piątek, 9 października 2015

Szpitalne SPA i rozłąka z dzieckiem

Przez większość życia Jasia to Ja głównie zajmowałam się nim i spędzałam z nim najwięcej czasu.
Kiedy 21.09.2015 w poniedziałek  w nocy niespodziewanie okazało się, że muszę zostać w szpitalu mój świat się załamał. Nie dlatego, że nie lubię szpitali (choć w rzeczy samej tak właśnie jest), ale dlatego, że oznaczało to rozłąkę z synkiem. Jednak musiałam mieć na uwadze jeszcze jedno życie i zdrowie nienarodzonego dziecka, które jest w moim brzuszku.
Wcześniej ciągle myślałam jak przetrwam te kilka dni w szpitalu, jak będę rodzić, a nie przewidziałam takiego obrotu sytuacji.
Kiedy zostałam przyjęta na oddział Jaś już spał na rękach u Ł. nie miałam się nawet jak pożegnać, z nadmiaru przeplatających się emocji nie mogłam spać. Rano Jan wstał zobaczył, że nie ma mnie w łóżku, zrobił wędrówkę po mieszkaniu nawołując "mama"! Nie wrócił do taty, usiadł smutny w drugim pokoju i czekał.
Na początku Jaś płakał jak wychodzili z odwiedzin, ale teraz już wie, że wychodzą a "mama" zostaje.
Dzięki temu dostrzegłam wiele rzeczy na które, wcześniej nie zwracałam uwagi, pochłaniam każdą sekundę kiedy mnie odwiedzają, staram się wycisnąć z niej jak najwięcej.
Nie miałam jak do tej pory dłuższej rozłąki z małym i niekiedy nawet sama mówiłam w przypływie wielkiego zmęczenia i niewyspania, że przydało by mi się tak odpocząć choć na 1 dzień. Teraz już nigdy tak nie powiem.
Jaś zmienia się z dnia na dzień i wiem, że mi to wszystko umyka, uczy się nowych rzeczy i słów, ale nie zemną, chwali się nimi w czasie odwiedzin. Czuję wielka dumę łączącą się ze smutkiem, którego nie potrafię wyeliminować.

Nie myślałam, że wizyta w szpitalu będzie przypominać tą w SPA (http://hotelgreno.pl/spa) jednak, to co zastałam przeszło moje najśmielsze wyobrażenia.
19 dnień w szpitalu, dzień zlewa się z następnym dniem w jedna całość. Taki niekończący się "Dzień Świstaka". Najbardziej denerwujące jest to, że kiedy wszyscy mówią, siedź jak najdłużej! Odpoczniesz. Serio? Ja tu nie mogę się wyspać! Czuję się jak na dworcu centralnym, kiedy wszystkie polecenia dotyczące każdej z pacjentek słyszę przez głośnik, który jest w każdym pokoju i tak do 22. Dodatkowo o 23.00 jeszcze KTG i słuchanie tętna. Łóżko niewygodne, wyleżana dziura na środku, więc zaśnięcie zajmuje mi przeważnie sporo czasu. Wiadome jest, że nie prześpię całej nocy bo muszę zaliczyć kilkakrotne wędrówki do WC, który znajduje się na korytarzu. A jak już zapadnę w głębszy sen i wejdę w fazę ren to o 5.30 zaczyna się, mierzenie tętna, temperatury i ciśnienia (ciśnienie same sobie mierzymy).
Najlepsze jest to, że wszystko jest robione nie za jednym zamachem, tylko na raty w odstępach 20-30 minutowych. Więc generalnie pozostaje tylko lekkie drzemanie. W takim wypadku ja więcej wysypiam się w domu. Przepływ informacji tutaj jest powalający, lekarz przyjdzie, pogada coś do siebie, jak ma dobry dzień to odpowie na jakieś pytanie, a jak nie to odburczy. Przeważnie nie informuje pacjentki jak zleca jakieś badanie czy leki. Jakże wielkie było moje zdziwienie kiedy zawołano mnie do gabinetu zabiegowego i położna chciała podać mi antybiotyk (tutaj antybiotyk rozdają na prawo i lewo), a nikt mnie nie poinformował wcześniej po co, na co i dlaczego. Jak na wizycie zadasz pytanie "czy wiadomo kiedy mogłabym wyjść?", to przeważnie usłyszysz, że "nie jestem wróżką" lub "szpital to nie więzienie, może Pani wyjść kiedy Pani chce" (zdecydowanie to nie więzienie, bo tam na pewno karmią lepiej). Jeśli chodzi o wieczorne obchody to już generalnie jest jakaś porażka, wchodzi lekarza do sali i pyta "Jak się Pani czuję? Wszystko w porządku tak?". Kiedy przez większość dnia bolały mnie plecy, że ledwo chodziłam i powiedziałam mu o tym usłyszanym "przykro mi ale my tu bólu pleców nie leczymy". To Ja się zastanawiam po jaką cholerę on się o to pyta? Skoro i tak sam sobie na zadane pytanie już odpowiedział "Wszystko w porządku tak?!"
Ostatnio nawet prawie udało mi się wyjść, na obchodzie ordynator stwierdził, że wszystko jest już ok i mogę iść do domu. Po spakowaniu się, podpisaniu dokumentów do wyjścia i zrobieniu kontrolnego usg, kiedy czekałam tylko na odbiór wypisu, przyszła lekarka i przekonywała docenta żeby mnie jednak zostawili jeszcze na trochę, na obserwację, żeby sprawdzić czy mi poziom wód za jakiś czas wzrośnie, bo mam jeszcze w normie ale już nie wiele brakuje do przekroczenia. Tylko czy koniecznie muszę tu siedzieć kolejne 10 dni? Nie może mi sprawdzić tego mój lekarz ginekolog lub przyjść za te pre dni na kontrolę? I takim cudownym sposobem zostałam, wszystkie położne się ze mnie nabijają czy fajnie było w domu? Co tak wcześnie wróciłam? (uśmiałam się po pachy).

