiście jest też wersja dla starszych dobrze czytających dzieci, gdzie głównie znajduję się tekst z kilkoma barwnymi ilustracjami. Możemy również zaopatrzyć się w egzemplarz o przytulaniu z bransoletką, która będzie nam o tym przypominać, bo przytulanie przecież jest fajnie. Sami zobaczcie.





 

piątek, 3 lutego 2017

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

Nie przypuszczałam, że choroba wszystkich domowników zmobilizuje nas do twórczego działania. Po kilku dniach spędzonych w domu zaczęły nam się kończyć pomysły na zabawę i zaczęło zwyczajnie wiać nudą. Dlatego postanowiliśmy z Jasiem stworzyć coś własnoręcznie. Co nam z tego twórczego szału wyszło? Sami się za chwilę przekonacie. Dzisiaj podpowiem Wam jak zmienić zwykłe opakowania po jajkach w coś niezwykłego. Wystarczy klej, farby, flamastry, nożyczki, kolorowy papier i oczywiście puste opakowania po jajkach oraz rolki po papierze toaletowym. Wszystkie te rzeczy zapewne każdy ma w domu, więc nie ma z tym najmniejszego kłopotu i można od razu zabierać się do roboty. 

 

Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

Nasza propozycja to krokodyl, choć można zdecydowanie nazwać go też smokiem. Sami zdecydujcie co bardziej przypomina. Jasio idzie w zaparte, że jest to krokodyl, więc zostaniemy przy tym określeniu.

Do zrobienia krokodyla potrzebujemy:

- dwóch opakować po jajkach,
- czterech rolek po papierze toaletowych,
- zielone farbki,
- klej,
- kolorowy papier,
- czarny flamaster. 

Jak zrobić krokodyla z opakowań po jajkach i rolek po papierze toaletowym:

Opakowania po jajkach i rolki po papierze toaletowym malujemy na zielono. Ja użyłam całego opakowania po sześciu jajkach (głowa) i połowy opakowania po 12 jajkach (tułów). Kiedy wszystko wyschnie, to rolki po papierze toaletowym przycinamy o 1/3, aby powstały nam nogi i mocujemy je pod spodem połowy długiego opakowania po jajkach. Następnie rozciętą na pół mniejszą wytłaczankę sklejamy ze sobą krótszymi końcami tak, aby buzia naszego krokodyla była lekko otwarta. Ze sztywnej kartki wycinamy zęby, język i oczy, które malujemy czarnym flamastrem. Wszystko przyklejamy do naszej głowy. Kiedy już nasz krokodyl zagląda na nas tymi wielkimi oczami, to mocujemy ją do tułowia. Z kawałka pomalowanej rolki, która została nam z nóg robimy ogon.

Tak właśnie powstał nasz nowy zielony przyjaciel. Nie jest groźny, ale bardzo wesoły lubi dzieci i zabawy! A jak Wam się podoba nasz krokodyl zwany też smokiem?

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.

DIY. Zabawki z opakowań po jajkach - zrób to sam. Krokodyl.










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...