piątek, 10 lutego 2017

Wracam do pracy! Jak dobrze się "siedziało" w domu....


Wracam do pracy! Jak dobrze się "siedziało" w domu....

Macierzyństwo to najbardziej trudne, męczące i cudowne wyzwanie, jakie życie postawiło na mojej drodze. Ja oraz moich trzech muszkieterów 3 letni Jaś, 14 mc Staś i głowa rodziny, czyli Ł. Mój świat został zdominowany przez mężczyzn i czuję się z tym świetnie!

 

Wracam do pracy! 

Ta data już od pewnego czasu zbliżała się nieubłaganie i nadszedł czas, że wracam do pracy, a moje dzieci idą do żłobka. Wszyscy zaczynamy coś nowego, nasze życie zmienia się i tylko czas pokaże jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. Jak wiecie każda zmiana budzi opór, więc aby zdrowo spojrzeć na wszystko musi minąć troszkę czasu. Ja skupię się na tu i teraz na tym, jak było przez ten czas, kiedy to "siedziałam" w domu i pachniałam. W sumie to zawsze pachniałam tylko nie zawsze tak jak bym sobie tego życzyła.

Macierzyński jak było?

Mogę powiedzieć jedno w domu nie było łatwo. Wszystkim się wydaje, że tak super siedzieć w domu, bo przecież ja tam "siedzę" ale nie, nie, nie jest coś więcej. To praca 24 h na dobę, 7 dni w tygodniu bez urlopu czy przerw świątecznych.
Jak mogłabym podsumować te mniej wzniosłe aspekty macierzyństwa? Hm...... więc na początku nie ogarniasz rzeczywistości, działasz na zasadzie prób i błędów kierując się własną intuicją (niestety nie ma kursu na wspaniałą matkę) robisz wszystko jak najlepiej umiesz, choć nie zawsze wychodzi to tak jak sobie planowałaś. Dowiadujesz się, że co byś nie robiła, to robisz źle np.:
- karmisz piersią - o Boże głodzisz to dziecko!
- karmisz mm - jak możesz! Dajesz "paszę" i chemię dla zwierząt,
- jakbyś nie ubrała, zawsze ktoś się znajdzie kto uzna, że nieodpowiednio,
- dajesz słodycze, źle będzie miało próchnice, nie dajesz też źle, bo odbierasz dzieciństwo, jak byłaś mała to jadłaś i żyjesz.
Tych przykładów mogłabym wypisywać i wypisywać tak, że zrobiłaby się z tego mała encyklopedia. Przechodziłam to już dwukrotnie, nauczyłam się wpuszczać jednym a wypuszczać drugim uchem takie życzliwe uwagi. Nigdy nie sprostasz czyimś oczekiwaniom, więc skup się na sobie i rodzinie. Po co sobie dokładać! A na pytanie do kiedy mam zamiar karmić piersią dziecko, bo dziecko ma już rok kwituję, że do osiemnastki. 
Przez długi czas miałam wiecznie poplamione i powyciągane koszulki, o co bardzo skrupulatnie dbały moje dzieci. Problemy ze snem ...... no generalnie to problemów nie mam, jakbym tylko miała szanse to bym spała, ale nie da się tak ciągiem za długo, bo zaraz ktoś chce siku, wody, mleka, coś się śniło lub trzeba sprawdzić, czy przypadkiem nie zabrali mnie kosmici itp. Naprawdę, kiedy jesteś mamą czujesz się potrzebna, a nawet powiedziałabym jesteś tak niezbędna jak papier toaletowy w ubikacji (bez urazy uważam, że papier toaletowy jest niedoceniany, bo bez niego nie da się żyć tak jak i bez kawy). 
W pierwszych miesiącach życia mojego Staszka wydawało mi się, że żyje po to, by produkować pokarm, zmieniać pieluchy, gotować i sprzątać, ale patrząc na niego w sumie było mi to obojętne skoro się do mnie tak słodko uśmiecha. Niekiedy czułam się też troszkę jak zwierzę, kiedy laktatorem odciągałam pokarm, bo mi kojarzy się tylko z jednym - z dojeniem (choć przy Jasiu robiłam to ponad 6 mc ciągiem). No, ale jak mus to mus, siła wyższa, albo to, albo kolejny zastój, a to jest porównywalne z bólem porodowym. Jedyna różnica polega na tym, że kiedy rodzisz to na końcu dostajesz taka małą słodka kuleczkę, na którą czekałaś 9 miesięcy. Kiedy masz zapalenie piersi, to żyjesz w strachu przed kolejnym. Kiedyś przyjaciółka zarzuciła mi, że jak mogłam jej nie powiedzieć, że na początku jest tak cholernie ciężko (no, chyba że ktoś ma kilka osób do pomocy, Ja takiego luksusu nie miałam niestety). Oczywiście z ręką na sercu przyznaje, że mówiłam, ale ona nie przyjmowała tego do wiadomości.

