wtorek, 11 sierpnia 2015

Crowdbirthing - Ile osób powinno oglądać Twój poród?

 Crowdbirthing - Ile osób powinno oglądać Twój poród?

Crowdbirthing - nowa moda w USA czy dojdzie również do Polski? W USA w śród młodych matek zapanowała moda na rodzenie dziecka w licznym gronie osób towarzyszących, jest to średnio 6-8 osób (lub więcej).


Sama idea porodu z osobami towarzyszącymi nie jest zła, bo o ile mówimy tu o ojcu dziecka, przyszłej babci lub kimś naprawdę bliskim jestem "za", ale już 6-8 osób to spory tłok.
Pierwsze pytanie nasuwa mi się: kim miałyby być (w Ameryce są) te osoby? W głowie mogę wyliczyć 3 osoby max, co z pozostałymi pięcioma? Cholera, kim mieliby oni być?! Siostrą, bratem, ciotką, wujkiem, przyjaciółką a może sąsiadem?

Narodziny to prawdziwy cud, możliwość bycia jego częścią to niezwykły przywilej i zaszczyt. Poród jest dla mnie sprawa intymną, jak wiadomo nie leży się tam wystrojonym, w pełnym make up i super ciuchach, tylko spoconym i w szałowym szpitalnym wdzianku. Jeden poród już przetrwałam następny przede mną i na pewno nie mogę porównać tego z pląsaniem po łące, zbieraniem kwiatków i wiciem wianka SERIO jest hardkor. Dodatkowo wchodzą w grę jeszcze kwestie higieniczne, nie wszyscy wiedzą jak prawidłowo umyć ręce, może wydać się wam to śmieszne, ale to właśnie na nich zbiera się najwięcej baraterii i zarazków, na które narażony jest potem niemowlak, każdy chce dotknąć, pocwałować, potrzymać.

Czas trwania całego wydarzenia jest nie do przewidzenia, może on trwać krótko lub długo (w moim przypadku trwał wieki -18h) i co wtedy? Może popcorn i film, zanim dojedziemy do kulminacyjnego momentu? Ja powiem wam szczerze nie wiem.

Następna kwestia, którą chciałam poruszyć to bezpieczeństwo. Wszystko ok, jeśli cały poród przebiega bez komplikacji, ale co jeśli coś pójdzie "nie tak", kiedy personel medyczny ma działać szybko i sprawnie, musi przeciskać się między ludźmi, robi się zamieszanie, które na pewno nie sprzyja sytuacji. Ja osobiście nie podjęłabym takiego ryzyka a Wy?



11 komentarzy:

  1. Ja co prawda miałam cesarkę (dzięki Bogu) ale nie wyobrażam sobie porodu w towarzystwie takiej ilości ludzi. Sama obecność personelu medycznego była dla mnie strasznie krępująca.
    Jeszcze na obecność mojego męża mogłabym się zgodzić gdy bardzo się upierał ale Teściowej za żadne skarby świata bym nie wpuściła. Później cała rodzina i wszyscy jej znajomi i całkiem obcy ludzie znali by szczegóły mojego porodu. Nie, dziękuję bardzo.
    Poza tym poród to nie jest spotkanie towarzyskie, to nie przedstawienie. Pomijając sprawę higieny, bezpieczeństwa, prywatności, komfortu to uważam że taka ilość osób na porodówce to po prostu niepotrzebne zamieszanie.
    Narodziny dziecka i obojętne czy siłami natury czy poprzez cesarkę to moim zdaniem najintymniejszy moment, to pierwsza sekunda gdy Matka widzi po raz pierwszy dziecinę którą nosiła tyle czasu pod sercem. Jest to moment szczególny, magiczny, jedyny w swoim rodzaju. Gdy ojciec widzi swoje maleństwo po raz pierwszy też następuję magiczna chwila, inna niż między matką a dzieckiem ale również niezwykła. I ta chwila powinna być celebrowana a nie przerywana krzykami, wrzaskami, błyskami aparatów foto czy może jeszcze nagraniami wrzuconymi później na YouTube bo zapewne na tym by się zakończyło.
    Może Ja jestem staroświecka ale uważam że w czasach gdy modne jest przełamywanie tematów tabu i odzieranie z intymności coś jednak powinniśmy zostawić dla siebie samych. Coś tylko i wyłącznie naszego.
    Nie wiem czy zostanę zrozumiana bo jakoś tak chaotycznie to opisałam ;-) ale o uczuciach jakoś prościej pisać nie umiem. Wybaczcie. Reasumując nie podoba mi się strasznie ten pomysł.
    Dziękuję za uwagę ;-) i pozdrawiam chłodno bo upały doskwierają nam wszystkim.

    www.myslimamyprzykawieblog.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo dobrze Cie rozumiem, przy mnie był mąż i nie wchodziła w grę jakaś jeszcze dodatkowa osoba jednak jestem wstanie sobie wyobrazic, że ktoś może miec jeszcze kogoś bardzo bliskiego z kim chciałby sie podzieli tą magiczną chwilą. Jednak jak pisałam wcześniej nie wyobrażam sobie rodzenia wśród tłumu...

      Usuń
  2. Nie wyobrażam sobie przy porodzie obecności kogokolwiek z rodziny poza mężem. Na samą myśl, że gdyby się coś stało i musiałby mi ktoś odebrać poród np. w domu (bo mój by na pewno padł) czy na ulicy, gdziekolwiek poza szpitalem - (przypadków jest mnóstwo) dostawałam nerwicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie wchodził w grę tylko mąż i on był ze mną, ale jeśli ma sie jeszcze kogoś bliskiego na tyle, że chciało by się z nim dzieli tą chwilą to czemu nie. Jednak nie sądzę żeby ktoś miał tych osób aż osiem ;)

      Usuń
    2. O ile mam wokół siebie wspaniałe osoby o tyle nie chciałabym żeby którakolwiek była za mną przy porodzie. Mojego M. troszkę musiałam przekonywać, ale jego obecność dużo mi pomogła. Przy drugim zamiast skupiać się na porodzie, widząc jak robi się bladozielony martwilam się o niego, ale to już była końcówka więc oboje daliśmy radę :-)

      Usuń
  3. Nie jestem mamą, ani nie zamierzam się nią stać w najbliższym czasie. Artykuł jednak okazał się być bardzo interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  4. to nie dla mnie...
    ja nie rozumiem tej mody..
    ze mną był mąż i faktycznie ciężko by było zebrać taką grupę :))
    Pozdrawiam serdecznie
    MArcelka Fashion :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Amerykanie zadziwią nas pewnie jeszcze nie jeden raz ;). Osobiście za taką "przyjemność" dziękuję, nie chciałabym nikogo poza moim mężem, ewentualnie siostrą, która jest lekarzem, widzieć na swojej sali porodowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy mnie był mąż i mogę powiedzieć z ręką na sercu, że mnie wspierał i pomagał mi jego obecność

      Usuń
  6. nie wyobrażam sobie porodu przy publiczności. Jest to chwila dla mnie, dla maleństwa ewentualnie ojca, a personel szpitalny to już inna bajka.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...