poniedziałek, 14 grudnia 2015

Poród. Cała prawda i nie tylko.

Już od kilku dni jestem szczęśliwą mamą dwóch wspaniałych chłopców. Każda z nas przeżywa poród i połóg zupełnie inaczej. Ja chcę podzielić się z wami moimi odczuciami, spostrzeżeniami z tych ważnych dni, których się nigdy nie zapomina.

Dwa razy miałam cesarskie cięcie, co według ostatnich nowości internetowych wyklucza mnie z grupy "rodzących". Ja... przecież leżałam sobie wygodnie, plotłam wianki, kiedy to lekarze wyciągali ze mnie dziecko.
Pierwszy poród 2014 rok, 18 godzin bólu, potu, jęków, stęków i nic! 10 cm rozwarcia, skurcze parte i nic! Jaś postanowił odchylać głowę do tyłu i napierać twarzą, zero litości dla matki.
Drugi poród 2015 rok, następne cięcie cesarskie tym razem miałam wskazania do tego zabiegu więc nie miałam wyboru.


Moje wrażenia.

Za pierwszym razem ciągle myślałam o porodzie i bólu jaki z nim się wiąże ale jednak nie spodziewałam się, że prędzej zapomnę jak się nazywam niż to jak się czułam. Dodatkowo w pierwszej ciąży żyłam w błogiej nieświadomości, że po porodzie mój brzuch będzie wyglądał tak jak przed ciążą. Nic bardziej mylnego! Wyglądałam jak w 5 mc ciąży i na dodatek on i ja całkowicie nie współpracowaliśmy każde z nas, zdecydowanie żyło sobie osobno, zgraliśmy się dopiero po kilku dniach. Tym razem jest mniejszy ufff.... taki 3-4 mc i od razu współpraca się układa.

Karmienie piersią. 

Uwielbiam to robić, jednak początki nie były takie fajne. W trzeciej dobie przychodził tzn. nawał pokarmu. Moje piersi podwoiły swoją objętość (a nigdy nie miałam małych) i stawały się obolałe. Jedyne wyjście z sytuacji to odciągnie pokarmu laktatorem czego bardzo nie lubię robić. Jestem leniem i mycie tej całej machiny za każdym razem jest uciążliwe.  Dodatkowo w pierwszej ciąży miałam problemy z obolałymi i pękającymi brodawkami w pierwszych tygodniach. Niekiedy jak przystawiałam Jasia to przez pierwsze 15 sekund wydawało mi się, że pirania zaatakowała moją pierś, jednak szybko minęło. Teraz ze Stasiem ominęły mnie te dolegliwości a bardzo się tego bałam, że na nowo będę musiała przechodzić ten ból.

Jak po cesarce dochodziłam do siebie?

Najgorsze były pierwsze dni, wszystko bardzo boli, najbardziej podnoszenie się z pozycji leżącej. Wtedy cierpią najmocniej nasze mięśnie brzucha, zdecydowanie nie da się o nich zapomnieć. W szpitalu pomagają ci tylko w pierwszej dobie przy niemowlaku, ale to dlatego, że po znieczuleniu nie możesz się podnosić przez pierwsze 6h. Jednak i tak przez większość czasu dziecko jest przy mamie. W następnym dniu jesteś już zdana tylko na siebie. A każde wstawanie z łóżka to koszmar, jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Nie można dźwigać, a przy drugim dziecku nie jest to takie łatwe. Niekiedy muszę podnieść jednego i drugiego. Masakra. A nie zawsze mogę liczyć na swojego męża, bo jest w pracy. Szwy ściąga się w 7 dobie po zabiegu i jest to bezbolesne, przynajmniej jeśli chodzi o mnie.

Oczywiście są to wyłącznie moje odczucia, bo przecież zdążają się "szczęściary", które rodzą w 30 minut, na następny dzień czują się świetnie a ich figura jest bliska ideałowi, ja do nich niestety nie należę. 

14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! Wszystkiego dobrego. Najważniejsze, że już razem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że maluchy zdrowe!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj poruszyłaś temat - rzekę :) Akurat jestem w takim okresie życia, że zarówno ja jak i dziewczyny z mojego otoczenia mamy małe dzieci. Każde spotkanie, zawsze kończy się rozmową o ciążach i porodach :) I choć często się widujemy, temat nigdy się nie nudzi :)
    A poza tym gratulacje i szybkiego powrotu do pełnej sprawności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też często z koleżankami rozmawiam na te tematy. Dzięki i oby szybko wszystko wróciło na swoje miejsce :)

      Usuń
  5. Mam wrażenie, że rodziłyśmy w tym samym szpitalu :) takie samo podejście do pacjentki i opieki nad dzieckiem. Ja też wychodzi na to ani razu nie rodziłam... tylko w takim razie wg internowych krzykaczy co robiłam? No i byłam na sali z dziewczyną, która dwukrotnie rodziła naturalnie. Trzeci poród skończył się cc. Stwierdziła, że zdecydowanie poród naturalny to pikuś przy cc. Może i boli w trakcie... ale potem baba ma komfort a nie dziurę w brzuchu. Dużo zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, nie jest tak kolorowo jak się niektórym wydaję.

      Usuń
  6. Gratulacje! :)
    Pierwszy poród był dość długi, ok. 10h, pełen bólu, łez i krzyków, ale zakończony pełnym sukcesem- udało mi się urodzić naturalnie i bez nacinania. Jestem szczęściarą, wiem! Urodziłam późnym wieczorem i położna, która odbierała mój poród była taka kochana, że po czasie, kiedy nacieszyłam się córcią, zabrała ją, a ja mogłam przespać caaaałą noc po porodzie- coś wspaniałego :)Potem szybko się rozchodziłam.
    Teraz czeka mnie drugi poród i... boję się dużo bardziej, niż za pierwszym razem! To dlatego, że wiem dokładnie, co mnie czeka (albo co może się zdarzyć). Jak będzie? Zobaczymy w kwietniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam za Ciebie kciuki, żeby wszystko poszło szybko i sprawnie. Mam nadzieję, że teraz też się uda bez nacięcia :*

      Usuń
  7. Kochana jeszcze raz gratuluję :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje :) Również miałam cc z braku postępu porodu. U mnie zatrzymało się na 9cm i nie pomogła kroplówka ani zastrzyki. W moim szpitalu po cc spędza się 12h na sali po cięciach i dopiero później pionizują i przenoszą na normalną sale. Przez te 12h nie widziałam córki pomimo, że prosiłam o przyniesienie jej. Pierwsze dni po cc to koszmar. Nas ze szpitala wypisano w drugiej dobie czym byłam zszokowana. Ogólnie dochodziłam do siebie 3 tygodnie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...