Teraz pora na troszkę lukru, bo nie może przecież być ciągle źle, nie byłoby tyle dzieci na tym świecie. Po pierwsze to niesamowite jak ten mały człowiek we mnie urósł (i to 2 razy!) cud narodzin, to większy z cudów, jakie życie dało mi przeżyć (nawet teraz się wzruszam). Na moich oczach rośnie i poznaje świat, wystarczy jeden uśmiech, aby znów moje baterie zostały naładowane. Kiedy Jasio pierwszy raz powiedział do mnie świadomie "mama" czułam się jak bym wygrała w totka (teraz w sumie uważam, że mógłby troszkę więcej używać słowa "tata"). Widzę jak bardzo jestem im potrzebna, a moje serce zostało całkowicie przez nich skradzione. Poznałam nowy rodzaj miłości, czułości, szczęścia. Kiedy rzucają się na mnie, by dać mi buziaka, skaczą podczas zabawy lub po prostu przytulamy się wiem, że w życiu już mam to, co najcenniejsze moją rodzinę. To oni potrafią rozśmieszyć mnie do łez sprawić, że się wzruszam. Od kiedy zostałam mamą płakałam bardzo dużo razy z radości, wzruszenia i bezsilności. To najpiękniejszy czas w moim życiu i staram się z niego zapamiętać jak najwięcej, bo czas płynie nieubłaganie i nie cofniemy go.

Cieszę się, że miałam możliwość spędzenia z nimi tych kilkunastu miesięcy, zobaczyć pierwsze kroki, uśmiech, psoty. Stworzyć tę niesamowitą więź. Teraz czeka nas kolejny etap naszego życia, w którym pora na powrót do rzeczywistości i pójście do pracy. Czego obawiam się najbardziej? To proste, że umrzemy z brudu i głodu :). Oczywiście czas to zweryfikuje, bo skoro inni dają radę, to ja też chyba dam. Jednak mam coś wspaniałego co pozwala mi niekiedy przenosić góry są to dzieci i wiem, że mogę czuć się prawdziwą szczęściarą, bo nie wszystkim jest to dane, choć bardzo by tego chcieli. Dla moich chłopaków mogę wszystko.

6 komentarzy:

  1. dokładnie tak było z tym macierzyństwem .Powiedzenie małe dzieci mały kłopot i duże dzieci duży kłopot to jest prawda i coraz bardziej się o tym przekonuje.Moje dzieci są coraz większe i coraz bardziej muszę dbać oto , żeby nie zeszły na złą drogę i wyrosły na dobrych ludzi .

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno świetne dasz sobie radę ! Sama postanowiłam jeszcze trochę odwlec w czasie moment powrotu na rynek pracy. Szczerze mówiąc najbardziej marzy mi się taka zdalna, wykonywana z domu - ale wszystko czas pokaże i życie zweryfikuje. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia! Jakby co to dzwoń, pisz, przyjadę Wam gotować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze to wszytko ujełaś 😉 Powrót do pracy to kolejny obowiązek, ale na mnie bardzo dobrze wpłynął 😉 Z resztą dzidzia też nie narzeka 😉 Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia zatem w nowej podwójnej roli- pracownika i mamy w jednym :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...