Przejdźmy do części żywieniowej. Co Ja się będę rozpisywać, wygląd mało apetyczny, smak to albo brak albo sama sól.
Następna kwestia do czystość!
Nie wiem czy mam siłę o tym pisać, strach się bać, podłogi myte tak co 3 dni a słowo myte jest w tym wypadku użyte trochę na wyrost, lepiej chyba tu pasuje polane wodą i pomazane. Stolik i szafka przez 19 dni był przetarty aż 1 raz! Za to nie przeszkadzało salowej ukraść nam gazety jak wyszłyśmy z pokoju, jak poszłam po nie to powiedziała, że zabrała tylko te stare. Akurat! Wybrała same najnowsze. Więc, zapytałam się jej czy październik 2015 to stara gazeta skoro był wtedy 6.10.2015? Zabierając Pani miała focha, bo ona je przeglądała. Łazienka i WC, tu w grę wchodzi: albo na "małysza", albo wyściółka deski klozetowej. Innej opcji nie ma! Nie jestem aż tak odważna. Ogólnie jeszcze nie widziałam tam czystej podłogi nigdy. Ja boję się, że czegoś się tu nabawię, staram się żyć w zgodzie z tymi wszystkimi bakteriami.
Na dodatek moje dziecko kojarzy mnie tylko z dźwiękiem tel. a dzisiaj ciągle wołało do mnie Ciocia.
Generalnie najlepsze jest to, że mam wspaniałe dziewczyny na sali, które leżą wraz ze mną i dzień dzięki nim staję się do zniesienia.
Podsumowanie.
Wypoczywam na całego, nabieram sił i nic a nic się nie denerwuje, jest SUPER.
Po wyjściu najchętniej udałabym się do jakiegoś fajnego hotelu ze SPA, żeby odreagować po tym odpoczynku.







18 komentarzy:

  1. Tak szpitalne SPA powala, za każdym razem...przypomniałaś mi moje wszystkie wizyty w szpitalu w ciąży ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba nikt, nie lubi siedzieć w szpitalu, a szczególnie gdy w domu maluszek czeka i tęskni. Życzę dużo siły i jak najszybszego powrotu do domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bądź dzielna! Faktycznie paradoks szpitali jest taki, że tam jest najwięcej bakterii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj ogólnie żyję tu w zgodzie z wieloma bakteriami. Nie myślałam, że tam może być
      ;p

      Usuń
  4. trzymam kciuki za szybki powrót do domu i zakończenie tej szpitalnej męczarni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I tego SPA Ci życzę ale już z Jasiem przy boku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam, że tyle wytrzymałaś, ja bym chyba uciekła. Dużo sił i szybkiego powrotu do domu życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już miałam myśli żeby wyjść na żądanie, ale maluch w brzuchu najważniejszy <3

      Usuń
  7. Jesteś Wielka, ja po dwóch dniach rozłąki z dziećmi myślałam, że oszaleję.
    Życzę szybkiego powrotu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta rozłąka jest straszna, niekiedy łzy płyną mi po policzkach, ale wiem, że robię muszę to przetrwać.
      Dzięki :)

      Usuń
  8. cięzkie chwile, chwile rozstania, ale dajemy radę, my mamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, my mamy musimy wszystko przetrwać dla dobra naszych dzieci ;)

      Usuń
  9. Przeczytałam post na głos mężowi, mam niestety podobne wspomnienia z patologii, horror

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie jestem w szpitalu na ginekologii i odczuwam to samo bo dzieje się dokładnie to samo... łazienka nie myta kuźnia 4 dzień... koszmar jakiś najgorszy...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...